Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wesołe czy straszne? Święta na Paramount Network

Those About to Die – recenzja serialu. Gra o rzymski tron

Autor: Adam Kudyba
30 lipca 2024
Those About to Die – recenzja serialu. Gra o rzymski tron

Pod koniec tego roku na ekrany kin zawita kontynuacja legendarnego Gladiatora z Paulem Mescalem w głównej roli. Zanim jednak to nastąpi, na Amazon Prime Video wylądował nowy tytuł, który wprowadza widzów nie tylko w prawidła rządzące gladiatorskimi potyczkami. Zagląda też w kulisy władzy, wnika w rzymskie uliczki, portretuje rozgrywki ambitnych postaci walczących o władzę w Rzymie. Za serialowe sznurki pociąga zaś Roland Emmerich, ojciec kina katastroficznego. Trzeba przyznać, że robi to naprawdę zręcznie.

Kluczowym bohaterem Those About to Die jest Tenax (Iwan Rheon). Mężczyzna prowadzi w Rzymie bukmacherską tawernę, ale jego aspiracje sięgają znacznie, znacznie dalej. Pochodząc ze społecznych nizin, wywalczył sobie pozycję w półświatku i wydaje się, że właśnie teraz jest czas, w którym może skoczyć jeszcze wyżej i znaleźć się pośród innych możnych. Na rzymskim tronie znajduje się leciwy już Wespazjan (Anthony Hopkins). Świadomość krótkiego czasu, który mu pozostał budzi rywalizację pomiędzy jego synami – Tytusem (Tom Hughes) i Domicjanem (Jojo Macari). W tle tych rozgrywek ma miejsce dramat rozdzielonej numidyjskiej rodziny, której członkowie walczą, by znów być razem.

We wstępie wspomniałem o trzech wątkach, a łącznie to nie jest nawet połowa tych, o których opowiada serial. Rozmach imponuje, ale nie dziwi, biorąc pod uwagę nazwisko głównego reżysera. Roland Emmerich dał światu chociażby Gwiezdne wrota, ale znany jest przede wszystkim z bombastycznego kina katastroficznego - Dzień Niepodległości, Pojutrze, 2012, czy ostatnio Moonfall. Niemiec wyrobił sobie opinię twórcy, który lubi ignorować fabularne zawiłości i charaktery postaci na rzecz tego, żeby było donośnie, głośno i widowiskowo.

Na szczęście Those About to Die jest czymś do czego zupełnie nie przyzwyczaił Emmerich, ponieważ...fabuła w tym serialu wypada naprawdę dobrze. Wielość wątków nie przeszkadza, zwłaszcza że są one rozwijane w sposób wiarygodny, a bohaterowie w większości nie są jednowymiarowi. Emmerich (wraz ze współreżyserem Marco Kreunzpaintnerem i scenarzystą Robertem Rodatem) przedstawia Rzym jako miasto ścierania się różnych narodów, zwyczajów i postaw, przygląda się i plebejuszom i patrycjuszom, których dzieli bardzo wiele, ale łączy jedno – sport. Najwięcej fabularnego czasu Emmerich poświęca wyścigom, frakcjom, do których należą jeźdźcy biorący udział w zawodach, i finansowo-politycznym rozgrywkom toczącym się w tle. Robi to na tyle wiarygodnie, że łatwo jest wsiąknąć w atmosferę wokół wyścigów i potyczek gladiatorów, a co najważniejsze – zrozumieć ich kulturową rolę w rzymskim społeczeństwie tamtych czasów. Warto zaznaczyć, że Those About to Die absolutnie nie romantyzuje ani nie usprawiedliwia takich praktyk.

O samych gladiatorach w serialu jest relatywnie niewiele, ale główny wątek dramatyczny kręci się wokół jednego z nich. Mimo iż da się przewidzieć, do czego on zaprowadzi, finał ma swój ciężar emocjonalny, dobrze zbudowany przez poprzednie odcinki. Emmerich nie pozostawia wątpliwości, że pod wielkimi igrzyskami, doniosłymi budowlami i sportem kryje się bezwzględność, sprzedajność i przemoc (tej ostatniej tu szczególnie nie brakuje), śmierć czai się na każdym kroku, a polityczne elity boją się utraty swoich wpływów, lub – jak w przypadku głównego wątku – dzielenia się nim z kimś z plebsu. To jest też wielka zaleta Those About to Die – o ile mamy sporo dzieł obrazujących wojny na szczytach władzy, o tyle serial Emmericha sprawnie przeplata je ze spojrzeniem na społeczne doły, w których oprócz ludzi dobrych i prawych żyją kryminaliści, zbiry, generalnie paskudne postacie.

