Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Kung Fu Panda 4 - recenzja. Czy jest jeszcze czym zaskoczyć?

Autor: Bianka Turzyńska
11 marca 2024
Kung Fu Panda 4 - recenzja. Czy jest jeszcze czym zaskoczyć?

Od ostatniej odsłony Kung Fu Pandy minęło całe osiem lat. Po naprawdę satysfakcjonującym domknięciu losów Smoczego Wojownika, z zaskoczenia zapowiedziana została czwarta część serii. Oczekiwania były spore. A więc, czy Kung Fu Panda 4 nadal trzyma poziom?

Kung Fu Panda to historia zwykłego pandy o imieniu Po, który zaczyna od bycia pomocnikiem w rodzinnym interesie, a przez szczęśliwy zbieg okoliczności staje się wielkim Smoczym Wojownikiem.  Choć jak mawiał mistrz Oogway, nic nie dzieje się przypadkiem. Kung Fu Panda to jedna z lepiej poprowadzonych fabularnie animowanych franczyz, z czego pierwsza i druga część były wręcz mistrzowskie, natomiast trzecia stanowiła solidne domknięcie serii. Poszczególne filmy są kolejnymi etapami drogi bohatera w dążeniu do bycia potężnym mistrzem kung-fu. Czwórka, mimo że niepotrzebna, miała spory potencjał i na pewno będzie przyjemnym seansem dla tych młodszych jak i starszych widzów. Jednak trzeba przyznać, że nie dorównuje w żadnej mierze poprzednim.  

Po zyskał już znaczącą sławę jako Smoczy Wojownik. Teraz nadszedł czas, by wspiąć się na jeszcze wyższy szczebel kung-fu i wybrać swojego następcę, a samemu stać się duchowym przewodnikiem Doliny Spokoju. Panda, jednakże nie jest na to gotowy. W tym samym czasie po Dolinie Spokoju krąży pogłoska o wiedźmie Kameleonie. Po wyrusza na swoją ostatnią misję jako Smoczy Wojownik w towarzystwie nowej postaci, lisicy Zhen.  

Tematem przewodnim Kung Fu Pandy 4 jest zmiana. Przede wszystkim, główną antagonistką jest zmiennokształtna Kameleona, która potrafi przyjąć dowolną formę. Ponadto każdy z bohaterów filmu mierzy się z samym sobą (w niektórych przypadkach nie tylko w przenośni), dzięki czemu może się rozwinąć i wkroczyć na nowy etap. Po chociażby musi dojrzeć i spokornieć, by stać się mentorem, tak jak oczekuje od niego mistrz Shifu. 

Przekazanie tytułu Smoczego Wojownika następcy ma niesamowity potencjał, jednak dzieje się za wcześnie. Jako widz czułam, że ani panda, ani ja nie jesteśmy na to gotowi. Po prostu nie było takiej potrzeby. Wątek kuleje, nie przynosi satysfakcji, ponieważ jest mocno wymuszony. Przez tę średnio stabilną podstawę, chwieje się cała reszta historii. Fabuła bywa momentami chaotyczna. Kung Fu Panda 4 próbuje zrobić wiele, niestety nic nie jest dopracowane, a niejednokrotnie korzysta się ze znanych klisz i nie robi z nimi nic odkrywczego (w przeciwieństwie do poprzednich części).  

Po macoszemu potraktowany jest rozwój postaci. Nie jest on najlepiej podbudowany i ma tendencję do bycia mocno przyspieszonym. Na ekranie nie pojawia się także Wielka Piątka, ponieważ „jest na misji”. To tanie rozwiązanie, jednakże trudno się gniewać, ponieważ jest wprowadzone w pomysłowej i bardzo zabawnej ekspozycji. Niestety na niedociągnięciach scenariuszowych cierpi postać antagonistki- Kameleony, która ma ogromny potencjał na bycie ciekawą, złożoną bohaterką. Jest potężną wiedźmą, ma świetny design, momentami bywa aż straszna, ale jest złoczyńcą z niepogłębioną motywacją i brakiem przekonującego backstory.  

Z pozytywnych aspektów Kung Fu Pandy 4, warto zwrócić uwagę właśnie na animację. Mocnymi punktami są wprowadzone nowe style, które urozmaicają świat przedstawiony albo chociażby sceny walki. Przemiany Kameleony robią bardzo duże wrażenie, tak samo jak jej wygląd i szczegóły w fakturach tkanin czy skóry. Film, który aspiruje do bycia zamknięciem historii Po, odwołuje się do poprzednich części franczyzy, mrugając od czasu do czasu okiem do widza. Są to momenty, które mimo wszystko chwytają za serce. Sam finał jest chyba najciekawszy w całej animacji. Świetny wizualnie i bardzo angażujący. Była nawet chwila, kiedy zakręciła mi się łezka ze wzruszenia. Plusem filmu są na pewno ojcowie Po, którzy martwiąc się o syna, wyruszają za nim. Li i Ping są niesamowicie uroczymi postaciami, wprowadzającymi sporo humoru do historii, a ich podróż obserwuje się dość przyjemnie. Miłą niespodzianką jest Jack Black (Po w oryginalnej wersji językowej) śpiewający hit Britney Spears Hit Me Baby One More Time. 

Kung Fu Panda 4 ma wiele niedociągnięć i nie dorównuje poprzednim częściom. Jest przeciętną, choć sprawnie zrobioną animacją. Dla mnie będzie to jednorazowy seans, ale polecam wybrać się do kina fanom serii i tym, którzy chcą zwyczajnie spędzić miłe popołudnie z rodziną.  

Zobacz również: Orphan Black: Echa - oceniamy dwa pierwsze odcinki serialu z Krysten Ritter!

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.