Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Dom kwiatów - recenzja 3. sezonu!

Autor: Katarzyna Janicka
26 kwietnia 2020
Netflix potrafi stworzyć seriale ogromnie słabe i nijakie. Ale na platformie znajdziemy też produkcje oryginalne, które po prostu zachwycają. Jedną z nich jest Dom kwiatów, produkcja meksykańska. Dom kwiatów już pierwszym sezonem wywołał niemałe zamieszanie. Po swojej premierze w 2018 roku zdobył rzesze fanów nie tylko w Meksyku, ale i na całym świecie. Tytułowa La casa de las flores to po prostu rodzinna kwiaciarnia i chociaż z biegiem czasu serial skupia się na czym innym, to dalej pozostaje miejscem kultowym dla wszystkich bohaterów serialu. W końcu to tam zaczyna się pierwszy i kończy ostatni odcinek serii. Dom kwiatów skupia się na rodzinie de la Mora, która od pokoleń ukrywa straszne sekrety jej członków. Jednak trzeci sezon w końcu rozwiewa wszystkie wątpliwości. Ostatnia seria Domu kwiatów rozpoczyna się od pobytu Pauliny (Cecilia Suarez) w więzieniu, a Eleny (Aislinn Derbez) w szpitalu. Pozostali członkowie początkowo po prostu starają się nie przeszkadzać, ani jednej, ani drugiej. Maria Jose (Paco Leon) stara się z Madrytu nadzorować proces wyciągnięcia Pauliny z więzienia. Niestety, jej siostra uniemożliwia wszystkie działania i dopiero kiedy Maria Jose zjawia się w Meksyku, Paulina opuszcza więzienną celę. Elena jest w śpiączce po wypadku, którego doznała. Okazuje się jednak, że jest w ciąży i nikt nie wie z kim. Jak się później okazuje ona też. Julian (Dario Yazbek Bernal), ich brat, nadal nie potrafi ogarnąć swojego małego kawałka świata. Zobacz również: Tyler Rake: Ocalenie – recenzja filmu. Thor w Bangladeszu
fot. Netflix
Dom kwiatów może się wydawać durną komedyjką. Jednak bliżej mu do dramatu obyczajowego z elementami komedii, tragedii, tajemnicy i kryminału. W samym trzecim sezonie mamy do czynienia z morderstwem, prześladowaniem osób homoseksualnych, terapią konwersyjną, odkrywaniem prawdy o członkach własnej rodziny i ich stratą. Wszystko wsparte kulturą drag queen i fantastyczną muzyką lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Dom kwiatów jest produkcją kompletną i kompleksową, która dodatkowo rozśmieszy i wzruszy. A trzeci sezon tylko to potwierdza. W ostatnim sezonie fabuła prowadzona jest na dwóch planach czasowych. Teraźniejszość, jak do tej pory, oraz przeszłość, czyli młodość Virginii i Ernesto, rodziców trójki rodzeństwa de la Mora. Do życia całej rodziny powraca babcia Victoria, która napsuje krwi wszystkim jej członkom, jak to zrobiła w przeszłości swojej córce i mężowi. Można powiedzieć, że pomimo dwóch planów czasowych historia prowadzona jest w sposób analogiczny. Można znaleźć pewne podobieństwa, które tylko potwierdzają, jak bardzo przemyślany był to sezon. Ponadto taki zabieg pozwolił scenarzystom wprowadzić nowe postaci, a co za tym idzie, także nową obsadę. A powyższe było swego rodzaju powiewem świeżości. Postać Pauliny de la Mora jest najlepszym, co mogło spotkać ten serial. Cecilia Suarez stworzyła tę postać od początku – tak, nawet sposób specyficznego mówienia został wymyślony na potrzeby postaci i to w momencie, kiedy część scen do pierwszego sezonu była już nagrana. Również to Paulina na przestrzeni trzech sezonów dojrzewa najbardziej – chociaż wszyscy bohaterowie, bez wyjątku ewoluują w lepsze wersje samych siebie. Drugim takim przykładem może być Diego (Juan Pablo Medina), parter Juliana, który nie był faworytem fanów, a śmiało pretenduje do postaci tragicznej. W trzecim sezonie okazuje się, że odtrącony przez rodziców, mimo wszystko radził sobie z brakiem akceptacji jego orientacji seksualnej. Jednak dochodzi do momentu, kiedy decyduje się na „wyleczenie z homoseksualizmu” i to za jego sprawą oglądamy jedne z najsmutniejszych i dramatycznych scen w całym serialu. Jego doświadczenia zestawiono z prześladowaniem jednego z bohaterów na początku lat 80., co tylko pokazuje, że świat w pewnych kwestiach i dla pewnych ludzi po prostu zatrzymał się w miejscu.
fot. Netflix
Zobacz również: Pokochaj, poślub, powtórz – recenzja brytyjskiej komedii Netflixa Dom kwiatów ciężko streścić bez zdradzania wielu szczegółów, bo fabuła jest tam ogromnie zawiła (niczym rasowa telenowela). Jednak pomimo tego scenarzyści prowadzili ją w sposób godny podziwu. Nie ma w niej luk, braków, postaci dojrzewały wraz z rozwojem serialu. W całość włączono wątki LGBT, kulturę drag queen, które stały się ogromną częścią charakteru produkcji, a nie tylko jej elementem. Trzeci i ostatni sezon, jest wisienką na torcie tej pięknej historii. ilustracja wprowadzenia: Netflix

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.