Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Elli

Twórz i rozwijaj swoje pasje z Huawei MatePad Pro

Zimowy Żołnierz - recenzja komiksu

Autor: Tomasz Drozdowski
1 sierpnia 2024
Zimowy Żołnierz - recenzja komiksu

Superbohaterowie mają skłonność do zmartwychwstawania. Jedni po kilku miesiącach, inni po wielu dekadach. W tym drugim przypadku trzeba się bardziej postarać. Peleryniarz nie może ot tak wyleźć z grobu i włożyć świeży trykot, tylko wejść bocznym wejściem. Jak Bucky Barnes, który uznawany przez lata za zmarłego, żył wesołym żywotem sowieckiego egzekutora do zadań specjalnych po to, by po latach powrócić do macierzy i stać się tym dobrym. A to dzięki Edowi Brubakerowi, który odmienił tym powrotem całe uniwersum Marvela.

Strona komiksu Zimowy Żołnierz

Bucky umiera po raz kolejny. I po raz kolejny na niby. Po wydarzeniach z historii Sam strach opinia publiczna i większość herosów myślą, że niegdysiejszy Zimowy Żołnierz wyzionął ducha. Na dodatek w pełni chwały swej kariery jako Kapitan Ameryka. Tymczasem pan Barnes ma się dobrze, ale za aprobatą Nicka Fury’ego sam decyduje się zachować ten fakt w tajemnicy. I szybko okazuje się, że nie bez powodu.

Będąc przez dekady radzieckim zabójcą, a do tego wiążąc się z dziewczyną o podobnej profesji, Barnes nie pomyślał, że ich związek może wywrócić się do góry dnem za sprawą grzechów z przeszłości. Brubaker wyciąga z rękawa motyw byłych podopiecznych Zimowego Żołnierza, którzy teraz trafili w nieodpowiednie ręce. I o ile neutralizacja większości z nich to zadanie trudne, ale dość rutynowe jak na kogoś, kto „zginął” dwa razy, tak przypadek sprawia, że z przeszłości wyłazi jeszcze większy cień.

Ed Brubaker w albumie Zimowy Żołnierz uzyskał złoty środek między szpiegowskim klimatem, a energią świata Marvela. Mamy Doktora Dooma i herosów, ale jest przede wszystkim sięgające zimnej wojny zagrożenie, które jest równie niebezpieczne, co to o nadnaturalnym charakterze. Zimowy Żołnierz i jego kompani toczą swe bitwy po omacku, zwroty akcji są szybkie, tak, jak i źródła niebezpieczeństwa. Cała superbohaterskość Marvela to platforma, na której Brubaker buduje poważną, wywiadowczą opowieść, dynamizowaną przez sprawy sercowe byłych sowieckich zakapiorów.

Strona komiksu Zimowy Żołnierz

Wątki miłosne w literaturze szpiegowskiej nieodłącznie kojarzą mi się z Bondem. Co nie jest dobre, bo 007 to zazwyczaj jedynie jurny samczyk i chamowaty chad, zależnie od aktorskiej interpretacji. Na szczęście Brubaker ukazał relację Barnesa i Czarnej Wdowy w innej perspektywy niż byczka i jego łani. Połączeni traumą z przeszłości i dzielący superbohaterski fach, James i Natasza są autentyczni i oddani w swych uczuciach. Nie bez powodu oboje są na okładce. I nie da się im nie kibicować, nawet w momentach, gdy romantyzm przesłania głównemu bohaterowi zdrowy rozsądek. Bo któż nie był zakochany na zabój?

Przez wszystkie tomy Kapitana Ameryki Brubakera przewinęło się wielu wspaniałych rysowników, ze Steve'em Eptingiem na czele. W Zimowym Żołnierzu jest równie dobrze. Butch Guice i Michael Lark odchodzą od typowych rysunków w stylu superhero, dodając wszystkiemu więcej wywiadowczego cienia i nieoczywistości. Z jednej strony mamy technologiczne zaplecze S.H.I.E.L.D. i spektakularne akcje, które zawstydziłyby wspomnianego już Bonda. Z drugiej jednak sporo tu zmian tonu narracji. Finałowa historia z ostatnim z wychowanków Bucky'ego jest ciężka od psychologicznych gierek, co ma swoje odzwierciedlenie w rysunkach. Gdyby filmowcy zdecydowali się na produkcję z Zimowym Żołnierzem, ten komiks mógłby wręcz służyć jako gotowy zestaw story boardów.

Strona komiksu Zimowy Żołnierz

Nie mogliśmy dostać lepszego dzieła spinającego pewien etap pracy Eda Brubakera dla Marvela. Zimowy Żołnierz pozwala mu na więcej niż Kapitan Ameryka, gdzie heroizm i ikoniczność Steve'a Rogersa nie gasły, nawet jak był „martwy” i w pewien sposób ograniczały autora. Tu na pełnej prędkości twórca Criminal mógł ukazać swoje talenty do pisania historii wywiadowczych ze sporą dozą kinowej akcji. A fakt, że wszystko dzieje się w świecie Marvela, tylko mu to ułatwił. Nagłe zwroty akcji, eksplozje, ale nad to wszystko wyraźnie nakreślone postaci i cały teatr ich relacji. I to nie tylko między Barnesem i Wdową. I choć reperkusje całej opowieści bledną w miarę upływu czasu, to ich pierwsze uderzenie jest celne, a sam Brubaker pokazał swe mistrzostwo w równym stopniu, co w swych niesuperbohaterskich scenariuszach. Idealna lektura pod kolejną część filmowego Kapitana Ameryki i oby nie ocierająca po nim łzy.


Tytuł oryginalny: Winter Soldier by Ed Brubaker: The Complete Collection
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Butch Guice, Michael Lark
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 324
Ocena: 85/100  

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.