Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wesołe czy straszne? Święta na Paramount Network

15. American Film Festival: Saturday Night – recenzja filmu. Światła, kamera, cegła

Autor: Hanna Kroczek
12 listopada 2024
15. American Film Festival: Saturday Night – recenzja filmu. Światła, kamera, cegła

Czy dziewięćdziesiąt minut to dużo czasu? Zależy kogo pytamy i co planujemy zrobić. Dwie godziny lekcyjne w szkole, jedna na studiach, czas trwania wielu filmów. A co gdyby, czysto teoretycznie, w dziewięćdziesiąt minut przygotować komediowy program na żywo? Niemożliwe do wykonania wyzwanie, przecież to wymaga planów, scenariuszy, kostiumów, scenografii, prób, harmonogramu, i tak dalej, i tak dalej. Okazuje się jednak, że właśnie tyle czasu potrzeba, aby stworzyć kultowy Saturday Night Live. 

Lata 70., dzwony, rozpięte koszule, jeans, długie włosy, marzenia, wolność i powiew młodości. 11 października 1975 roku rodzi się rewolucja. Telewizja zostanie na zawsze odmieniona, a nowatorski pomysł programu na żywo na stałe zapisze się w historii. Lorne Michaels i Rosie Shuster razem z grupą przyjaciół wymyślają koncept komediowego show. Półtorej godziny mają zapełnić skecze, numery muzyczne, parodie i żarty. Gdy ekipa zjawia się w studiu NBC pojawia się problem. Młodzi, mimo dobrych chęci, są ucieleśnieniem chaosu. Niedopracowane występy, braki scenariuszowe, konflikty między członkami obsady, nieistniejąca scenografia. Szaleństwo w czystej postaci. Wszystkiemu przyglądają się szefowie różnych oddziałów firmy oraz David Tebet patrzący na młodego Lorne niczym ojciec chrzestny. Z każdą mijającą minutą napięcie coraz bardziej rośnie. Lada moment program rusza, a wciąż nic nie jest dopracowane. Okazuje się jednak, że młodość rządzi się własnymi prawami, a SNL już w szczególności.

Jason Reitman, po kiepskiej kontynuacji Pogromców duchów, wraca na salony w wielkim stylu. Opowieść, którą snuje wciąga widza i napina każdy mięsień. Czujemy się, jakbyśmy sami przemierzali korytarze studia telewizyjnego. Kamera niemal bez przerwy jest w ruchu, praktycznie deptając po piętach bohaterom. Zabieg bardzo dynamizuje historię, a oprócz tego tworzy jeszcze bardziej potęguje immersję. Delikatnie postarzony obraz przypominający nagrania z lat 70. oraz fenomenalne kostiumy, które naprawdę oddają ducha epoki, to kolejne warstwy tworzące z tej opowieści ucztę dla widza. 

Saturday Night' Review: Live TV at Its Mildest - The New York Times

fot. kadr z filmu Saturday night

Choć SNL kojarzy się raczej z humorem i luźnym podejściem do scenariuszy, historia programu bywała mroczna. Część obsady towarzysząca od początku widzom, zmagała się z uzależnieniami. Doprowadziły one do śmierci Johna Belushiego i Chrisa Farleya. Dodatkowo w latach 80. popularny program zaczął tracić na jakości, co poskutkowało w odejściu wielu komików. Saturday Night, mimo że utrzymane w klimacie komediowym, też porusza problemy, które mocno wybrzmiewały w tamtym czasie. Jednym z nich była reprezentacja na ekranie. Ciemnoskórzy stanowili w obsadzie SNL minimalny procent. Poza tym, nawet jeśli pojawiali się w programie, odgrywali w większości stereotypowe role. Za zawód komika brały się na poważnie również kobiety. Czasem pomijane obsadzane, innym razem ubrane w skąpe kostiumy. Wychodzą jednak z cienia i pokazują, że mają takie samo prawo do bycia scenie, jak i mężczyźni.

Obsada spisuje się w tym filmie na medal. Młodzi aktorzy niosą na swoich barkach ciężar całej produkcji, bo to właśnie ich interakcje najmocniej zapadają w pamięć. Lorne (Gabriel LaBelle) dyskutujący z Rosie (Gabriel LaBelle) o szczegółach programu, Dick (Cooper Hoffman) próbujący uspokoić chaotycznego pomysłodawcę, Dan (Dylan O'Brien) niestrudzenie podrywający kobiety czy Belushi (Matt Wood) zachowujący się jak pełnoprawna diwa. Widzimy dużo prywatnych szczegółów, które intrygują niczym dobre plotki ze świata sławnych wybrańców. Powiew młodości trafia jednak na mur starego sposobu myślenia. Rewolucja ściera się z ustabilizowanym konserwatyzmem. Jak zmienić przechodzącą do lamusa telewizję, kiedy przestarzałe gwiazdy nie chcą ustąpić? Z jednej strony zmiany potrafią być przerażające, ale bez widzów nie ma pieniędzy, a bez pieniędzy – telewizji. Ścieranie się pokoleń wybrzmiewa w Saturday Night bardzo głośno. J. K. Simmons, który niejednokrotnie grał mocne charaktery, i tutaj nie ustępuje ani na moment. Jego bohater to legenda telewizji, prawdziwy dinozaur. Przyzwyczajony do starego stanu rzeczy, prowadzi kiczowaty program rozrywkowy i błyszczy sztucznym uśmiechem w stronę widowni. To jego starcie z młodym powiewem rewolucji najbardziej zapadło mi w pamięć.

Zwiastun filmu o kultowym programie. Nagradzany reżyser o Saturday Night  Live może podbić serca widzów

fot. kadr z filmu Saturday night

Zobacz także: 15. American Film Festival: Sing Sing - recenzja filmu. Skazani na sztukę 15. American Film Festival: O, Kanado! - recenzja filmu. Nic nie może wiecznie trwać 15. American Film Festival: Anora - recenzja filmu! Sean Baker w Lidze Mistrzów!

Pierwsze i ostatnie pół godziny filmu najmocniej przykuwa uwagę. Środek opowieści, choć nie nudny, momentami się ciągnie. Jako fanka SNL uważnie śledziłam wydarzenia na ekranie, ale wychodząc z seansu zauważyłam, że to właśnie początek i koniec prawdziwie błyszczał. Jest to pewne niedociągnięcie, może problem scenariuszowy, ale Saturday Night to świetna rozrywka. Humor dopracowany do perfekcji, o czym świadczył głośny śmiech widowni na pokazie na AFF. Czuć w nim młodość, czuć nadzieję. SNL potrafi rozbawić, czasami naprawdę zażenować, ale taki jego urok. Nie każdy żart trafi do wszystkich. Ta sinusoida emocji towarzysząca programowi pojawia się też w filmie i ma to swój ujmujący urok. Saturday Night skradło moje serce i chyba nie jestem w tym jedyna. Brawa na festiwalu mówią same za siebie.

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Hanna Kroczek

Dziennikarka

Studentka dziennikarstwa, miłośniczka szeroko pojętej popkultury. Fanka filmów Marvela, krwawych horrorów i Szekspira. W wolnej chwili czyta książki, robi zdjęcia i chodzi na koncerty. Od niedawna zapalona widzka dokumentów. Marzy o prowadzeniu zajęć filmowych dla dzieci i młodzieży.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

81/100

świetna chemia między bohaterami

ciekawe zabiegi reżysera

konsekwentnie budowane napięcie

poruszanie istotnych problemów

kostiumy dopracowane co do najmniejszego szczegółu

nieco gorzej wypadający środek filmu

Movies Room poleca