Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wolf Man - recenzja filmu. Bestia w głębi lasu

Autor: Adam Kudyba
21 stycznia 2025
Wolf Man - recenzja filmu. Bestia w głębi lasu

Choć wobec aktorskiego warsztatu Leigha Whannella ciężko wysunąć jakieś pochwały, trzeba przyznać, że za kamerą oraz w scenopisarskim fachu sprawdza się całkiem nieźle. Po pięciu latach od premiery najlepszego w jego dotychczasowym dorobku Niewidzialnego człowieka, Whannell powraca z nowym filmem grozy, odkurzającym jedną z postaci stanowiących filmowe uniwersum potworów. Robi to w sposób, który nie pozwala na pełne rozczarowanie, ale i do satysfakcji troszkę brakuje.

Głównego bohatera (Zac Chandler) poznajemy na etapie wieku dziecięcego, kiedy wraz z (najprawdopodobniej samotnie wychowującym go) ojcem wyrusza na polowanie. Męska wyprawa i wykład na temat przetrwania dość szybko przeradza się w praktykę, bowiem obaj zostają zaatakowani przez dziką istotę, która, jak się okazuje, może nie być zwykłym zwierzęciem. 30 lat później Blake (Christopher Abbott) dowiaduje się, że jego ojca oficjalnie uznano za zmarłego, a na dodatek odziedziczył po nim farmę w Oregonie. W związku z tym proponuje żonie Charlotte (Julia Garner) i córce Ginger (Matilda Firth) rodzinny wyjazd. Niedługo przed dotarciem dochodzi jednak do wypadku z udziałem bestii, która rani Blake'a, infekując jego ciało i umysł.

Pierwotnie skład twórców i obsady wyglądał nieco inaczej. Za kamerą miał stać Derek Cianfrance (Blue Valentine), a przed nią sam Ryan Gosling. To byłoby na pewno znacznie bardziej medialne wydarzenie, a biorąc pod uwagę talent tego aktora do różnych gatunków kina - ciekawe i wymagające wyzwanie. Los jednak chciał, że reżyserię Wolf Mana powierzono Leighowi Whannellowi, horrorowemu wyrobnikowi, który jest jeszcze na poziomie budowania swojej marki. Podobnie rzecz ma się z wcielającym się w główną postać Christopherem Abbottem - nie zalicza się on raczej do czołówki w aktorskim fachu, ale buduje swoją pozycję i ciekawie dobiera projekty. 

Aktor jest mocnym punktem filmu, ale największy problem Wolf Mana leży w scenariuszu. Widz dość szybko dostaje najważniejsze informacje co do historii, zatem okoliczności przyszłych dylematów i zagrożeń, przed którymi stanie rodzina, nie spowodują większego zaskoczenia. To chyba największa wada, bowiem okraja film z jakiegokolwiek większego napięcia, suspensu, sprawiającego, że ze ściśniętym gardłem obserwujemy wydarzenia, odczuwamy lęk i współdzielimy z bohaterami poczucie bycia w pułapce. Whannell wykrzacza się też na jednym z istotniejszych dla tej historii wątku - widać, że pomiędzy ekranowymi małżonkami istnieje jakiś konflikt mający mieć znaczenie później, ale reżyser niespecjalnie go rozwija, co zwyczajnie rzutuje na dramatyzm całości. Po filmie widać ambicje do czegoś więcej niż postraszenia. Nie mówię rzecz jasna, że każdy horror musi komentować społeczną rzeczywistość, niemniej gdy już podejmuje temat, warto byłoby to zrobić umiejętnie. 

Poza małżeńskim wątkiem Whannell radzi sobie całkiem znośnie. Choć początkowe sceny filmu są silną sugestią co i gdzie się później wydarzy, reżyser (i zarazem współscenarzysta) całkiem sprawnie rysuje Blake'a jako owoc dziecięcych lęków przelanych na dorosłe życie, w którym próbuje być lepszym rodzicem niż jego własny ojciec, jednak zachowuje pewne, dawniej zaszczepione naleciałości i instynkty. Główny bohater budowany jest tak, że jego późniejszy tragizm rezonuje emocjonalnie z widzem. Wybranie na ofiarę przemiany w bestię człowieka, który jest naraz dobrym ojcem, próbującym naprawić związek mężem i zaradnym facetem to dość oczywisty ruch, ale uzasadniony i zwyczajnie najciekawszy w tej historii.

Jak zaś Wolf Man radzi sobie na poziomie grozy? Whannellowi fabularne budowanie napięcia zbyt wybitnie nie idzie, natomiast warstwa techniczna stara się nadrabiać te defekty. W filmie jest sporo ładnych, ale też mrocznych i oddających surowość miejsca akcji plenerów, sporo dobrych operatorskich ujęć Stefana Duscio, na uznanie zasługuje też ścieżką dźwiękowa Benjamina Wallfischa. Całość spełnia się także na poziomie body horroru - obraz ewolucji ciała głównego bohatera może nie jest na poziomie tego, co widzieliśmy w Musze czy niedawnej Substancji, ale niektóre sceny robią dość mocne wrażenie swoją mięsistością (dosłownie i w przenośni). Bardzo dobrą decyzją jest też pokazanie perspektywy samego Blake'a w ramach przemiany, przez którą jego zmysły (zwłaszcza wzroku i słuchu) zaczynają szaleć. 

Jak już wspomniałem wcześniej, największym problemem filmu jest scenariusz, który poprzez swoje ograniczenia daje zbyt słabe pole do popisu niebanalnym aktorom. Takim jest Christopher Abbott, który robi co może, żeby pokazać swojego bohatera w emocjonalny sposób, niezależnie od etapu, w jakim znajduje się jego ciało. Spełnia to zadanie bardzo dobrze, czego niestety nie można powiedzieć o Julii Garner. Aktorce talentu nie brak, początkowo jej postać zarysowana jest ciekawie, ale im dalej w las, tym bardziej jej Charlotte staje się bezbarwna, pozbawiona ciekawych cech, skłaniających do jakichkolwiek emocji wobec niej.

Wolf Man jest dziełem niespełnionym. Ma w sobie ciekawe pomysły i potencjał na prezentowane w fabule wątki, ale korzysta z tego arsenału zdecydowanie za rzadko. Jednocześnie absolutnie da się go oglądać, jest niezły technicznie, a aktorstwo Christophera Abbotta podnosi poziom całości. Ten film nie sprawi, że stracę sympatię do Whannella. Będę jednak wierzył, że błędy popełnione przez niego tutaj to wypadek przy pracy. Nie jestem rozczarowany, ale stać go na więcej.

Inne filmowe recenzje na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Adam Kudyba

Dziennikarz

Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

55/100
  • Christopher Abbott wypada dobrze w swojej roli
  • Niezła operatorska robota
  • Na poziomie body horroru jest mięsiście i obrzydliwie
  • Główny bohater jest dobrze budowany przez fabułę
  • Bezbarwna Julia Garner
  • Wątek konfliktu w małżeństwie nie wybrzmiewa
  • Brak suspensu, przewidywalność

Movies Room poleca