Karolina Rzepa to polska aktorka filmowa i teatralna, której kariera rozpoczęła się od świata modelingu. Znana jest z ról wymagających dużego zaangażowania emocjonalnego i psychologicznej głębi. Współpracowała z cenionymi reżyserami, a jej talent i naturalność przed kamerą sprawiają, że jest jedną z najbardziej obiecujących aktorek młodego pokolenia. Porozmawialiśmy z nią o nowych projektach i wyzwaniach. Zapraszamy do lektury!
Hanna Kroczek: Początki pani kariery przed kamerą to modeling – pracowała pani za granicą, pojawiała się na okładkach. Jak doszło do zmiany ścieżki zawodowej na aktorstwo?
Karolina Rzepa: To był zupełny przypadek. Modeling nie dawał mi satysfakcji, czułam, że chcę robić coś, co pozwoli mi się rozwijać i wyrażać. Nie miałam jednak pojęcia, co to mogłoby być. Kiedyś jechałam samochodem z mamą i słuchałyśmy wywiadu z aktorem, nie pamiętam już, kim był. Powiedziałam wtedy, że to musi być niesamowite. A moja mama, która zawsze działa szybko, od razu zachęciła mnie do spróbowania. Tylko jak? Nie znałam nikogo z branży filmowej, nie wiedziałam, od czego zacząć. Mama poradziła: ,,To poszukaj w Internecie, na pewno jest jakaś szkoła". Zaczęłam szukać i odkryłam, że aktorstwo można studiować. Nie miałam o tym pojęcia! Kilka miesięcy później zaczęłam naukę w Lart Studio, które przygotowywało do egzaminów do szkół teatralnych. I tak to się zaczęło – przypadek, zbieg okoliczności, ale też ogromne wsparcie mamy.
Czy doświadczenie w modelingu przydało się pani w aktorstwie?
Na pewno oswoiłam się z kamerą i pracą z ludźmi od młodego wieku. Jako modelka nauczyłam się przyjmować uwagi i nie bać się krytyki, co w aktorstwie jest bardzo ważne. Nie miałam też oporów przed chaosem na planie. Wszystko to pomogło mi na starcie.
W filmie Dwie siostry jest intensywna scena konfrontacji bohaterek z rosyjskimi żołnierzami. Pojawia się w niej nagość. Jak ją pani wspomina?
W tej pracy ciało jest instrumentem, ale mam też sprawczość – jeśli nagość wydaje mi się zbędna, nie zgadzam się na nią. Tu jednak wiedziałam, że scena jest uzasadniona. Nie miałam wątpliwości, że to istotny element opowieści, który pokazuje, czego doświadczają kobiety w czasie wojny. Co ciekawe, przed realizacją tej sceny aktorzy grający rosyjskich żołnierzy powiedzieli nam, że to dla nich trudne, bo doświadczyli przemocy podczas tej wojny. Bali się używać siły wobec nas. Skupiałyśmy się z Dianą, moją ekranową siostrą, na tym, żeby stworzyć dla nich jak najbardziej komfortowe warunki.
fot. materiały prasowe
A przygotowania do tej roli? Musiała się pani nastawić na zagrożenie?
Wydawało mi się, że wiem, co dzieje się w Ukrainie, ale dopiero rozmowy z ludźmi otworzyły mi oczy. Spodziewałam się nieustannego zagrożenia, a życie tam wciąż się toczy – mimo wszystko. Kręciliśmy sceny chronologicznie, co pomogło mi odkrywać historię razem z bohaterką. Prywatnie przygotowywałam się na coś gorszego, ale na miejscu czułam się bezpiecznie. Na planie zawsze czuwała obrona terytorialna – jeśli coś było niebezpieczne, zmienialiśmy lokalizację.
Jak wyglądała współpraca z ukraińską ekipą filmową? Czy dzielili się swoimi historiami?
Język nie był barierą – oni mówili po ukraińsku, my po polsku, i rozumieliśmy się. Część ekipy znała angielski, ale nie było to konieczne. Ludzie opowiadali nam swoje historie, choć miałam wrażenie, że czasem nas oszczędzali, bo wiedzieli, że dla nas to niecodzienne. Nawet przypadkowi przechodnie, gdy dowiadywali się, że jesteśmy z Polski, dziękowali za pomoc i dzielili się swoimi doświadczeniami.
Premiera filmu przypadła w kolejną rocznicę wojny. Czy czuła pani przez to dodatkową presję?
Przed wyjazdem miałam taką myśl, ale szybko się rozwiała – to koprodukcja z Ukrainą, tworzona razem z nimi. Scenarzysta, producenci, ekipa – to też ich film. Byłam na festiwalu w Kijowie i widziałam reakcje ukraińskiej widowni. Ludzie podchodzili i mówili, że byli sceptyczni, ale są pozytywnie zaskoczeni. Uznali, że oddaliśmy tę historię uczciwie. To dla mnie najważniejsze. Przykro mi tylko, że ten konflikt trwa już tak długo. Spędziłam tam miesiąc, a mimo że nie czułam ciągłego strachu, to podświadomie moje ciało i psychika go przetwarzały. A dla nich to codzienność.
fot. materiały prasowe
Przejdźmy do innych projektów – latem skończyły się zdjęcia do Nie ma duchów w mieszkaniu na Dobrej. Czego możemy się spodziewać po tym filmie?
Praca nad tym filmem była niezwykła. To opowieść o rodzeństwie, które musi się nauczyć funkcjonować indywidualnie, a nie jako jeden organizm. Sama mam rodzeństwo, więc temat bardzo mnie poruszył. Młoda ekipa, świetny scenariusz, genialne kostiumy – nie mogę się doczekać premiery!
A Krew z krwi – co może pani zdradzić o nowym sezonie?
To dla mnie wyjątkowy projekt. Oglądałam ten serial jeszcze jako nastolatka i marzyłam, żeby kiedyś w czymś takim zagrać. I udało się! Moja bohaterka to postać z nieoczywistymi intencjami, co było dla mnie ciekawym wyzwaniem.
Film czy serial – co jest pani bliższe?
Nie mam preferencji. Każda produkcja to nowe doświadczenie i w każde angażuję się tak samo.
A jakie jest pani aktorskie marzenie?
Chciałabym kiedyś zagrać rolę wymagającą specjalnego przygotowania – może związaną z tańcem, może biograficzną. Marzy mi się też rola głęboko psychologiczna.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Studentka dziennikarstwa, miłośniczka szeroko pojętej popkultury. Fanka filmów Marvela, krwawych horrorów i Szekspira. Od niedawna zapalona widzka dokumentów. Członkini Zespołu Edukatorów Filmowych. W wolnej chwili czyta książki, robi zdjęcia i chodzi na koncerty.