Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

rytuał

Opętani - recenzja filmu. Ezoteryczna przemoc

Autor: Szymon Góraj
16 sierpnia 2025
Opętani - recenzja filmu. Ezoteryczna przemoc

Od dawna już nie pałam entuzjazmem na myśl o kolejnym horrorze. Nazbyt często wpadają one w pewne męczące schematy, zżynając czy to z Obecności, czy innego przedstawiciela nurtu, który odniósł komercyjny sukces. Ale czasem trafi się też coś niebanalnego, niepoprzestającego na gotowych kliszach - tak jak Opętani.

Pierwsze minuty filmu mogły być równie dobrze początkiem jakiegoś dramatu. Pewien młody, niewyróżniający się niczym chłopak pojawia się w Nowej Zelandii, by odpowiedzieć na zaproszenie wzięcia udziału w pogrzebie od dawna niewidzianej matki. Na miejscu dochodzi do nieporozumienia i gdy już miał zostać wyproszony, wdowa po jego rodzicielce decyduje się na zaoferowanie mu noclegu. Z czasem okazuje się, że zmarła kobieta nawiedza oboje - co z początku jest mile widziane, z czasem jednak zaczynają pojawiać się problemy. 

Muszę przyznać, że nazywanie Opętanych horrorem jest miejscami trochę na wyrost. Owszem, pewne zabiegi i estetyka są nierozerwanie związane z owym gatunkiem, jednak aż do finału dominują wątki obyczajowe, a nawet z lekka psychologiczne. Od początku widać, że dwoje głównych bohaterów (szczególnie Jack) zmagają się z jakimś rodzajem traumy. Jakim - to już możemy wyłapać wraz z rozwojem kolejnych wątków, gdy kolejne karty zostają odsłonięte. Nasz duch nie jest tutaj typowym straszydłem, a paranormalną istotą o zadziwiająco prozaicznych potrzebach. Intryga Elizabeth (bo tak ma na imię denatka) sprowadza syna, z którym została rozdzielona jeszcze w latach jego dzieciństwa, by móc naprzemiennie przechodzić z jego ciała do ciała małżonki - i odwrotnie. Z początku oboje przystają na to z ochotą. Nie wchodząc jednak w szczegóły, wraz z upływem czasu nawiedzenia zaczynają coraz bardziej wpływać na ich prywatność, także tę intymną - co jest problematyczne samo w sobie, a dodajmy, że zarówno Jill, jak i Jack są osobami homoseksualnymi.

Bardzo duże wrażenie robić może niewymuszona ekspozycja (przynajmniej przez większość produkcji). Krótkie, zdawkowe rozmowy pomiędzy dwojgiem głównych bohaterów dają nam za każdym razem wystarczający kontekst, by dowiedzieć się o czymś ważnym, ale z drugiej strony nie wypaplać wszystkiego, utrzymując zainteresowanie. Wielka w tym zasługa aktorów. Dacre Montgomery, dotąd najbardziej znany z charyzmatycznego występu w serialu Stranger Things, po raz kolejny pokazuje, że jest jednym z najlepszych odtwórców swojego pokolenia. Tak samo jak Vicky Krieps, jego starsza koleżanka po fachu, muszą lawirować pomiędzy osobowościami ich postaci a przemianami w momencie rzeczonych nawiedzeń. Bez ich pracy nie można byłoby mówić o takim sukcesie wizji. Istotną cegiełkę dokłada Sarah Peirse jako siostra zmarłej z dość nieoczywistymi intencjami.

Ostatni akt trochę mi popsuł ogólny odbiór, odniosłem bowiem wrażenie, że jest lekko przegadany, tracąc nieco ze swojego konkretnego podejścia. Mimo to gorąco polecam tę produkcję - nie tylko fanom hororrów (którzy zresztą mogą w niektórych przypadkach kręcić nosem na pewne zabiegi), ale po prostu czegoś w miarę świeżego. Samuel Van Grinsven poradził sobie z zadaniem zarówno jako reżyser, jak i jeden ze scenarzystów, przygotowując coś niebanalnego przy niebagatelnym wkładzie obsady.

Więcej recenzji filmowych nowości na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Więcej informacji o
Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.