Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Advertisement

Queer – recenzja filmu! Dobrze żarło i puściło

Autor: Agata Magdalena Karasińska
21 marca 2025
Queer – recenzja filmu! Dobrze żarło i puściło

Jorgos Lanthimos w 2023 roku stworzył świetne Biedne istoty. Niewiele później wyreżyserował kolejny film – Rodzaje życzliwości, który już tak dobry nie był. Podobny schemat powtarza jego włoski kolega po fachu, Luca Guadagnino. Na początku 2024 roku dostaliśmy od reżysera świetne Challengers, a już po kilku miesiącach premierę miał Queer, który, niestety, ani dobry, ani tym bardziej wybitny nie jest. Panowie – to nie tędy droga.

Przywołałam Lanthimosa nie tylko dlatego, że obaj twórcy popełnili ten sam błąd, wypuszczając nowe filmy zbyt szybko po poprzednich, które odniosły sukces. Łączy ich też własny i charakterystyczny styl, a ich produkcje nie starają się być na siłę hollywoodzkie. Guadagnino w Challengers, Do ostatniej kości czy najbardziej znanym Tamte dni, tamte noce udowodnił, że jego mocną stroną jest ukazanie ludzkich emocji na ekranie: pragnienia, pożądania i miłość. Oglądając Queer, miałam jednak poczucie, że ten charakterystyczny dla niego ładunek emocjonalny jest obecny, ale tylko do połowy filmu. Później – mimo że grecki reżyser z tą produkcją nie miał nic wspólnego – miałam wrażenie, jakbym oglądała twórczość Lanthimosa, i to jedną z tych mniej udanych. Abstrakcja, podobna do tej, która irytowała mnie w Lobsterze sprawiła, że już i tak średni Queer jeszcze bardziej stracił w moich oczach. 

fot. materiały prasowe Gutek Film

Nie jestem fanką Tamtych dni, tamtych nocy – poza warstwą wizualną, która faktycznie potrafi urzec, zupełnie nie rozumiem fenomenu tego filmu. Obawiałam się, że Queer będzie do niego podobny. Moje obawy okazały się niesłuszne, co nie znaczy, że w tym przypadku było lepiej – wręcz przeciwnie. Muszę jednak przyznać, że początek filmu był obiecujący. Tak jak w Tamtych dniach, tamtych nocach mogliśmy poczuć klimat włoskiego lata, tak tutaj mamy ujęcia wprowadzające nas do ciepłego i dusznego Meksyku. Gorącą atmosferę nakręca nie tylko miejsce akcji, ale również namiętność między będącym w średnim wieku Williamem Lee a młodym Eugenem Allertonem, który staje się obiektem jego fascynacji. Ich relacja jest burzliwa i pełna pożądania. Lee chce zdobyć Allertona, chce go mieć, jednak czy naprawdę chodzi o uczucia? Czy raczej o to nieznośne poczucie samotności, które dotyka bohatera? Silnych emocji i erotyzmu między nimi nie brakuje, ale miłości tam nie ma. I ten rozkład emocjonalny jest czymś, co u Guadagnino cenię, bo ten reżyser „naprawdę w to umie”. 

I tak nam mija pierwszy i jednocześnie najdłuższy akt, który pomimo tego, że trochę mi się ciągnął, był najlepszą częścią tego filmu. Liczyłam, że emocjonalne napięcie zostanie już do końca, jednak później bohaterowie wyruszają w podróż, a ich relacja pozostaje nieco w tyle. Na pierwszy plan wysuwają się narkotyki i uzależnienie, z którym zmaga się William. Choć nadal odczuwa pustkę, Eugene staje się jedynie dodatkiem. Pojawia się także nagła potrzeba odnalezienia ayahuaski, co prowadzi do 3 części filmu, która przenosi nas na szamańskiej dżungli. Bohaterowie doświadczają typowego skutku dla tego napoju – transu i „odrodzenia”, a my dostajemy surrealistyczne sceny (stąd moje porównanie do Lanthimosa). Choć łączą się z motywem narkotyków, mają się nijak do wcześniejszej narracji. Pierwszy akt wzbudził we mnie nadzieję na zupełnie inne rozwinięcie, jednak ta nadzieja umarła w połowie produkcji wraz z częścią, która była jeszcze dla mnie znośna. 

fot. materiały prasowe Gutek Film

Sporym atutem w Queer były dla mnie zdjęcia – szczególnie te skupiające się na postaciach. Dodawało to intymności i namiętności całej historii, która już i tak kipiała żarem. Oczywiście, jest w tym również duża zasługa aktorów: Daniela Craiga i partnerującego mu Drew Starkeya. Obaj świetnie kreowali swoje postacie poprzez emocje. Problem w tym, że – mimo ich dobrej gry – nie mogłam ich znieść. Nie polubiłam ani jednej, ani drugiej postaci. Jasne, taki był zamysł, a o talencie aktorskim świadczy to pozytywnie, ale jak długo można wytrzymać w towarzystwie bohaterów, którzy jedynie irytują?

Pomimo wcześniejszych obaw, wobec Queer miałam również nadzieje. Te, niestety, także się nie ziściły, a z filmu wyszłam zawiedziona. Zawsze lepiej odczuć rozczarowanie niż nie poczuć nic, ale niesmak pozostaje. Niemniej, nie ucząc się na własnych doświadczeniach, wciąż po cichu liczę, że kolejna, zapowiedziana już produkcja Luci Guadagnino przyniesie mi więcej pozytywnych wrażeń. I oby tym razem tak było.

Przeczytaj inne recenzje filmowe na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Zakochana w filmach i muzyce, a także ich połączeniu w postaci musicali. Pierwszą część Harry'ego Pottera oglądała prawdopodobnie, zanim nauczyła się mówić. Typowy geek, którego mieszkanie pełne jest figurek, plakatów kinowych i płyt CD.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.