Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

hotel royal

Jedno życie – recenzja filmu! Bohater pozostający w cieniu

Autor: Agata Magdalena Karasińska
27 maja 2024
Jedno życie – recenzja filmu! Bohater pozostający w cieniu

Żołnierze ginący w walce za ojczyznę przez wielu z nas mogą być nazywani bohaterami, a ich poświęcenie traktowane jest jako synonim męstwa. Niewątpliwie, są to czyny pełne heroizmu, których nie każdy by się podjął. Jednak czy uratowanie setek ludzi przed pewną śmiercią nie wymaga jeszcze większej odwagi? Jedną z osób, która dokonała tego pięknego aktu altruizmu był Nicholas Winton, o którym opowiada film Jedno życie.

Myślę, że większość z nas kojarzy postać niemieckiego przedsiębiorcy Oskara Schindlera - część jeszcze z licealnych lekcji historii, część za sprawą dzieła Lista Schindlera w reżyserii Stevena Spielberga, a jeszcze inni na własne oczy widzieli jego fabrykę, znajdującą się w Krakowie. Niezależnie od tego, gdzie i kiedy pierwszy raz zetknęliśmy się z tym nazwiskiem, Schindler w naszych głowach jest synonimem dobra w okrutnych czasach wojny. Uratował ponad tysiąc Żydów przed wywiezieniem do obozów koncentracyjnych – ale wszyscy o tym wiemy. Jednak, jak wielu z Was wie o Nicholasie Wintonie określanym mianem „brytyjskiego Schindlera”? Ten przydomek nie jest przypadkowy – Brytyjczyk dokonał czegoś równie pięknego i szlachetnego. Pomimo tego, jego czyny nie są tak znane jak w przypadku pierwszego bohatera. Sama poznałam historię Wintona dzięki produkcji Jedno życie. Teraz już wiem, że o takich ludziach powinno się mówić.

Jedno życie przenosi nas do lat 80 ubiegłego wieku. Poznajemy Nicholasa Wintona (w tej roli fenomenalny Anthony Hopkins) – starszego mężczyznę, który planuje wreszcie „zrobić porządki” w swoim gabinecie i jednocześnie poukładać swoją przeszłość. Winton chciałby pozbyć się starej aktówki – nie chce jej jednak oddać byle komu. Jest na to zbyt cenna. U naszego bohatera zaczynają pojawiać się wspomnienia, a my dowiadujemy się, co jest zawartością teczki i dlaczego jest tak ważna. Przemieszczamy się między filmową teraźniejszością a rokiem 1938, kiedy to udał się on do Pragi, by pomóc uchodźcom. Możemy zrozumieć całą historię: szczegóły zaplanowania i przeprowadzenia akcji kindertrasportu, a także jakim człowiekiem był Winton. A był osobą szlachetną i bezinteresowną. On jednak tak o sobie nie myślał. Co prawda, chciał podzielić się ze światem swoją opowieścią, ale nie uważał, że jest kimś wielkim, a wszystko, co się wydarzyło, jest głównie jego zasługą. Film ukazuje Brytyjczyka jako niezwykle skromnego człowieka, co nie odbiega zbytnio od rzeczywistości – przez 50 lat nawet jego żona nie wiedziała o jego czynach.

fot. materiały prasowe Monolith Films

Najnowsza produkcja Jamesa Hawesa to typowy wyciskacz łez. Ma opowiedzieć prawdziwe dzieje i poruszyć w nas, często głęboko schowane, cząstki empatii. I to naprawdę się udaje. Sama trzymałam się bardzo długo, ale i mnie na końcu dopadło wzruszenie. Podczas napisów, co jakiś czas ktoś pociągał nosem, a wychodząc z seansu, w dłoniach kilku osób widziałam chusteczki. Film nie wyróżnia się jakoś szczególnie – technicznie nie ma żadnych innowacji, montaż i obraz jest po prostu poprawny, a muzyka nie zostaje w głowie po seansie. Sens w tym, że Jedno życie nie potrzebuje fajerwerków ani efektów „wow”  – przedstawia mocną i chwytającą za serce historię, która została napisana przez samo życie. 

