Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Han Solo: Gwiezdne wojny - historie - recenzja prosto z Cannes!

Autor: Szymon Góraj
16 maja 2018

Najbardziej kultowa postać z sagi Gwiezdne wojny zasługiwała na film - nomen omen - solowy. Wątpliwości było wiele, a najważniejszą z nich - obsada. Kto mógłby zagrać legendarnego przemytnika lepiej niż Harrison Ford. Alden Ehrenreich wybronił się jednak znakomicie, a Ron Howard swoim filmem zamknie mam nadzieję buzie wszystkim sceptykom. Han Solo to wysokooktanowa rozrywka, pełna odniesień do uniwersum serii, z dobrymi dialogami i postaciami z drugiego planu, które fani powinni pokochać.

Han równa się kłopoty. Od samego początku filmu postać ta uwikłana jest w jakieś przekręty na planecie Corellian. Oszukać jednego, wykołować drugiego, a potem wpaść w jeszcze większe tarapaty - to wydaje się być mottem Hana, który liczy na przerwanie złej passy, wzbogacenie się i zakup wymarzonego statku oraz podróże po całej galaktyce. Swoją wizją zaraża Qi'rę (Emilia Clarke), która wpada przez niego w ręce lokalnych przestępców. Tytułowy bohater poprzysięgnie sobie, że powróci na planetę i ją uwolni. Jak tylko zakończy kurs pilota w akademii Imperium.

Zaraz zaraz, Solo pilotem ciemnej strony mocy?! Cóż, jak to z Hanem bywa, wszystkie plany wzięły w łeb. Po trzech latach walczy po stronie Imperium na jakiejś zapomnianej, błotnistej planecie. Pilotem nie został, bo choć ma talent, to nie potrafi słuchać rozkazów. Nic dziwnego, że zaraz wyczuje swojego. Tobias Beckett (Woody Harrelson) nie jest tym, za kogo się podaje, ale na pewno imponuje młodemu Hanowi. Lekkość, charyzma, błyskotliwość - to coś, co te postacie dzielą. Razem z Val (Thandie Newton), czterorękim pilotem Rio (Jon Favreau) oraz włochatym olbrzymem Chewbaccą (Joonas Suotamo), stworzą przypadkową grupę rzezimieszków, którzy planują zuchwały atak na transport cennego paliwa. Po tej kradzieży Han na pewno będzie mógł sobie pozowolić na zakup statku kosmicznego i powrót na Corellian, by odnaleźć Qi'rę. Jeżeli wszystko pójdzie tak, jak trzeba.

Han Solo: Gwiezdne wojny - historie w prosty, linearny sposób opowiada o rodzącej się legendzie. O człowieku, który zawsze jest o włos od śmierci, który nie boi się podejmować ryzyka, dla którego kłopoty to chleb powszedni. Jak na dobry film przygodowy przystało, nie ma tu miejsca na momenty nudy. Pościg następuje za strzelaniną, potem pojedynek, ucieczka i znów jakieś karkołomne zadanie. W tego typu filmie nie ma czasu na jakieś długie budowanie psychologicznych rysunków postaci, ale Howard ze scenarzystami (Jon i Lawrence Kasdan, którzy pracowali przy Imperium kontratakuje i Poszukiwaczach zaginionej arki) wiedzą jak sprzedać swoich bohaterów. Kosmiczne rzezimieszki mają swoje marzenia, kodeks moralny i trudno choć trochę ich nie lubić. Definiują ich czyny, nie słowa. Uniwersum Gwiezdnych wojen nie obyło by się bez jakiegoś droida i L3-37 (Phoebe Waller-Bridge) doskonale sprawdza się jako walczący o prawa robotów blaszak, którego praktycznie każda kwestia kończy się wybuchem śmiechu publiczności.

Dwie najbardziej oczekiwane relacje, które porusza Han Solo, to związki przemytnika z Lando (Donald Glover) i Chewbaccą. Pierwsze spotkanie z tym drugim to prawdziwe komediowe mistrzostwo, a ich znajomość zostaje przypieczętowana... kąpielą. Natomiast wspólne sceny Glovera i Ehrenreicha należą do najlepszych w całym filmie. Panowie przekomarzają się, siłują na charaktery, jest między nimi rywalizacja, ale i nić sympatii. Nie znaczy to, że jeden z nich nie zdradzi drugiego w kluczowym momencie. Ot, takie jest życie w galaktyce, gdzie panuje bezprawie. Pojawiają się również ikoniczne elementy: broń Hana, kostki w kokpicie, oraz oczywiście Sokół Millenium.

Zobacz pozostałe artykuły z 71. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes.

Zatwardziali fani Gwiezdnych wojen będą mieli ogromną ucztę w rozszyfrowaniu całej gamy odwołań do uniwersum książek, animacji i komiksów. Niestety, mniej obeznani z historią sagi mogą poczuć się trochę zagubieni, jeżeli chodzi o wszystkie detale. Momentami miałem też wrażenie, że kobiety w opowieści traktowane są trochę jako piękne dodatki, na szczęście ostatni akt zmienił moje zdanie. Nie powinno to jednak bardzo przeszkodzić w odbiorze produkcji. Film przynosi multum kolorowych postaci i fantazyjnych światów (mgławica z potworami przebija wszystko!). Han Solo jak na blockbustera przystało ma świetne efekty specjalne i kolorowe, pomysłowe kostiumy - wzrokowa uczta doskonale współgra z eskapistycznym poczuciem trwającej przygody.

Będą pewnie tacy, którzy uznają Hana z profanację i nudę. Będą oni w mniejszości, bo Howard dostarczył świetny film, który ma humor, emocje i wspaniałe detale. Czego chcieć więcej?

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Star Wars Propaganda

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.