Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Roma - Yalitza Aparicio i Marina de Tavira opowiadają o pracy przy filmie Alfonso Cuaróna

Autor: Radek Folta
12 grudnia 2018

Każdy kolejny dzień zdjęciowy będący niespodzianką i przygodą; próba zmierzenia się z wyobrażeniami reżysera; łzy wzruszenia po zobaczeniu gotowego filmu oraz wszechobecne... psie kupy. Aktorki Yalitza Aparicio i Marina de Tavira zdradziły nam kulisy tego, jak pracowało się przy najnowszej produkcji Alfonso Cuaróna.

Roma, film autora Grawitacji i Ludzkich dzieci, nagrodzony został już Złotym Lwem podczas festiwalu w Wenecji. Jest to pierwsza produkcja, w której powstanie zaangażowany jest Netflix, która spotkała się z tak doskonałym przyjęciem wśród widzów i krytyków i jest typowana do najważniejszych nagród w branży. Oparty na historii z życia reżysera film pokazuje konflikty rodzinne i społeczną hierarchię na tle politycznego chaosu początku lat 70. w Meksyku. Pochodzące z indiańskiego ludu Misteków Cleo (Yalitza Aparicio) i Adela (Nancy García García) pracują jako gosposie dla niedużej rodziny w zamieszkiwanej przez klasę średnią w Romie, dzielnicy stolicy kraju. Sofia (Marina de Tavira) jest matką czwórki dzieci i na codzień stara się uporać z nerwowością, którą wnosi wiecznie nieobecny mąż. Cleo i Sofia muszą zmierzyć się z dramatami, które przetaczają się przez ich życie, gdy w ich otoczeniu dochodzi do gwałtownych zmian społeczno-politycznych. Film trafi do wybranych kin w Polsce 14 grudnia, tego samego dnia dostępny będzie na platformie streamingowej Neflix.

Zobacz również: Roma - recenzja filmu nagrodzonego Złotym Lwem w Wenecji

Yalitza Aparicio to prawdziwy naturszczyk, trafiła na kasting do Romy przypadkiem, bo jej siostra wysłała ją, by zobaczyła, jak to jest. Cuarón wybrał ją z tysiąca aktorek, ponieważ niezwykle przypominała Libo, jego opiekunkę i gosposię w rodzinnym domu z czasu dzieciństwa. Yalitza zagrała główną rolę opartą na tej postaci - Cleo.

Marina da Tavira to doświadczona aktorka filmowa i telewizyjna, pracująca od dwudziestu lat w Meksyku. Grała w takich filmach jak ZonaDo sławy jeden krok i serial Netflix Nieposkromiona. Pierwowzorem Sofii, którą gra Marina, jest matka reżysera. Z aktorkami spotkaliśmy się przy okazji brytyjskiej premiery filmu podczas Londyńskiego Festiwalu Filmowego.

Yalitza, ponoć przed dołączeniem do obsady nie wiedziałaś, kim jest Alfonso Cuarón. Czy jest on tak mało znany w Meksyku, czy po prostu nie interesujesz się kinem?

Yalitza Aparicio: To prawda, nie miałam pojęcia, kim jest ani nie widziałam żadnego z jego filmów. Powiedziałam mu o tym, ale on stwierdził, że to żaden problem. Dodał tylko: nie chcę, żebyś widziała którykolwiek z nich, żeby twój umysł nie został skażony. Pracowałyście bez scenariusza. Jak to wpłynęło na grę na planie i poznawanie swoich postaci? Marina de Tavira: Myślę, że taka sytuacja to wielki dar dla aktorów. Musiałyśmy stawiać czoła dzień po dniu temu, co Alfonso dla nas przygotował. Dla mnie aktorstwo to bycie bez przerwy w czasie teraźniejszym. Nigdy nie było to bardziej dosłowne niż w procesie powstawania Romy. YA: Podobnie jak Marina uważam, że był to dar. Mogłyśmy odkrywać to, co się wydarzy, działając w danej chwili, zupełnie jak w prawdziwym życiu, a w nim przecież nie ma scenariusza. Jako że nie grałam wcześniej w filmie nie wiedziałam, czy to normalna praktyka, czy nie.
Yalitza Aparicio w filmie Roma / fot. materiały prasowe Netflix