Prawdziwa historia ukazana w filmie jest piękna, lecz niestety nie wszystko, co przedstawia Jedno życie, jest autentyczne. Widzimy, jak główny bohater wyrusza do Czechosłowacji i trafia w sam środek obozu dla uchodźców. Jestem w gronie tych osób, które nie musiały oglądać podobnych scen na własne oczy, jednak czerpiąc swoją wiedzę z filmów dokumentalnych czy zdjęć z aktualnych konfliktów zbrojnych – mam świadomość, jakie warunki (albo raczej ich brak) tam panują. Oglądając Jedno życie, odnoszę wrażenie, że jego twórcy tej świadomości nie mają. Uchodźcy ukazani w filmie, będący zmuszeni uciekać przed rozpoczynającą się wojną są po prostu… bardzo czyści, co odbiera wiarygodność produkcji. Pomimo tego, że często ubrani są w poszarpane ubrania, mieszkają na dworze i nie mają dostępu do bieżącej wody, to wyglądają, jakby tragedia ich wcale nie dotyczyła. Wszyscy są zadbani, nie mają żadnych ran, a ich twarze są umyte. W innych gatunkach może to być błahostka, ale na pewno nie w dramacie wojennym.

Film jest nie tyle opowieścią o wojnie zbierającej swe okrutne żniwa, ile pomnikiem (i to zasłużonym) Nicholasa Wintona. Był on tak wyjątkową postacią, że gdyby to była fikcja, nie wzbudzałby wiarygodności poprzez swoją aż zbyt altruistyczną postawę. Istniał jednak naprawdę – a postacie historyczne są nie lada wyzwaniem filmowym, zarówno do przedstawienia, jak i odegrania. W Jednym życiu w głównej roli występuje jeden z najlepszych brytyjskich aktorów, Anthony Hopkins. Gra Hopkinsa jest absolutnie fenomenalna, więc Wintona udało się ukazać rzetelnie. Wielki bohater grany przez wielkiego artystę. Jednak na nim zachwyty się nie kończą – równie dobrą kreację aktorską udało się stworzyć partnerującej mu na srebrnym ekranie Helenie Bonham Carter, grającej matkę młodego Nicholasa Wintona, która pomagała mu w akcji ratowania dzieci. Co ciekawe, dziadek aktorki, Eduardo Propper de Callejón również w czasie wojny działał przeciw holocaustowi – pomógł w ucieczce tysiącom Żydów z okupowanej Francji.

fot. materiały prasowe Monolith Films

Nazwa Jedno życie nawiązuje do cytatu z Talmudu: „kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat”, który idealnie odzwierciedla historię Wintona. Pomimo kilku wad, dramat Jamesa Hawesa jest przejmujący, poruszający, ale jest też bardzo ważny. Poprzez niezbyt znaną postać pokazuje, że wielcy ludzie są wśród nas. Na lekcjach historii w kontekście wojen dużo mówi się o bitwach czy polityce. Niestety często zapomina się o zwykłych osobach, które wykazując się niezwykłym bohaterstwem, dokonują niemalże niemożliwego. Dzięki Nicholasowi Wintonowi udało się uratować prawie 700 dzieci – a nie był jedynym człowiekiem, który tego dokonał. Cieszę się, że dzięki filmom jak Jedno życie możemy się o nich dowiedzieć.

Zobacz inne recenzje filmowych nowości na Movies Room:

Jutro będzie nasze – recenzja filmu! Czarno-biała Barbie

Furiosa: Saga Mad Max - recenzja. Anya Taylor-Joy i Chris Hemsworth dali gaz do dechy na 77. Festiwalu w Cannes

Hit Man – recenzja filmu. Pyszne filmowe ciasto

 

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Nowe ogniwo w Movies Room. Zakochana w filmach i muzyce, a także ich połączeniu w postaci musicali. Pierwszą część Harry'ego Pottera oglądała prawdopodobnie, zanim nauczyła się mówić. Typowy geek, którego mieszkanie pełne jest figurek, plakatów kinowych i płyt CD.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.