Adaptacje komiksów od dłuższego czasu są chlebem powszednim w popkulturze. Zarówno kino, jak i telewizja aż pękają w szwach od produkcji w mniejszym bądź większym stopniu bazujących na powieściach graficznych. The Umbrella Academy to zaledwie jedna z wielu propozycji, które przewiną się w tym roku. A jako że sam dotąd nie zdążyłem przyjrzeć się komiksowemu pierwowzorowi, nie miałem wobec niej żadnych oczekiwań. Tymczasem już teraz możemy obejrzeć prawdziwą perełkę gatunku.
Wszystko zaczyna się 1 października 1983 roku, kiedy to w tym samym czasie w różnych miejscach na Ziemi rodzi się 43 dzieci. Pewien ekscentryczny miliarder, sir Reginald Hargreeve (Colm Feore), zdołał wykupić siódemkę z nich w celu wykorzystania ich nieprzeciętnych zdolności do ratowania świata. Jednak wraz z upływem lat drużyna zdążyła się wykruszyć. Gdy wydawało się, że nie będzie sposobu na ponowne zjednoczenie, dochodzi do pewnej niespodziewanej sytuacji.
kadr z serialu The Umbrella Academy
Już od pierwszego epizodu możemy znaleźć pewne silne podobieństwa do
Watchmen – legendarnej powieści graficznej Alana Moore’a. Rozbita od wielu lat niekonwencjonalna drużyna superbohaterów po długim czasie rozłąki spotyka się we wspólnym gronie z powodu śmierci ważnej w ich życiu osoby. Różnica jest taka, że nie jest on byłym członkiem ich drużyny, tylko jej założycielem. Wspomniany już wcześniej sir Reginald po śmierci stanie się dalece bardziej istotny dla wszystkich zainteresowanych niż przez ostatnie lata swojego życia, gdy przebywał w swojej wielkiej samotni. Fabuła będzie do samego końca przeplatana retrospekcjami z przeszłości – kolejny punkt wspólny ze
Strażnikami – w których cierpki staruszek pełnił będzie kluczową rolę. I tutaj właśnie zaczyna się moment, kiedy
The Umbrella Academy konceptem różni się od reszty popularnych ostatnio adaptacji.
kadr z serialu The Umbrella Academy
Wyobraźcie sobie gromadkę adoptowanych dzieciaków posiadających unikalne supermoce. Od najmłodszych lat są szkoleni na perfekcyjnych obrońców ludzkości. Przez długi czas zgłębiania teorii i praktyki niemal wszyscy stali się mistrzami w swojej dziedzinie. Jest tylko jeden problem: żadne z nich nie dorastało w atmosferze, która mogłaby choć w minimalnym stopniu przygotować ich na życie w normalnym, zdrowym społeczeństwie. Stąd też z wielkiej posiadłości Hargreevesa wyszła gromadka nieukształtowanych psychologicznie dorosłych dzieci ze zdolnościami dalece wykraczającymi poza ich kompetencje. Wiecznie zbuntowany mściciel kwestionujący autorytet policji; kobieta budująca kruche osobiste szczęście na zdolności wmawiania ludziom tego, co chce; widzący zmarłych chłopak, który ucieka w alkohol i narkotyki, by wyciszyć swoje demony – i można tak wyliczać kolejne cechy, zabójczo wymieszane z potęgą, która została wypuszczona ze smyczy starego wychowawcy. Wychowawcy tak bardzo ślepego na konieczność okazania podopiecznym cieplejszych uczuć od traktowania jak żołnierzy, że do samego końca tytułował ich kolejnymi numerami. Oto właśnie Umbrella Academy w pigułce.
kadr z serialu The Umbrella Academy
Do największych plusów nowej produkcji Netfliksa bez wątpienia należy wzorowe wykorzystanie gamy nakreślonych osobowości. W przeciwieństwie do wielu serii, gdzie mamy więcej niż jednego bohatera,
The Umbrella Academy nie marnuje potencjału żadnego z nich. Bazujący na komiksie Gerarda Waya twórcy umiejętnie skroili scenariusz, w naturalny sposób uzależniając wszelkie najważniejsze wątki od dysfunkcjonalnej rodzinki. Stąd też i charakter całego sezonu jest taki, jaki jest. To 10 epizodów szalonej pogoni za samoakceptacją, trzeźwością i… ratowania świata przez apokalipsą. Wielkie brawa należą się również praktycznie całej obsadzie. Szczególne pochwały należą się młodemu Aidanowi Gallagherowi. Swój nieprzeciętny talent pokazał jako Numer Pięć – dojrzały mężczyzna, który wskutek machinacji czasoprzestrzennych powrócił z przyszłości w ciele 13-latka. Niewiele mu ustępuje Robert Sheehan w roli szalonego ćpuna Klausa (a.k.a. Numer Cztery), sprawdza się też Ellen Page, której specyficzny występ bardzo pasuje do rozwijanej postaci. No i oczywiście nie wolno zapominać o parze występującej z początku w roli antagonistów. Hazel (znany ze świetnego występu w
Mindunter Cameron Britton) i Cha-Cha (Mary J. Blige) są jednocześnie przerysowani i pozbawieni jednowymiarowości, a zabawne sceny z ich udziałem to jedna z kwintesencji serialu. Szalonym scenom towarzyszy świetnie dobrana i różnorodna muzyka - od genialnej sekwencji z
I Think We're Alone Now od Tiffany aż po wyciszające dźwięki Morcheeby.
The Umbrella Academy to chyba największa pozytywna niespodzianka w świecie seriali, jeżeli chodzi o te pierwsze miesiąca 2019 roku. Nie jest to może idealny obraz, zdarza się bowiem twórcom gdzieniegdzie przeszarżować. Styl nie podejdzie również każdemu. Mimo to nie sposób odmówić produkcji własnego szlifu, nieco zbliżonego do skrzyżowania
X-Men z domieszką szaleństwa znanego z
Kingsman. A wszystko to udekorowane kilkoma świetnie ujętymi poważnymi problemami, którym bliżej już do
Watchmen aniżeli do wspomnianych wcześniej pozycji. Finał sezonu daje aż nazbyt jasne sygnały, że Netflix planuje zamówić adaptację kolejnych zeszytów powieści graficznej. Nic, tylko czekać.
Ilustracja wprowadzenia: Netflix
Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.