Yalitza Aparicio w filmie Roma / fot. materiały prasowe Netflix
Praca bez scenariusza musiała być katuszem dla profesjonalistki, która nie jest do tego przyzwyczajona. Czy trudno ci całkowicie zaufać Alfonso? MT: Wcale nie. Jako aktorka zawierzyłam absolutnie sposobowi jego pracy oraz temu, jak oddawał w nasze ręce swoje wspomnienia, swoje odczucia jako dziecko, mówił ma o tym, co wydawało mu się, że przechodziła wtedy jego mama. Było to piękne i jestem wdzięczna, bo pozwolił mi pracować z moimi własnymi wspomnieniami, które zaczęły się rozwijać w niespodziewany sposób, dzień po dniu. Jak czułyście się odgrywając prawdziwych ludzi z życia reżysera? YA: Było to z jednej strony cudowne, z drugiej - przerażające, bo wiedziałam, jak wyjątkowa dla Alfonso była Libo. Bałam się, że nie będę w stanie osiągnąć tego, co ode mnie oczekiwał. MT: Starałam się o tym zbyt wiele nie myśleć. Alfonso najpierw opowiedział mi szczegółowo historię swojej matki, która była pierwowzorem dla postaci Sofii. A potem dodał: zapomnij o tym, co ci powiedziałem, wybrałem cię do tej roli ze specjalnego powodu, bo ona siedzi gdzieś wewnątrz ciebie. Wtedy przestałam myśleć o tym, że to postać oparta na jego matce i zaczęłam ufać temu, że ma to być bardziej o mnie i ma to więcej wspólnego z własnymi doświadczeniami z moją matką. Czy udało ci się z nią spotkać? MT: Tak, tylko raz. Wydusiłam z siebie tylko "to zaszczyt panią poznać". Było to w dniu, gdy kręciliśmy scenę, kiedy Sofia mówi swoim dzieciom, że ich ojciec nie przyjedzie jednak na święta do domu. Jest to wyjątkowa scena i wiedziałem, że matka Alfonso jest na planie i ogląda to, co robimy. Wiem też, że zdołała jeszcze zobaczyć film, choć nie do końca ukończony. [Matka Cuaróna zmarła w tym roku - przyp. RF].
Marina de Tavira w Wenecji podczas premiery filmu Roma / fot. materiały prasowe La Biennale
Marina de Tavira w Wenecji podczas premiery filmu Roma / fot. materiały prasowe La Biennale

Yalitza, ty również spotkałaś się z Libo, pierwowzorem swojej postaci. Było to pomocne czy raczej onieśmielające?

YA: Tak, poznałam ją jeszcze zanim zaczęliśmy pracę na planie Romy. Kiedy z nią rozmawiałam, wzbudziła we mnie spokój, bo byłyśmy bardzo podobne w wielu rzeczach. Powiedziała mi nawet, że przypominam jej nią samą z czasów młodości. Więc nawet jeżeli obawiałam się, że będę przedstawiała tak niesamowitą osobę, pamiętałam o tych podobieństwach, co mnie uspokoiło. Próbowałam oddać tą postać, jakbym to ja żyła jej życie.

Dla reżysera był to bardzo osobisty projekt. Czy był taki też dla was? Ile z własnego życia włożyłyście do filmu?

YA: Było to dla mnie bardzo wyjątkowe, bo w moim domu kobiety funkcjonowały właśnie w taki sposób, jak jest to przedstawione w Romie. Były silne razem, wspierały się, radziły sobie razem z problemami. Wszystko, przez co przechodziła filmowa rodzina, odbijało się w moim rodzinnym domu, z moją mamą i siostrą. Wspierałyśmy siebie nawzajem i młodsze rodzeństwo. I moja mam również pracowała jako pomoc domowa, zupełnie jak Cleo. MT: Moje własne doświadczenia jako matki i córki zaczęły się ujawniać w czasie pracy na planie filmu. Moja bohaterka zostaje zostawiona przez męża, przechodzi przez rozwód, wychowuje sama dzieci... Radzi sobie z tym wszystkim dzięki obecności niezwykłych kobiet, takich jak Cleo, które porzucają swoje społeczności, czasem nawet własne dzieci, żeby zamieszkać w obcych domach z cudzymi dziećmi, które kochają jak swoje. To bardzo skomplikowana rzecz, która wymaga mnóstwa serca.

