Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

lenovov

Ginny & Georgia - nowe Kochane Kłopoty? Recenzja serialu Netflixa

Autor: Adam Lewandowski
28 lutego 2021

Najnowszy serial obyczajowy Netlixa może budzić pewne skojarzenia z popularną prawie 20 lat temu pozycją – Kochanymi Kłopotami. Wydaje się jednak, że oprócz osadzenia serialu w małym miasteczku oraz analizy relacji córki i matki obie produkcje nie mają wiele wspólnego. Poniżej recenzja Ginny & Georgia.

Pierwszy sezon Ginny & Georgia rozpoczynamy od przeprowadzki głównych bohaterów do małego miasteczka w Massachusetts, Wellsbury. Georgia (Brianne Howey) ma nadzieję, że po latach przemieszczania się z miejsca na miejsce w końcu znalazła to odpowiednie do zapuszczenia korzeni. Jej córka, 15-letnia Ginny (Antonia Gentry), również wyczekuje momentu, kiedy będzie mogła urządzić swój pokój i znaleźć przyjaciół. Styl życia jej matki nie pozwalał jej na to w przeszłości. Towarzyszy im przyrodni brat Ginny, Austin. Od początku widzimy, że relacja córki i matki nie jest najlepsza. Ginny obwinia matkę za wszelkie niepowodzenia i brak stabilności, a Georgia z kolei właśnie to chce zapewnić swoim dzieciom. Zobacz również: O wszystko zadbam – recenzja filmu. Czy zawsze warto dążyć do celu?
fot. Netflix
Na przestrzeni 10 odcinków poznajemy przeszłość Georgii. Okazuje się bowiem, że jej dzieciństwo nie było najlepsze, a córkę urodziła, będąc nastolatką. Kobieta postawiła sobie za cel zapewnić Ginny i później Austinowi bezpieczeństwo i stabilizacje, o której ona w ich wieku mogła tylko pomarzyć. Niestety czasami zapomina, że chcąc ochronić swoje dzieci, również je rani. Ginny z kolei czuje się bardzo osamotniona. Ma problem z zaakceptowaniem własnej tożsamości, bo nie do końca wie, jaka ona jest. Jako dziecko białej kobiety i czarnoskórego mężczyzny, nie czuje przynależności do żadnej z grup, co sprawia, że odczuwa pewne trudności z adaptacją. To totalne przeciwieństwo Georgi, która potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji. W Wellsbury natomiast znajduje przyjaciół, których nigdy nie miała i zaczyna czuć się na swoim miejscu. Oczywiście Ginny kilkukrotnie podkreśla, że nie chce być jak matka, ale z czasem okazuje się, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Ginny & Georgia jest serialem bardzo pogodnym, który ogląda się wręcz z przyjemnością. To typowe dramedy, które łączy w sobie elementy dramatu i komedii. Produkcja porusza też ważne tematy dla współczesnych nastolatków – rasizm, seksizm, wykorzystywanie seksualne czy uprzywilejowanie pewnych grup społecznych. Ginny & Georgia świetnie pokazuje, że pozory to nie wszystko. W Wellsbury pełno jest mieszkańców, których życie z zewnątrz prezentuje się idealnie, a wcale takie nie jest. Nawet Georgia, dopiero gdy jest sama, pozwala sobie na odrobinę słabości. Kiedy jest wśród ludzi emanuje od niej ambicja, inteligencja i niezależność. Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: 1. sezon Superman i Lois
fot. Netflix
W serialu jest też wątek pseudo-kryminalny, który rozwijany jest od pierwszego odcinka. Chodzi przede wszystkim o podejrzaną przeszłość Georgii. Niestety jest to jeden z wielu wątków, którego potencjał nie został w pełni wykorzystany. W Ginny & Georgia mamy kilka takich linii fabularnych i chociaż odcinki są długie, to nie dla każdej starcza czasu. Niektóre znikają tak szybko, jak się pojawiają (ojciec Ginny), a inne są całkowicie niepotrzebne. Tak jakby Ginny & Georgia chciało być czymś więcej, niż faktycznie jest. Nowy serial Netflixa przypadnie do gustu każdemu, kto go obejrzy. To jedna z tych produkcji, przy której miło spędza się czas. Ginny & Georgia ma swoje wady, ale też mnóstwo zalet. Scenariusz jest trochę przeładowany, ale mimo to główne wątki są w pełni rozwinięte i pozwalają głównym bohaterkom błyszczeć. Bo aktorsko jest naprawdę dobrze, przede wszystkim za sprawą Howey, która dała życie postaci niezwykle skomplikowanej. Miejmy nadzieje, że Netflix postanowi wrócić do Wellsbury w drugim sezonie, bo pierwszy kończy się w sposób, który aż prosi się o kontynuację. ilustracja wprowadzenia: Netflix

Fan westernów, kina noir i lat 80. Woli pisać o filmach niż o sobie. A tu sobie zapisuje rzeczy: https://www.facebook.com/Wjednymujeciu1

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.