Czwarty sezon Big Mouth pojawił się już na Netflixie i myślę, że nie zawiódł fanów serii. Główni bohaterowie są coraz starsi, zmieniają się więc i ich problemy. Serial rusza w miejscu, w którym zakończył się 3. Sezon kontynuując wszystkie wątki. Niemniej, czy jest to udana produkcja?
Na samym początku muszę zaznaczyć, że moja relacja z tym serialem jest dość skomplikowana, z gatunku tych love-hate. Stąd to, co mam do powiedzenia może być dalekie od obiektywizmu. Zacznijmy więc od początku. Podobnie jak poprzednie sezony,
Big Mouth zabiera nas do świata nastolatków z przedmieść Nowego Jorku: Nicka, Andrew, Jessi, Missy, Jaya i Loli. Na każdym kroku ich podróży w dorosłość towarzyszą im Maurice, Connie, Mona i Rick – Potwory Hormon i Hormonelle. Tym razem seria rusza na wakacyjnym obozie, gdzie spotyka się większość naszych bohaterów. Pojawia się również kilka nowych postaci, w jedną z nich wciela się John Oliver, niemniej w kontekście całej serii nie odgrywają one dużej roli. Nie będę Wam zdradzać Wam, co dokładnie dzieje się w każdym z odcinków, gdyż zabrałoby Wam to całą radość z odkrywania serialu samemu.
Ohydnie czy prawdziwie?
Od samego początku
Big Mouth jest serialem wulgarnym, sugestywnym a czasami wręcz niesmacznym. Najnowszy sezon pod tym względem nie zawodzi. Na ekranie ponownie pojawia się niezliczona ilość penisów i zaskakująco mniejsza ilość wagin. Powracającym tematem jest masturbacja, ale pojawiają się też pierwsze przedstawienia aktów seksualnych między nastolatkami, czego wcześniej nie widzieliśmy. Muszę przyznać, że część tych sytuacji przedstawiona jest w sposób metaforyczny i można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że ze smakiem. Zaraz potem wracamy jednak do animowanych pocałunków, które przyprawiają o mdłości czy pluszowych penisów, których nawiasem mówiąc, jest chyba znacznie mniej niż dotychczas. Oczywiście mamy też całe historie o najkrwawszym okresie i ogromnej kupie. Cóż, wszyscy znamy to z własnego życia.
Trudne tematy pt.1
Trzeba przyznać, że twórcy w tym sezonie postanowili wprowadzić kilka istotnych społecznie tematów. Już wcześniej twórcy zgłębiali problemy osób homoseksualnych (Matthew, mama Jessi) czy biseksualnych (Jay). Tym razem reprezentacja osób LGBT+ zostaje poszerzona o postać transpłciową. Trzeba przyznać, że to przedstawienie jest nieco ograniczone, porównując chociażby rozwój Matthew jak do tej pory. Można to jednak zrozumieć biorąc pod uwagę fakt, że w tym celu wprowadzona zostaje zupełnie nowa postać. Niemniej muszę stwierdzić, że przedstawienie jest dość oględne i nie pokazuje prawdziwych problemów, z jakimi borykają się osoby transpłciowe, Przedstawienie jest płytkie i powierzchowne. Doceniam jednak fakt, że w ogóle się pojawiło.
fot. kadr z serialu Big Mouth, Netflix
Trudne tematy pt. 2
Kolejnym problemem społecznym wprowadzonym w tym sezonie jest miejsce osób czarnoskórych w amerykańskim społeczeństwie. Temat bardzo delikatny, zwłaszcza w obliczu tegorocznych wydarzeń w Stanach Zjednoczonych – brutalności policji czy ruchu Black Lives Matter. Możemy obserwować jak Missy pod wpływem otoczenia odkrywa swoje korzenie i próbuje zaakceptować wszystkie części siebie. Ta przemiana stała się też w pewien sposób wyjaśnieniem zmiany aktorki, która dubbinguje Missy. Twórcy uwielbiają również odwoływać się do tekstów kultury i tym razem nie było inaczej.
This is America Childisha Gambino dla mnie stało się podkładem podróży bohaterki, chociaż piosenka jako taka nie pojawia się ani razu. Niemniej i w tym przypadku wydaje mi się, że wątek zasługuje na znacznie więcej miejsca, skoro zdecydowano się go już podjąć. Tak, widzimy jak czarnoskórzy bohaterzy muszą dostosowywać sposób być do otoczenia, w którym akurat się znajdują. Jednak jest to dużo większy i bardziej skomplikowany problem.
9/11
11 września 2001 roku w historii Stanów Zjednoczonych to jeden z najtragiczniejszych dni. Ogrom śmierci, klęski, bezradności i cierpienia, które w jednym momencie stało się udziałem milionów ludzi jest trudne do pojęcia. Po 19 latach w tym dniu amerykanie nie świętują nawet własnych urodzin, a pamiętają tragedię, oddają cześć zamordowanym.