Zobacz również: ROMA - nowy zwiastun filmu Alfonso Cuarona!

Które sceny były najtrudniejsze do nakręcenia? YA: Dla mnie najbardziej problematyczna była scena w oceanie. Na początku wydawało mi się, że wejście do wody będzie bardzo proste. Ale potem zobaczyłam fale i przestraszyłam się nie na żarty. W tej scenie przynajmniej wiedziałam, co się wydarzy, bo w innych naprawdę nie miałam pojęcia, co mnie spotka. MT: Najbardziej wyzywająca była wspomniana wcześniej scena z oznajmieniem dzieciom faktu, że ich ojciec porzucił rodzinę. Składa się na nią bardzo długie ujęcie. Musiałam być świadoma czasu, który Alfonso potrzebował na to ujęcie, ale także reagować na to, co zrobią dzieci, co za każdym razem było inne. Musiałam wypowiedzieć swoje kwestie, być świadoma, co robi kamera... W dodatku reżyser nie chciał, by dzieci zwracały na nią uwagę, by myślały o upływających minutach. Ja byłam za to odpowiedzialna. Wytłumaczył mi również, że chciał, żebym miała bardzo silną emocjonalna reakcję przed uruchomieniem kamery, a moment przed wejściem na plan żebym te emocje "połknęła", nie pokazywała ich. Wynikało to z tego, że w przypadku Sofii ból jest zawsze obecny w jej życiu, ale nie chcieliśmy tego pokazywać nachalnie. Kręciliśmy tą scenę naprawdę długo, bo przez dwa dni.
Od lewej: Nancy García García, Marina de Tavira, Alfonso Cuaron i Yalitza Aparicio w Wenecji / fot. materiały prasowe La Biennale
Od lewej: Nancy García García, Marina de Tavira, Alfonso Cuaron i Yalitza Aparicio w Wenecji / fot. materiały prasowe La Biennale

Jak była wasza reakcja po zobaczeniu gotowego filmu? Kręcąc go bez scenariusza, mogłyście nie do końca widzieć, jaki ma być efekt waszej pracy.

YA: Byłyśmy obie w Wenecji, kiedy zobaczyłyśmy film po raz pierwszy. Była to ogromna niespodzianka. Płakałam, całkowicie zanurzyłam się w oglądanej historii. W kilku momentach przypomniało mi się, że to jednak film, np. gdy pies skacze, bo ktoś na planie go woła (śmiech). Było to zaskakujące głównie dlatego, jak perfekcyjnie to wyszło na ekranie, przy ciężkiej pracy całej ekipy. Roma wiele mówi o życiu. Zapomniałam o całym procesie kręcenia w momencie, gdy rozpoczęła się projekcja. MT: Również byłam zaskoczona, bo Alfonso nie chciał w trakcie pracy, żebyśmy widzieli cokolwiek, co zostało nakręcone. Nie wiedziałam, jaki będzie efekt. Na planie kazał nam zapomnieć o kamerze. Druga projekcja pozwoliła mi lepiej zrozumieć ilość warstw, które ma film. Pierwszy raz był emocjonalny. Wtedy też zrozumiałam, dlaczego reżyser kazał mi zawsze powstrzymywać emocje w czasie kręcenia.

Zobacz również: Opowiadać swoje historie - rozmawiamy z Agnieszką Smoczyńską, reżysreką filmu Fuga

Czego nauczyłyście się od siebie na planie?

YA: Nauczyłam się wiele od Mariny tylko ją obserwując. Ma ona niezwykły talent, z ogromną łatwością potrafiła pokazywać emocje i ból. Dała mi też kilka bezcennych rad. Zdołałyśmy się też lepiej poznać, spędzając czas na planie w filmowym domu, czekając na kolejny sceny. MT: Praca z Yalitzą to prawdziwy dar. Ona była dla mnie zawsze Cleo. Nie myślałam o niej w kategoriach aktorka - nie aktorka. Jest w niej coś pięknego kiedy gra, ale jest również wyjątkowa jako osoba. Wystarczyło na nią spojrzeć, żeby zanurzyć się w scenie, w której miałyśmy razem grać.

