Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

24 MFF. Nowe Horyzonty: Motocykliści – recenzja filmu. Autostradą do piekła

Autor: Adam Kudyba
29 lipca 2024
24 MFF. Nowe Horyzonty: Motocykliści – recenzja filmu. Autostradą do piekła

Ryk silnika, niepokorna męskość, kurtki wyznaczające tożsamość, przynależność i siłę. Jeff Nichols w swoim nowym filmie przenosi widzów do Ameryki w latach sześćdziesiątych i chicagowskiej rzeczywistości, w której coraz większą rolę odgrywa motocyklowy klub/gang Wandali. Nie jest on najlepszym, jaki miałem przyjemność oglądać na festiwalu, ale absolutnie nie żałuję spędzonego na seansie czasu.

Główną narratorką opowieści jest Kathy (Jodie Comer) – dziewczyna, która swoją przygodę z Wandalami zaczyna dość przypadkowo. W trakcie spotkania z koleżanką w jednym z pubów poznaje Benny’ego (Austin Butler), małomównego, ale wyraźnie zainteresowanego nią członka grupy, na której czele stoi poważany przez wszystkich Johnny (Tom Hardy). Popularność klubu rośnie, a wraz z nią – kłopoty.

Film od początku nieco zaskakuje formą, zahaczającą o dokumentalną, połączoną z wspomnianym wyżej wywiadem z bohaterką. Nichols jest w tym konsekwentny do samego końca, dzięki czemu Motocykliści przypominają nieco kronikę losów bohaterów – tego jak zaczynali, ich przygód i postępujących z czasem kryzysów i podziałów. To nie jest kino, które będzie co rusz zaskakiwać twistami i przewrotnością scenariusza, a produkcja dość prosta, koncentrująca się przede wszystkim na swoich bohaterach.

Na Motocyklistach widz nie powinien narzekać na brak nudy, ale należy mu się jasność – to nie jest też kino, które będzie porywać epickimi pościgami czy melodramatycznymi scenami. Nie jest efektownie, jednak nie jest to wada. Tytuł dość wiernie oddaje treść filmu – Nichols opowiada w nim o ludziach, którzy z różnych przyczyn postanowili stać się częścią klubu. Jedni, jak pada w filmie, lubią jeździć i gadać o motocyklach, inni pragną uciec przed demonami przeszłości, jeszcze inni – nadać swojej codzienności sensu, zyskać nowych kumpli, poczuć się ważni i doceniani. I to jest chyba największą siłą i sercem filmu. Reżyser bardzo sprawnie wnika w społeczność, którą obrazuje – odsłania nastroje jej członków, rozwój struktur czy kryzys przywództwa, redefiniujący przyszłość Wandali.

Choć niewątpliwie bohaterami są członkowie grupy Wandali, akcja filmu kręci się przede wszystkim wokół trójki Benny-Kathy-Johnny. Benny jest bardziej człowiekiem czynu niż słowa. Podwiezie damę w potrzebie, gdy zobaczy niebezpieczeństwo spuści łomot. Pozostając postacią dość skomplikowaną, niechętnie dzieli się tym co myśli i czuje. Johnny to charyzmatyczny lider grupy, niewątpliwie mający swoje na sumieniu, ale potrafiący złożyć towarzystwo do kupy i traktujący Benny’ego jak młodszego brata i spadkobiercę. Kathy, choć jest pod jakimś wrażeniem towarzystwa, jako jedyna tak naprawdę w pełni zdaje sobie sprawę z komplikującej się sytuacji. Emocje między tą trójką są szczere, wiarygodne i przyzwoicie zarysowane. Najlepsza chemia jest chyba w braterskiej relacji Johnny’ego z bohaterem Butlera, ujmująco (i w pewien sposób wzruszająco) wypada też wątek walki Kathy o Benny’ego, którego, jak stwierdza Kathy pod koniec, nikomu nie udało się dostać.

Choć motocyklista grany przez niedawnego odtwórcę roli Elvisa Presleya oraz Feyd-Rauthy w sequelu Diuny wydaje się być postacią napisaną na jedną nutę, Austin Butler wyciąga z Benny'ego co się da. Ma ten błysk w oku, urok i niepokorność wypisaną na twarzy. Jednocześnie czuć, że wiele o nim nie wiadomo, jest księgą, która nigdy nie dała się nikomu w pełni otworzyć. Mimo tego nie jest to ani jego najlepszy występ w karierze, ani w tym filmie. Lepiej wypada Jodie Comer w roli Kathy – kobiety niedającej w sobie kaszę dmuchać, twardo wyrażającej swoje zdanie. Jest świadoma zagrożeń i coraz silniejszej toksyczności panującej w klubie. Jasno wykłada swoje uczucia i jest niewątpliwie najsilniejszą kobietą w tym męskim mikroświecie.

Królem ekranu jest jednak w tym filmie tylko jedna postać. Choć drugi plan w postaci m.in. zabawnego Normana Reedusa czy ujmującego Michaela Shannona jest zapełniony przyzwoicie, najlepiej wypada ich przywódca. Tom Hardy jest w swojej roli fenomenalny. Ma cięty, ironiczny język, jako lider wypada twardo, zdecydowanie, emanuje charyzmą a równocześnie jest świadomy siły grupy, którą rządzi i coraz ciężej znosi fakt jej rozrostu, prowadzący nie tylko do kryzysu jego rządów, ale także regresu samego klubu, któremu coraz bliżej do bezwzględnego gangu przestępczego. Jego bohater wzbudza najwięcej emocji, także tych pozytywnych – choć robi złe rzeczy, czuć, że dla niego braterstwo jest czymś traktowanym serio.

Motocykliści niewątpliwie mają swoje pojedyncze braki. Mogliby mieć w sobie ciut więcej dramatyzmu, wbrew pozorom mogłoby się przydać trochę więcej patosu podnoszącego stawkę. Nie są jednak filmem złym, czy przeciętnym – to naprawdę solidne i ciekawe w swej formie dzieło, które może i nie zaskakuje setką zwrotów akcji, ale jest rzetelnym, złożonym i dobrze zagranym obrazem tytułowych bohaterów. Śpieszmy się kochać Toma Hardy’ego.

Więcej recenzji filmowych na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Adam Kudyba

Dziennikarz

Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.