Big Mouth porusza i ten temat. Stara się rozliczyć ze straszną przeszłością, pokazując, że mimo wszystko życie toczy się dalej. Świat nie stanął wtedy w miejscu. Zadane zostaje bardzo ważne pytanie w kontekście ataków terrorystycznych, ale również polityki społecznej zapoczątkowanej przez Busha i kontynuowanej przez Trumpa i jego zwolenników. Mianowicie czy ten atak z perspektywy czasu tak naprawdę nie był sukcesem dla terrorystów.
Zdrowie psychiczne
W ostatnich latach świadomość na temat chorób psychicznych w społeczeństwie znacznie wzrosła. Niestety stygmatyzacja tych chorób i osób, które z nimi walczą chyba nadal jest problemem. Ponownie spotykamy Kicię Deprechę, która ponownie spróbuję przejąć życie Jessi. Tym razem jednak w życiu bohaterów pojawi się jeszcze ktoś nowy – Tito, lękomar. Tak moi drodzy, lęk i panika zawitają w życiu dorastających nastolatków. Zobaczymy jednak, że lęk i niepokój w połączeniu z depresją mogą doprowadzić do skrajnych zachowań. Trzeba jednak przyznać, że otwarte pokazywanie, że młodzi ludzie też mogą cierpieć z powodu różnych chorób psychicznych, w tym depresji trzeba zaliczyć na plus. Nikt nie mówi im, że wymyślają i czym mogą się przejmować, a tak w ogóle to minie. A z takim stwierdzeniami niestety często się jeszcze spotykamy.
fot. kadr z serialu Big Mouth, Netflix
Czy to już musical?
Do tej pory serial oferował nam poza znaczącą piosenką czołówki, kilka różnych prawie musicalowych utworów, łącznie z musicalem
Disclosure z 3. sezonu. Wydaje mi się jednak, że ilość numerów muzycznych w tym sezonie przekroczyła jakikolwiek poprzedni. Czy to źle? Cóż, dla mnie jako fanki musicali raczej nie. Mimo wszystko jestem świadoma tego, że jest bardzo wiele osób, które z pasją nienawidzą filmów muzycznych. Dla nich ilość pojawiających się piosenek musi być prawdziwą udręką. W 10 odcinkach obejrzymy bodajże 8 piosenek istotnych dla fabuły. Moja ulubiona jak do tej pory to
Lola&Jay z 9. odcinka.
Kulturalne odniesienia
Nie sądzę, żebym była w stanie wymienić wszystkie kulturalne odniesienia, które pojawiają się w tym sezonie. Tradycyjnie już mamy łamanie 4 ściany i samoświadomość postaci – potwory hormonalne dosłownie sprawdzają tytuł odcinka na Netflixie, a Connie kilka razy odwołuję się do jednego z twórców – Marka Levina. W jednym z odcinków Nick i Andrew stwierdzają, że przecież są głównymi bohaterami. Meta odniesienia wrosły już w DNA
Big Mouth. Pomijając te meta odniesienia, pojawia się już wcześniej wspominany Childish Gambino, Ruth Bader Ginsburg, Nancy Mayers – kilkukrotnie w jednym odcinku, parodia wszelkich bezsensownych reality show, czy nawet
Mad Max. Myślę, że to tylko niewielki procent, tego co możemy zobaczyć na ekranie.
fot. kadr z serialu Big Mouth, Netflix
Czy tak strasznie dorastać?
Oglądając ten serial musiałam zrobić przerwę po pierwszych 3 odcinkach, choć jestem w stanie obejrzeć pod rząd o wiele więcej. Ten serial sprawił jednak, że byłam tak: obrzydzona? zdegustowana? Zmieszana? Przytłoczona? Do tej pory nie jestem pewna. Po kilku godzinach przerwy wróciłam jednak gotowa na dalszą część przytłaczających uczuć i nie byłam już tak zdegustowana.
Kolejne odcinki dotykają coraz poważniejszych tematów i wydaje się, że twórcy chcieli podejść do nich nieco poważniej. Uważam, że była to dobra decyzja, gdyż dzięki temu mogłam nawet wyciągnąć z nich jakąś lekcję. Mianowicie, że dorastanie nigdy nie było łatwe, ale teraz jest chyba nieco trudniej. Kolejną rzeczą, która mnie uderzyła był fakt, że jakimś cudem spora część tych rozterek, niepewności i bólu jakimś cudem ominęła mnie kiedy dorastałam. To natomiast sprawia, że zastanawiam się, czy jest to aż tak straszne czy Amerykanie są i w tym aspekcie ofiarami swojej własnej kultury. Dorosnąć musi jednak każdy, powtarzająć za Rickiem
What you gonna do, baby?
Tak czy inaczej, jeśli Wasza tolerancja na wulgarność i ohydę(?) jest dość spora, możecie dać szansę
Big Mouth. Z pewnością rozbawi Was więcej niż raz.
Ilustracja wprowadzenia: Netflix