Meksyk w latach 70. wydaje się zupełnie inny niż ten dzisiaj. Czy teraz jest tam lepiej niż kiedyś?

MT: Wychowałam się na przełomie lat 70. i 80. i film sprawił, że przypomniałam sobie wiele detali, których już dziś nie ma, jak choćby fakt, że filmy oglądało się pod gołym niebem, a w czasie seansu była przerwa, by dzieci mogły sobie kupić zabawki. Meksyk był miastem, po którym mogliśmy więcej chodzić. Teraz mamy o wiele więcej ruchu samochodowego. Alfonso zrobił coś niezwykłego, oddając tak dokładnie tamte czasy. YA: Z mojego punktu widzenia nie zmieniło się zbyt wiele. Ludzie ciągle oceniają cię ze względu na społeczne, ekonomiczne i kulturowe pochodzenie.
Alfonso Cuaron i Yalitza Aparicio na planie filmu Roma / fot. materiały prasowe Netflix
Alfonso Cuaron i Yalitza Aparicio na planie filmu Roma / fot. materiały prasowe Netflix

A co, jeżeli chodzi o rolę mężczyzn w rodzinie w tamtych czasach i dziś?

MT: Coś się zmieniło, ale nie tak wiele. Pamiętam jak Alfonso mówił mi o tym, że bycie dzieckiem w rodzinie, która doświadczyła rozwodu, równało się ze stygmatem. Kobieta była zawsze obwiniana za ten fakt. Pamiętam, że tak było również w przypadku mojej mamy. Wydaje mi się, że to podejście się zmieniło. Ale w Meksyku jest mnóstwo rodzin, w których to kobieta jest głową rodziny. Ona pracuje, ona sama wychowuje dzieci. To fakt. Dzieci są wychowywane przez kobiety.

Zobacz również: Netflix na święta! Lista premier filmów i seriali w grudniu

Jak sukces twórców takich jak Cuarón, Alejandro González Iñárritu i Guillermo del Toro odbierany jest w waszym kraju?

MT: Jesteśmy dumni z ich pozycji oraz osiągnieć. Wiesz, oni pracowali razem od zawsze. Pamiętam, jak ich pierwsze filmy miały swoje premiery w Meksyku - Amores Perros, Tylko ze stałym partnerem i Cronos. Byłam jeszcze wtedy w szkole aktorskiej. Za każdym razem było to ważne wydarzenie. Wtedy dało się już wyczuć, że mam do czynienia z reżyserami, który podbiją świat.
Kadr z filmu Roma / fot. materiały prasowe Netflix / Carlos Somonte
Kadr z filmu Roma / fot. materiały prasowe Netflix / Carlos Somonte

Jaki myślicie będzie odbiór Romy w waszej ojczyźnie?

MT: To bardzo ekscytująca perspektywa. Mam nadzieję, że widzowie zrozumieją, że Alfonso zrealizował miłosną pocztówkę dla swojego kraju, miasta oraz dla ludzi, którzy są w Meksyku traktowani jak niewidzialni.

Na koniec, zupełnie niepoważne pytanie. Jednym z lejtmotywów filmu są psie kupy, które uprzykrzają życie domowników. Czy dały wam się we znaki również na planie?

YA: Kupy były w każdej scenie! (śmiech) Za każdym razem, jak wychodziliśmy na patio - tam była psia kupa! MT: Alfonso uwielbia zabawy z nieoczekiwanym, stawiał nas często przed rzeczami, których się nie spodziewałyśmy. Tak też było w przypadku psich odchodów. Pamiętam scenę, kiedy ojciec opuszcza rodzinę, wtedy reżyser rozłożył ich jeszcze więcej, tak że Fernando [Grediaga, grający rolę męża Sofii - przyp. RF] na pewno w nie wdepnął i był zły na mnie, a ja byłam jeszcze bardziej zła na Cleo (śmiech).

Nie były to chyba prawdziwe kupy?

MT: (śmiech) Nie! Mieliśmy czasem problemy z psami, bo zaczęły je zjadać. Była w nich czekolada i cukier. Dziękuję za rozmowę. Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe / IMDb

Dziennikarz filmowy i kulturalny, miłośnik kina i festiwali filmowych, obecnie mieszka w Londynie. Autor bloga "Film jak sen".

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.