Już 7 marca do kin trafi Małpa – ekranizacja opowiadania mistrza literackiego horroru, za której reżyserię odpowiada Osgood Perkins. Historia bliźniaków Hala i Billa, których życie odmienia tajemnicza zabawka obdarzona mroczną mocą, wydaje się mieć wszystko, czego potrzeba, by stworzyć pełnokrwisty dreszczowiec. Gdy uruchamiają oni tytułową małpę, wokół zaczynają mnożyć się zgony – niepokojące, niewyjaśnione, zmieniające los chłopców na zawsze. Wydaje się, że uwolnili coś, czego nie da się tak łatwo z powrotem zamknąć w skrzyni.
Nie ukrywajmy – już samo hasło „na podstawie opowiadania Stephena Kinga” budzi zainteresowanie i podnosi oczekiwania. Niestety, Małpa okazuje się filmem nierównym, w którym początkowe napięcie dość szybko ustępuje miejsca pustce. Początek daje nadzieję – rozmowa starszego Hala z młodszym sobą, introspekcyjny ton, próba rozliczenia z traumami dzieciństwa… Wszystko to wydaje się obiecującym punktem wyjścia do historii o strachu, przeznaczeniu i niemożności ucieczki od przeszłości. Sama koncepcja tajemniczej zabawki działa na wyobraźnię – problem w tym, że film nigdy w pełni nie eksploruje jej genezy, pozostawiając widza z poczuciem niedosytu.
Druga część, ukazująca losy dorosłych już braci, zmienia nastrój o 180 stopni. Perkins, zamiast rozwijać intrygę, serwuje nam festiwal makabry – czasem wręcz groteskowy, balansujący na granicy czarnej komedii. Sceny, które miały szokować, często bardziej śmieszą, a intensywność gore momentami osiąga poziom graniczący z absurdem. Można odnieść wrażenie, że sama Małpa nie tyle budzi strach, ile napędza reżysera do coraz bardziej krwawej zabawy, nie zawsze dbając o logikę fabularną.
A jak wypadają bohaterowie? Theo James, wcielający się w rolę bliźniaków, tworzy nierówny duet – Hal, dręczony nastolatek, który nie potrafi wyjść z cienia swojej przeszłości, jest postacią bardziej wiarygodną i lepiej zagrana. Jego strach, apatia i nieumiejętność nawiązania więzi z synem wybrzmiewają autentycznie. Gorzej wypada Bill – jego historia wydaje się naciągana, a motyw zemsty jest jedynie pretekstem do kolejnej krwawej eskalacji. Na plus zdecydowanie zasługuje Tatiana Maslany jako Losi, matka braci – silna, niezależna, próbująca mimo przeciwności losu stworzyć swoim dzieciom namiastkę normalności.
W ostatecznym rozrachunku Małpa to film pełen skrajnych emocji, nieustannie oscylujący między horrorem a groteską. Gubi własną narrację, by zatracić się w krwawych wizjach reżysera. To nie kino grozy w klasycznym wydaniu, a bardziej czarna komedia dla tych, którym ani latające mózgi, ani krwawe kałuże nie są w stanie popsuć apetytu. Jeśli liczyliście na subtelne budowanie napięcia w duchu Kinga – możecie poczuć zawód. Jeśli natomiast szukacie festiwalu makabry, który nie bierze siebie zbyt serio – znajdziecie tu całkiem niezłą, choć niekoniecznie głęboką rozrywkę.
Entuzjastka literatury i kina. Wielbicielka odkrywania nowych seriali oraz filmów. Poza tym ogromna fanka Formuły 1 i Disneya