Po odzyskaniu Mjollnira Thor nie do końca potrafił wrócić do roli głównego młotkowego Marvela. Gdy przejął dodatkowo tytuł Wszechojca, poznawszy w międzyczasie pewne rodzinne tajemnice, nieco się pogubił. Do tego stopnia, że celowo unikał gromowładnych obowiązków, trzymając się z dala od młota. Co mogło się skończyć tylko w zły sposób.
W ostatnich latach w Thorze pojawia się coś, co bardzo mi się podoba. Uczłowieczenie, objawiające się między innymi familijnymi burzami. Wątek relacji ojca i syna dawniej był spychany do roli konfliktu surowego patriarchy i krnąbrnego potomka. Czasy się jednak zmieniają. Cates ukazuje Odyna nie jako majestatycznego Wszechojca, a tatkę-boomera, dla którego „kiedyś to było”, a teraz to synowie bawią się w herosów Midgardu i nikt nie chce godnie przejąć po nim schedy. Thor, ze swoimi rozterkami i chwiejnością, również nie gasi konfliktu, będąc dość marnym władcą. Pojawia się też wątek długowieczności bogów. Już nie jako przeskalowanego zjawiska, a czegoś, co realnie wpływa na postrzeganie rzeczywistości przez Asgardczyków. I jakby w tle tego wszystkiego są nowe zagrożenia w godnym bogów formacie.
Warstwa heroiczna jest wypadkową wydarzeń runu Aarona. Pojawia się niejaki Bóg Młotów, równie zabójczy i groźny co Gorr czy Malekith, znacznie jednak bliższy sercu Thora niż oni. Epicka batalia z piorunami ma swoje reperkusje, ale najważniejsze jest to, co dzieje się, gdy burza cichnie. Bo Thor by Donny Cates tom 2 to nie tylko ojciec i syn, a cała boska rodzina z Laufeysonem na czele. Przy okazji dostajemy tu krótkie, nostalgiczne opowieści, między innymi pióra J. Michaela Straczyńskiego czy Walta Simonsona. Nostalgiczny ze mnie człek i taki zabieg jest dla mnie przesłodką wisienką na torcie.
Asgard już jakiś czas temu wyskoczył z ramek świata fantasy, stając się bliższym wizjom rodem z SF. Fani MCU pewnie poczują się dobrze, widząc prace Bandiniego czy Kudera, a systematycznie wprowadzany lifting niektórych postaci może pozytywnie zaskoczyć. Freya nabiera charakteru, Odyn wygląda jak emerytowany biker, jedynie Bóg Młotów przypomina złoczyńcę z komiksów klasy C. Mocną stroną są gościnne występy artystów jak Olivier Coipel czy Dan Jurgens. I choć wizerunek Thora-macho nieco tu pęka, to nadal największy mocarz Asgardu. Z dodatkowym wzmocnieniem od tatuśka.
Donny Cates idzie śladem poprzedników. Nie pozbawia Thora jego boskości i innych chwalebnych przymiotów, ale duży nacisk kładzie na jego psychologię i ludzkie ułomności. Thor może nie przechodzi fazy emo, ale próżno szukać tu wizerunku pijącego miód boskiego herosa. Donny Cates docenia poprzedników i ich dziedzictwo, ale wyraźnie chce zostawić swój ślad w biografii Thora. Do tego nadchodzą czarne chmury z koszmarów Gromowładnego. Czy mają szansę się ziścić? Tego dowiemy się w kolejnym tomie.
Tytuł oryginalny: Thor by Donny Cates vol.3: Revelations, Thor by Donny Cates vol.4: God of Hammer
Scenariusz: Donny Cates
Rysunki: Michele Bandini, Nic Klein, Aaron Kuder
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Egmont 2024
Liczba stron: 300
Ocena: 80/100
Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.