Tenaxowi, głównemu bohaterowi serialu daleko do roli bohatera ludowego, który obali ustalony porządek – dużo bliżej mu do łącznika, który stara się wspierać dzieci z biednej warstwy, jednocześnie nie wstydząc się kontaktów z możnymi. Grana przez Iwana Rheona postać to bezwzględny i wpływowy facet, który łatwo decyduje o czyimś życiu, a raczej o jego odebraniu. Więcej ma w sobie demoniczności niż skłonności do wzbudzania sympatii, ale jednak wciąż jest na tyle magnetyczny, że przyciąga nie tylko kłopoty, pieniądze i władzę, ale również uwagę widza. Rheon, znany przede wszystkim widzom Gry o tron, tutaj gra o tron z niemałym kunsztem, a jego postać jest wystarczająco zbudowana przez scenariusz, by za nią podążać.

Głównym magnesem aktorskim było jednak inne nazwisko. Mowa tu oczywiście o sir Anthonym Hopkinsie, obecnie najwybitniejszym żyjącym aktorze. Grany przez niego cesarz Wespazjan [SPOILER] nie gości za długo na ekranie, ale Hopkins jest w swoim żywiole – świetnie wciela się w starszego władcę, chcącego ugruntować swoje dziedzictwo przed przekazaniem władzy któremuś z dwóch synom. W tym duecie zaś bryluje Jojo Macari, którego fani Sex Education mogą kojarzyć z roli niezbyt mądrego Kyle’a. Tutaj aktor jest świetny w roli Domicjana – syna i doradcy politycznego Wespazjana, jednocześnie człowieka ambitnego, pragnącego władzy i zazdrosnego o pozycję brata. Grający Tytusa Tom Hughes niestety nie dorównuje charyzmą młodszemu koledze.

Gdyby jeszcze spróbować pogrzebać na drugim planie i poszukać ciekawych kreacji aktorskich, trochę by się ich znalazło. Na pewno warto wyróżnić Dimitriego Leonidasa w roli Skorpiusza – utalentowanego woźnicy, idola społecznego, którego status (porównywalny do Cristiano Ronaldo w naszych czasach) pozwala na swobodne zatracanie się w trzech podstawowych wartościach: ściganiu się, piciu wina i regularnym seksie. Choć często jest comic reliefem tej historii, ma swoją mroczną stronę. Całość przyzwoicie dopełnia też świetne aktorstwo Sary Martins (Cala), czy wątek trzech hiszpańskich braci, którzy przybywają do imperium by zaistnieć, zarobić i zasmakować „romanian dream”.

Trzeba jeszcze wspomnieć o technicznej stronie serialu, mającej niestety mankamenty. Zwłaszcza jeden, którego nazwa składa się z trzech liter – CGI. Emmerich niejednokrotnie przesadza w tym temacie i robi Those About to Die wielką szkodę, bowiem z jednej strony mamy dobrą scenografię, robiące wrażenie kostiumy, z drugiej zaś greenscreen, efekty komputerowe przy wyścigach czy pokazywaniu panoramy Rzymu kłują w oczy. Gdy jednak schodzimy na ziemię, to już jest trochę lepiej – zwłaszcza w scenach walki, których brutalność jest odczuwalna i solidnie zobrazowana.

Those About to Die raczej nie będzie najwybitniejszą produkcją koncentrującą się na Imperium Rzymskim i przemocy, zdradach czy spiskach będących jego częścią. Nawet jeśli zdarza się, że wizualnie serial bywa na słabszym poziomie, nadrabia to solidnie skonstruowaną historią i imponująco skutecznym zarysowaniem postaci, które ją współtworzą. To ambitna produkcja czasem zjadająca własny ogon, ale za to wciągająca i potrafiąca wywołać emocje.

Więcej recenzji seriali na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Adam Kudyba

Dziennikarz

Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

70/100
  • Dobry, wielowątkowy scenariusz
  • Dużo postaci zapada w pamięć
  • Poza Hopkinsem duża część obsady (w tym Rheon) wypada bardzo dobrze
  • Całkiem wnikliwy sposób opowiadania o rzeczywistości tamtych czasów
  • Efekty specjalne
  • Niektórym wielość historii może przeszkadzać

Movies Room poleca