Wyobrażacie sobie, że wasze dziecko zostaje podmienione w szpitalu? Albo, że jesteście właśnie takim dzieckiem, które panie pielęgniarki pomyliły z innym? O tym właśnie jest Córka innej matki – nowy, meksykański serial na Netflixie. Recenzja poniżej.
Generalnie
Córka innej matki (org. Madre solo hay dos) skupia się na historii dwóch kobiet, których córki zostają zamienione w szpitalu. Podczas kąpieli jedna z pielęgniarek zdjęła dziewczynkom opaski z nazwiskami, a później nie założyła ich odpowiednio. Po czterech miesiącach szczęśliwego macierzyństwa z Aną (Ludwika Paleta) i Marianą (Paulina Goto) kontaktują się władze szpitala, aby poinformować, że doszło do pomyłki i ich córki zostały podmienione. Oczywiście kobiety zdążyły już przywiązać się do dzieci zabranych do domu po porodzie i nie wyobrażały sobie życia bez nich. Tym bardziej, że ich córki były wychowywane w całkowicie inny sposób. Tym sposobem Mariana wprowadza się do Any i razem tworzą wielką, bardzo dziwną rodzinę.
Zobacz również: Przeznaczenie: Saga Winx – w poszukiwaniu magii. Recenzja serialu Netflixa
Oczywiście w pierwszym odcinku główne bohaterki nie przypadły sobie do gustu. Ana jest kobietą doświadczoną, ma już dwójkę dzieci, odnosi sukcesy zawodowe, a pieniądze nie są dla niej problemem. Poród miała zaplanowany co do minuty, jednak jak to bywa w takich sytuacjach, wylądowała w innym szpitalu. Mariana z kolei jest 23-latką, która dopiero zaczyna dorosłe życie. Jeszcze nie skończyła studiów, nie ma pracy, rozstała się z ojcem dziecka, które ma urodzić, a mama wcale nie ułatwia jej życia. Ona też chciała urodzić w innych okolicznościach, ale sytuacja zmusiła ją do porodu w szpitalu. Tak, obok Any.
Córka innej matki od początku sugeruje, że jest to komedia pomyłek i nieporozumień. Już pierwszy odcinek ustanawia ton całego serialu. Zestawienie głównych bohaterek, które są od siebie bardzo różne, mają inne priorytety i wizję na to, jak mają być wychowywane ich córki już generuje sytuacje dość komiczne (np. w szpitalu po porodzie). Łączy je jednak jedno – dobro dzieci. Chociaż początkowo kierują się pobudkami czysto egoistycznymi (po prostu nie chcą od tak porzucić dziecka, z którym spędziły 4 miesiące), tak z biegiem czasu wydaje się, że okres przejściowy, przydał się też maluchom. Oczywiście z każdym odcinkiem Ana i Mariana staja się sobie bliższe.
Może i
Córka innej matki jest komedią, ale mimo to traktuje o sytuacjach dość poważnych i traumatycznych. Okoliczności, w jakich poznały się Ana i Mariana już należą do niecodziennych, a w trakcie serialu mamy do czynienia ze zdradą, poważnym zachorowaniem czy byciem samotną matką. Serial Netflixa właśnie pod płaszczykiem humoru i komedii przemyca tematy dość trudne.
Zobacz również: Euforia: F*ck Anyone Who’s Not A Sea Blob – recenzja drugiego odcinka specjalnego
Córka innej matki jest serialem dość przewidywalnym. W pierwszym odcinku wiemy od razu, co się wydarzy. Nie świadczy to o tym, że fabuła jest prowadzona w sposób nudny, bo są też momenty, kiedy potrafi widza zaskoczyć. Poza tym mamy tutaj dobrze zbudowanych bohaterów. Matka Mariany jest świetną postacią drugoplanową. Bardzo dobrze zagrana, pokazuje jak ciężko zmagać się z presją i chęcią zadowolenia bliskich. Zwłaszcza, kiedy ci bliscy tak dużo od niej wymagają. Dzieci Any również cudownie uzupełniają całość o kolejną wartość komediową.
Nowy serial Netflixa jest całkiem dobrym przerywnikiem od produkcji bardzo poważnych. Tak jak wspomniano wyżej
Córka innej matki wykorzystując różnego rodzaju zabiegi przemyca wartościowe treści, które nie zawiodą widza. Fakt, czasami zachowania głównych bohaterek są dość irracjonalne, ale która matka się tak nie zachowuje po urodzeniu dziecka. Jest to serial bardzo naturalny i prawdziwy w swoim przekazie i na pewno zasługuje na uwagę.
ilustracja wprowadzenia: Netflix
Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.