Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Advertisement

La Cocina. Apetyt na więcej - recenzja filmu. Ameryka od kuchni

Autor: Bianka Turzyńska
1 kwietnia 2025
La Cocina. Apetyt na więcej - recenzja filmu. Ameryka od kuchni

Kino kulinarne od zawsze zajmowało szczególne miejsce w moim prywatnym rankingu, a najnowszy film meksykańskiego reżysera, Alonso Ruizpalaciosa bez wątpienia plasuje się w jego czołówce. Gdybym do opisu miała użyć tylko jednego słowa, brzmiałoby ono „nieoczywistość”. Ruizpalacios inspirując się sztuką The Kitchen Arnolda Weskera, tworzy portret Ameryki „od kuchni” – dosłownie i metaforycznie. Przestrzeń restauracji staje się sceną, na której wygrywane będą bieżące problemy życia codziennego. Szczególną rolę grają tu historie imigrantów, którzy nieustannie będą zawieszeni między marzeniami a brutalną rzeczywistością.

The Grill, restauracja należąca do niejakiego Rashida (Oded Fehr), znajduje się na Times Square. Jest stylizowana na typowy american diner, apoteozę amerykańskości. Przyciąga więc do siebie zarówno turystów, jak i stałych mieszkańców. Właściciel do pracy zatrudnia głównie imigrantów – często nielegalnych – którzy wciąż mają nadzieję na uzyskanie obiecanych wiz. Wśród nowych pracowników znajduje się Estela (Anna Diaz), młoda kobieta nieznająca angielskiego, spokrewniona z charyzmatycznym kucharzem Pedrem (Raùl Briones). Jej optymizm wobec nowego zatrudnienia szybko topnieje. Początkowo żywe, sympatyczne środowisko obnaża się jako agresywne i pełne uprzedzeń, a sama praca na kuchni osiąga wręcz zawrotne tempo. Stresu przysparza także dochodzenie w sprawie kradzieży pieniędzy z kasy.  

Bohaterowie filmu Ruizpalaciosa w większości są dalecy od jednoznaczności. The Grill stanowi mikrokosmos społeczeństwa – od imigrantów, na których położony jest największy nacisk, aż po osoby u władzy. Wszyscy są w pewien sposób ofiarami systemu, który zmusza ich do ciężkich wyborów, czyniąc postaciami trudnymi do oceny. Nie oznacza to jednak, że twórcy będą stronili od cynicznych komentarzy. Nie bagatelizują przy tym problemów, które chcieliby poruszyć. Wręcz przeciwnie. Zamazuje się prostą opozycję „dobry” / „zły", komplikuje je i nakłania widza do aktywnego zastanowienia.

fot. materiały prasowe 

Autentyczność, z którą reżyser obnaża Amerykę jako świat iluzji, sprawia, że atmosfera filmu staje się duszna. Oglądający odczuwa rosnący dyskomfort w związku z zachowaniem postaci, czy klaustrofobicznymi ujęciami. Szczególnie myślę tu o momentach, w których śledzimy poczynania Pedra, zbliżenie Pedra i Julii (Rooney Mara) w chłodni oraz rewelacyjną scenę serwisu podczas godzin szczytu. The Grill  jest zaprojektowane tak, by wszystko, co „nieprzyjemne” ukryć na zapleczu — dla jednych będzie to widok nielegalnego imigranta, dla innych agresja, wyzysk i wszechobecne wykluczenie. Na zewnątrz zaś pozostanie widoczny schludny ideał-urocze kelnerki (w dużej mierze białe) oraz luksus sprzedawany jako coś naturalnego.

Jednak mrzonka o dostatku jest przeznaczona dla turystów, którzy mają zachłysnąć się amerykańską ideą. Ameryka to nie kraj, mówi w kilku scenach Pedro. Ameryka to pułapka.  Ci, którzy dali się jej porwać, spotkali się z zawodem. Są to na przykład nielegalni pracownicy kuchni, którzy chcieliby od życia czegoś więcej, ale nie mają już siły marzyć o niczym innym, jak o godnym życiu. Kiedy przebywają ze sobą, dostrzegają swoją jednostkowość, która w oczach innych ginie. Podobnie z resztą dzieje, gdy kucharze patrzą na pracujące w The Grill kelnerki. W ich oczach stają się przedmiotem, na który przenoszą niespełnione ambicje wraz z frustracją. 

fot. materiały prasowe

Ruizpalacios nieustannie podkreśla, że problematyka jego filmu nie jest niczym nowym. Pomimo stylizacji (czarno-biały obraz, uciekanie się do starszych technik kina, czy restauracja nawiązują do przełomu lat 50/60), zauważalny jest brak czasowości. Ciężko dokładnie określić, kiedy dzieje się film. Jest mieszanką kina współczesnego i z epoki. Kryzys Ameryki nie pojawił się więc nagle. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że był tam od początku, a współcześnie powtarza się w zmienionych formach. 

fot. materiały prasowe

La Cocina. Apetyt na więcej rozbraja mit o amerykańskim śnie. Film spod znaku arthouse w ciekawy sposób korzysta z utartych schematów kina kuchni, które od jakiegoś czasu królują na streamingach i nie tylko. Ciekawe metafory, niejednoznaczne postaci i artystyczna teatralność są mocną stroną obrazu Ruizpalaciosa. Atut stanowią także świetne kadry, każdy z nich przemyślany i wspaniale wyreżyserowany. 

Czy film jest bezbłędny? Na pewno nie. Dla niektórych będzie on przydługi, a niektóre metafory wydadzą się banalne. Ze względu na rosnący podczas oglądania dyskomfort, może to być seans męczący. Jednak zarówno pod względem merytorycznym jak i artystycznym, jest to film ciekawy i wartościowy. Jeśli poszukujecie kina nieoczywistego, o którym myśli się dłużej niż pierwsze godziny po projekcji, warto wybrać się na seans. 

Więcej o filmach i serialach  przeczytasz na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Fanka filmów, literatury i popkultury, od małego karmiona klasykami kina przez rodziców- filmoznawców. W wolnych chwilach spędza czas na chodzeniu na koncerty, siedzi przy nowym cosplay'u lub dobrej herbacie i jeszcze lepszej książce. Miłośniczka Tolkiena i animacji wszelkiej maści.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.