Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Wielka rozrywka w SkyShowtime!

Problem Trzech Ciał - recenzja serialu. Houston We Have a Problem

Autor: Ula Reszka
19 kwietnia 2024
Problem Trzech Ciał - recenzja serialu. Houston We Have a Problem

David Benioff oraz D.B Weiss dość źle zapisali się w historii, tym co mogli a nie zrobili dając nam bubla zamiast porządnie zrealizowanego zakończenia Gry o Tron. Panowie na jakiś czas zniknęli aż do ogłoszenia adaptacji książkowego fenomenu jakim jest Problem Trzech Ciał twórczości Liu Cixina. Po fatalnym zakończeniu jakie zaliczyła Gra o Tron, która nie jest w istocie na tyle ciężką literaturą, ciężko było sobie wyobrazić, że Benioff i Weiss podołają ekranizacji fantastyki naukowej. Netflix, jak to ma w zwyczaju promować, te głośne produkcje najdroższymi i największymi, tak samo uczyniły w przypadku Problemu Trzech Ciał. Śledzą poczynania platformy widać, że huczne zapowiedzi nie szły w parze z wynikami oglądalności. Zatem jak prezentuje się Problem Trzech Ciał?


Problem Trzech Ciał skupia się na historii 5 naukowców, którzy dokonują przełomowych odkryć. Sytuacja zaczyna się zmieniać kiedy dochodzi do serii samobójstw fizyków. Okazuje się, że grupa przyjaciół musi stawić czoła prawom nauki, aby pokonać nadchodzące niebezpieczeństwo czyhające na ludzkość.

Tak, jak można zarzucać Netflixowi, masową produkcję seriali, nie docierających na szczyt wybitności swoją fabułą, tak Problem Trzech Ciał, zupełnie odchodzi od tego trendu. Oglądając ekranizację książki Cixina mamy wszystko od nauki i wiary, po kosmitów to wszystko wymieszane licznymi pojęciami z dziedziny fizyki oraz matematyki. Serial nie jest równy. Początek jest konkretnie pokręcony poprzez skakanie z czasów chińskiej rewolucji kulturowej, po czasy współczesne. Jeśli wam mało dostajemy również VR -ową rzeczywistość, która nie ułatwia połapania się jaki właściwie jest główny problem serialu i do czego dąży. Jeśli przetrwać intensywność naukowych dialogów to dopiero ostatnie odcinki klarują nam przeciw czemu walczą główni bohaterowie, co rozświetla nam drogę w labiryncie fabularnym. Jeśli szukać wybuchowego sci-fi, biegnącego na łeb na szyje do przodu to nie znajdziecie tego w produkcji Netflixa. Fabuła ma swoje jednolite powolne tempo, stawiając na więcej pytań niż odpowiedzi, dając poczucie tajemnicy i niewiedzy wobec wszechobecnych praw nauki. Jednak ten wolny bieg w pewnym momencie daje odczucie przewlekanego na siłę aż do momentu kulminacyjnego, który na nowo zdobywa ciekawość.

Zobacz również:  Fallout - recenzja serialu. I dont want to set the world on fire…

Twórcy chcą nam dać duchową ucztę, która miałaby pobudzić nas do głębszych przemyśleń dlatego mocny nacisk stawiany jest na dialogi między bohaterami. Jednak na przestrzeni całego sezonu można dojść do wniosku, że serial jest przegadany. Do ostatnich odcinków nie dzieje się w zasadzie nic specjalnego. Tak jak w umiarkowanej ilości rozmowy między bohaterami uwypuklają nam w niektórych momentach egzystencjalne spory tak na dłuższą metę dywagacje naukowe są męczące jeszcze w przypadku użycia pojęć z którymi na co dzień się nie spotykamy. 

Problem Trzech Ciał jest również problematyczny na płaszczyźnie aktorskiej. Główni bohaterowie, nie wyróżniają się niczym szczególnym po prostu istnieją w naukowej przestrzeni i trwają tak nie raz dając wrażenie męczących się w całej historii. Może to zabrzmieć ironicznie ale najlepiej wypadają postacie, w które wcielają się aktorzy znani szerszej publiczności z Gry o Tron m.in Jonathan Pryce w krótkiej choć interesującej roli Mike’a Evansa czy Liam Cunningham w roli nieustępliwego Thomasa Wade’a. Serial Netflixa, dba o szczegóły. Przez skoki w czasie jak i rzeczywistości, można zaobserwować dbałość o szczegóły scenografii oraz kostiumów. Tutaj w szczególności należy wyróżnić płaszczyznę w której jesteś w czasach rewolucji w Chinach.

fot. Netflix

Problem Trzech Ciał od Netflixa to bardzo specyficzna produkcja. Chociaż tych problemów, większych i mniejszych można naliczyć więcej niż, trzy jest to produkcja, wyróżniająca się na tle innych. Nie jest on skierowana do osób szukających niezbyt skomplikowanej rozrywki, a raczej tych którzy lubią pobudzić szare komórki, nie licząc na widowiskowe pościgi, strzelaniny czy inne kaskaderskie popisy. W dobie licznie podobnych seriali, czasami warto też zwolnić dla tego jednego choć nie olbrzymiego bytu.    


Ilustracja wprowadzająca: fot Netflix

Entuzjastka literatury i kina. Wielbicielka odkrywania nowych seriali oraz filmów. Poza tym ogromna fanka Formuły 1 i Disneya

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.