Władca Mroku, najnowsze dzieło Williama Brenta Bella, wzbudziło swoimi pierwszymi zwiastunami nadzieje na mroczny i wciągający horror, a zarazem godnego następcę klasycznego The Wicker Man (w Polsce pod tytułem Kult). Reżyser, znany z takich produkcji jak The Boy, zaprasza widzów do miasteczka, w którym zaginięcie jednej dziewczynki odsłania ciemne tajemnice ukryte w gęstych mgłach angielskiego folkloru.
Fabuła Władcy Mroku obraca się wokół Rebecci Holland, duchownej, której spokojne życie legnie w gruzach, gdy jej córka znika podczas lokalnych dożynek. Pozostawiona samej sobie w nieprzychylnym kobiecie mieście, Rebecca wkracza w świat skrywający mroczne sekrety, gdzie konfrontacja między jej własnymi przekonaniami a dawnymi wierzeniami staje się nieunikniona.
To właśnie konflikt między pogaństwem a chrześcijaństwem napędza akcję filmu. Sam pomysł na fabułę wywodzi się nie tylko z inspiracji filmami takimi jak The Wicker Man i jego kontynuacje, ale nawiązuje do folkloru angielskiego i średniowiecznych tradycji. Lord of Misrule, czyli tytułowy Władca Mroku, był urzędnikiem epoki Tudorów, powoływanym do zarządzania świątecznymi zabawami odbywającymi się na dworze, w domach wielkich możnowładców, w szkołach prawa oraz w wielu kolegiach na uniwersytetach w Cambridge i Oxfordzie. Film Brenta Bella jest swobodną zabawą z tradycją, do której reżyser próbuje zastosować nieco mroczniejsze podejście.
Koncepcja folk horroru zawsze jest ciekawą i solidną materią pod budzącą grozę opowieść. Bell zdawał się mieć w ręku wszelkie atuty potrzebne do stworzenia wciągającego świata przedstawionego, który zainteresuje i przerazi widza swoją mistyczną aurą. Jednakże, mimo obiecujących założeń, realizacja Władcy Mroku pozostawia wiele do życzenia. Scenariusz cierpi na brak spójności i konsekwencji, a próby budowania napięcia są zazwyczaj nieudane. O ile istnieje kilka momentów, które potrafią wzbudzić prawdziwe uczucie niepokoju, są one zbyt rzadkie, by utrzymać w tym stanie widza. Władca Mroku lepiej prezentuje folkową estetykę, niż rozwija jakieś głębsze tematy czy budzi autentyczny strach. Raczej spotykamy się tu z delikatnym zaniepokojeniem, które Bell osiąga w większości dzięki wizualnym efektom (praktycznym, bo CGI pozostawia trochę do życzenia). Nawet najbardziej malownicze ujęcia i klimatyczna scenografia nie zdołają zrekompensować braków w konstrukcji fabularnej, która często chce osiągnąć więcej, niż finalnie jej się udaje.
Jednym z mocnych punktów produkcji są bez wątpienia aktorskie kreacje. Tuppence Middleton w roli Rebecci Holland oraz Ralph Ineson jako Jocelyn Abney, przywódca kultu, przynoszą na ekranie autentyczne emocje, co dodaje filmowi pewnego polotu. Oboje najbardziej odznaczają się na tle obsady, a co za tym idzie, bohaterów. Ich historie w intrygujący sposób przenikają się nawzajem, utrzymując tym samym zaciekawienie widza. Z przyjemnością słucha się także ludowych piosenek i folkowej muzyki, która działa na korzyść klimatu filmu. Choć często sztampa goni sztampę, a twórcy nie do końca rozumieją, czemu służą użyte przez nich motywy, fundamenty są solidne. To, co przemówiło do mnie najbardziej, to scenografia, przebrania i rekwizyty wykorzystane podczas scen świątecznych zabaw. Każdy detal, od kolorów po tekstury, został starannie dobrany, aby oddać atmosferę głęboko zakorzenionej grozy.
Władca Mroku nie jest złym filmem, ale jest również daleki od doskonałości. Pomimo zaczerpnięcia inspiracji z klasyki takiej jak Kult z 1973 roku, film nie zawsze potrafi sprostać swoim ambicjom. Jest to paradoksalnie przyjemny w odbiorze obraz, który mógł pretendować do bycia czymś znacznie dojrzalszym, gdyby tylko scenariusz został bardziej przemyślany, a napięcie staranniej budowane. Władca Mroku pozostawił mnie z mieszanymi uczuciami. Pomimo interesującej koncepcji i solidnych aktorskich występów, film nie potrafi w pełni wykorzystać swojego potencjału, zostawiając po sobie wrażenie niedosytu. Niemniej jednak, dla miłośników gatunku i osób poszukujących lekkiego dreszczyku emocji, może to być satysfakcjonująca pozycja.
Władca Mroku zawita w kinach już 26 kwietnia. Będzie dostępny między innymi w sieci Helios.
Fanka filmów, literatury i popkultury, od małego karmiona klasykami kina przez rodziców- filmoznawców. W wolnych chwilach spędza czas na chodzeniu na koncerty, siedzi przy nowym cosplay'u lub dobrej herbacie i jeszcze lepszej książce. Miłośniczka Tolkiena i animacji wszelkiej maści.