Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wesołe czy straszne? Święta na Paramount Network

The Umbrella Academy - recenzja 2. sezonu. Witamy w Dallas

Autor: Szymon Góraj
5 sierpnia 2020
The Umbrella Academy - recenzja 2. sezonu. Witamy w Dallas

W ubiegłym roku The Umbrella Academy wpadła z impetem, stając się jedną z największych serialowych niespodzianek. Nie do końca zrównoważone rodzeństwo byłych superherosów zachwyciło świeżym podejściem do tematu, humorem i wysokim poziomem realizacji. Teraz dotarliśmy do wyczekiwanej kontynuacji, wobec której mamy już całkiem spore wymagania. I jak poszło?

Sezon drugi od samego początku prezentuje konsekwencje wydarzeń z finału premierowej serii. Po desperackiej próbie uratowania siebie i całego świata przed zagładą tytułowa ekipa została rozrzucona po Dallas w latach 60. w jeszcze trudniejszym położeniu niż dotychczas. Zamiast bowiem zapobiec armagedonowi, ustawili go o całe dekady wcześniej. Co gorsza, każde z rodzeństwa zostało przerzucone w nieco innym czasie. A do apokalipsy zostało... tak jest, ponownie 10 dni.
The Umbrella Academy
kadr z serialu The Umbrella Academy

Zobacz również: Dark – recenzja finałowego sezonu hitu Netflixa!

Twórcy serialu dobitnie pokazali, że fantazję mają nieziemską, i wcale nie gorszą od Gerarda Waya, twórcy komiksowego pierwowzoru. Oglądane bowiem przez nas perypetie w Dallas tak bardzo różnią się od pierwotnej wizji, że stanowią niemalże autorski koncept (oprócz fundamentów, rzecz jasna). Sezon pierwszy znakomicie odkrywał charaktery poszczególnych postaci, za wątek spajający dając śmierć ich ojczyma. Kontynuacja idealnie rozwija temat, wprowadzając ich postacie w zupełnie nowe środowisko. I tak na przykład gorącogłowy Diego trafił do zakładu psychiatrycznego, Allison wyszła za pacyfistycznego bojownika o wolność uciskanych Afroamerykanów, ulubieniec publiczności Klaus stał się guru sekty, a Vanya wskutek wypadku dostaje amnezji i zostaje niańką na pewnej farmie za miastem. A, no i oczywiście Luther bije się teraz za pieniądze. Uroczo, prawda? Najbardziej wyszły na tym na plus dwie pierwsze wymienione postacie - dotąd chyba najbliższe jednowymiarowości z całej gromadki. Każde z nich ewoluuje, znajdując się w zupełnie innych okolicznościach. Diego wreszcie dostaje okazję do refleksji nad własnym kompleksem superbohatera, Allison zaś dostaje wreszcie nieco więcej do roboty w jakimś istotnym wątku. Oczywiście reszta także zostaje w pewien sposób wzbogacona - zwłaszcza Klaus, który zasadniczo stał się postacią kompletną i jednocześnie skrajnie nieprzewidywalną. Nawet obecny jedynie duchem Ben staje się kimś więcej niż zabawnym dodatkiem. Świetnie wprowadzono też kilka zupełnie nowych postaci, na czele z Lilą. Napiszę tylko, że tworzy własny integralny wątek, stanowiąc jednocześnie ważny motor napędowy dla rozwoju Diega.
kadr z serialu The Umbrella Academy

Zobacz również: The Umbrella Academy – co z 3. sezonem?

Całość, choć ma oczywiście mocne czy poruszające momenty, jest podlana komediowym sosem, kompletnie różniąc się od mrocznego pierwowzoru. Twórców należy pochwalić za panowanie nad chaosem, jaki zastajemy w zasadzie od pierwszego epizodu aż do finału. Steve Blackman i spółka wzorcowo żonglują wygenerowanymi wątkami, sprawiając, że w zasadzie nie sposób się z nmi nudzić. Prawdę mówiąc, oceniałbym to jeszcze wyżej od pierwszego sezonu, gdyby nie parę drobnych rys. Przede wszystkim Komisja - która już wcześniej była dość groteskową organizacją - to mimo wszystko zbytni kolos na glinianych nogach. Zabawa zabawą, ale organizacja, która de facto kieruje poczynaniami każdej linii czasowej, po prostu nie powinna być tak podatna na jakiekolwiek przewroty. Od czasu do czasu można zaobserwować także dość dziwaczne zachowania postaci. Ewentualnie - choć to nie do końca wada - może brakować nowych antagonistów, którzy byliby na poziomie Hazela i Cha-Chy. Ale z drugiej strony teraz mamy powrót starego przeciwnika i ciekawy zestaw trzech Szwedów-zabójców, więc nie powinniśmy narzekać. 2. sezon The Umbrella Academy dorównuje pierwszemu rozdziałowi tej historii, znakomicie rozwijając istotne wątki i po mistrzowsku bawiąc się konwencją. Tempo jest szybsze - bo nie ma już tylu koniecznych ekspozycji - aktorzy mają pole do popisu, a soundtrack ponownie stanowi rdzeń całości. Pomimo kilku niedociągnięć to rozrywka na najwyższym poziomie, a zaskakujący cliffhanger w swoistym epilogu sezonu sprawia, że naprawdę jest na co czekać. Ilustracja wprowadzenia: Netflix
Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

90/100
  • pogłębienie relacji pomiędzy rodzeństwem
  • kilka nowych postaci, na czele z Lilą
  • więcej sir Reginalda Hargreevesa!
  • świeże pomysły
  • Dallas w latach 60.
  • aktorzy jak zwykle trzymają poziom
  • muzyka
  • większość zwrotów akcji
  • absurdalna nieudolność Komisji
  • parę dziwnych decyzji scenariuszowych
  • na upartego nieco gorsi antagoniści

Movies Room poleca