Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Kino Świat

Samotne wilki – recenzja filmu. Gdzie dwóch się bije...

Autor: Adam Kudyba
29 września 2024
Samotne wilki – recenzja filmu. Gdzie dwóch się bije...

Film, który powstał dla Apple TV, to nie pierwsza okazja do ekranowego spotkania Brada Pitta z Georgem Clooneyem. Najbardziej znana współpraca obu panów, to zapewne ta przy serii filmów o Dannym Oceanie. Tym razem aktorów połączył Jon Watts, który po kilku latach kręcenia produkcji o Spider-Manie schodzi na kryminalno-komediowe tory. Trzeba przyznać, że pomimo niewielkich potknięć, udaje mu się to naprawdę zacnie.

Prokuratorka Margaret (Amy Ryan) spędza noc w luksusowym hotelu w towarzystwie młodego mężczyzny (Austin Abrams). Zabawa zbacza w niespodziewaną stronę, bowiem chłopak uderza głową w szklany przedmiot koło łóżka i – na oko – ginie na miejscu. Kobieta, jak ją niegdyś poinstruowano, dzwoni pod odpowiedni numer do kogoś, kto sprzątnie bałagan. Tym kimś okazuje się postać grana przez George’a Clooneya. Ta, zgodnie z życzeniem mocodawczyni przychodzi na miejsce i zabiera się do roboty. Co dziwne, bohater Clooneya okazuje się nie być jedynym „załatwiaczem” sprowadzonym na miejsce – chwilę później w apartamencie pojawia się kolejny (Brad Pitt). Panowie raczej nie są wobec siebie życzliwi, a jakby komplikacji było mało, chwilę później znajdują w plecaku chłopaka niemałe ilości narkotyków. Nietrudno się domyślić, że sytuacja zmusi obu mężczyzn do kooperacji i własnego śledztwa.

Łatwo również się zorientować, że motorem napędowym fabuły wcale nie jest intryga i śledztwo, a tytułowe, lekko już podbarwione siwizną, wilki. Kryminalna historia opowiadana przez Wattsa (reżysera, scenarzysty i producenta naraz) nie należy do szczególnie kreatywnych – narkotyki, bałkańscy brutale zajmujący się ich dystrybucją, dzieciak w nią wplątany. To wszystko już było, ale jednak w tym wykonaniu powtarzalność prezentowanych motywów zupełnie nie przeszkadza. Na pewno lepiej wychodzi Samotnym wilkom komedia, aniżeli zabawa w rozwiązywanie zagadki. Logiki jednak ten wątek nie nadwyręża na tyle, by mieć jakieś większe pretensje. To fajne, akcyjne kino, z wieloma komediowymi przerywnikami, dość tradycyjne fabularnie, ale i tak niewprawiające w nudę. Całkiem sprawnie zbudowano zagadkowość protagonistów, kwestię ich tożsamości i przeszłości.

Jak już padło wyżej, Wattsowi, Clooneyowi i Pittowi znacznie lepiej idzie rozbawianie widza. Fakt, niektóre żarty za często się powtarzają, ale co do całości, to naprawdę dobrze oglada się te walki kogutów. Postacie Clooneya i Pitta reprezentują nieco inne szkoły działania, ale przede wszystkim – interesy, co ciekawie wpływa na początkową dynamikę. Sytuacja zmusza ich do współpracy, ale przede wszystkim do pogodzenia metod, ego oraz charakterów. Obaj są raczej indywidualistami, daleko im również do młodzieńczej energii, ale wszystko to jest ogrywane na tyle zręcznie, że i łatwo uwierzyć w ich wzajemne nieporozumienia, i w rodzący się między nimi bromance.

Humor jest w Samotnych wilkach na przyzwoitym poziomie, dramatyzmu wielkiego tu raczej nie ma, ale nie musi go być. Film trwa niecałe dwie godziny i to jest raczej dobry wybór – co ma wybrzmieć, to wybrzmiewa, a tempo jest wystarczające – cała historia wszak wydarza się w trakcie jednej nocy. Technicznie również nie ma tutaj mowy o jakiejś wielkiej wirtuozerii, ale mamy tu kilka pomysłowych scen, jedną długą i szczerze zabawną sekwencję, a także nastrojową muzykę i zdjęcia.

Spinaczami fabuły i wszystkich jej elementów są oczywiście George Clooney i Brad Pitt. Obaj są w swoich rolach kapitalni. Bohater Clooneya to chłodny, metodyczny profesjonalista z siwizną na głowie i tabletkami na ból pleców w kieszeni, zaś ten Pitta ma w sobie więcej humoru i nerwowości. Mężczyźni, jak to bywa w tego typu filmach, przekomarzają się, łapią za słówka, dogryzają, rywalizują, ucząc się jednocześnie kompromisów. Obaj aktorzy (a także nieźle wypadający Austin Abrams na drugim planie) wygrywają te momenty i emocje w sposób naprawdę zabawny, ujmujący, dający frajdę. Jest też w tej kumpelskiej komedii gdzieś przemycony motyw przemijania, pogodzenia się z biegiem czasu, ale Watts ogrywa go bez patetyzmu.

Samotne wilki to raczej film, który nie aspiruje do miana wielce ambitnego, ale też nie ma wobec niego takich oczekiwań. To kino mające swoje niedociągnięcia, ale jednocześnie zabawne, przyjemne dla oka, dość kameralne, świetnie zagrane i zwłaszcza dzięki temu ostatniemu przynoszące widzowi niewymuszoną rozrywkę. A takiej też potrzeba!

Inne recenzje filmowe na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Adam Kudyba

Dziennikarz

Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.

Więcej informacji o
Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.