Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

next

Bulion i inne namiętności - recenzja filmu. Potraw tłum, a myśli dookoła

Autor: Adam Kudyba
6 września 2024
Bulion i inne namiętności - recenzja filmu. Potraw tłum, a myśli dookoła

Jedzenie w filmach pełni najróżniejsze funkcje. Jest metaforą, przekaźnikiem emocji bohaterów je przyrządzających, jego produktem artystycznym, ale i niekiedy czymś kompletnie pustym w środku, okazałym tylko dla oka. Nie mam pewności, którą perspektywę najbardziej miał na myśli nagrodzony za reżyserię przez jurorów canneńskiego festiwalu Tran Anh Hung. W każdym razie, do mojego żołądka ten filmowy posiłek nie trafił tak skutecznie, jak bym sobie tego życzył. 

Oryginalny, francuski tytuł Bulionu i innych namiętności to Le Passion de Dodin Bouffant. To właśnie jego posiadłość stanowi centrum całego kulinarnego mikroświata - tam Dodin (Benoit Magimel), tworzący różnorakie przepisy gastronom wyczynia w kuchni cuda wraz z Eugenie (Juliette Binoche) - kucharką, z którą łączy go szczególna więź, wykraczająca poza sferę czysto zawodową. Jest "bulion", są "namiętności".

Niezależnie od całościowej oceny tego filmu, jedno wiem na pewno i jestem przekonany o prawdziwości tego stwierdzenia - jeżeli chodzi o filmy, w których dominującym motywem jest jedzenie, nie widziałem nigdy czegoś tak estetycznie dopieszczonego. Czy mnie ta interpretacja się spodobała, to jedno (piękne obrazki trochę za często zasłaniały widok trudu przyrządzania). Jednak pietyzm, z jakim Tran Anh Hung portretował jedzenie, czyli tak naprawdę największą namiętność bohaterów tego filmu, zasługuje na uznanie. Ścieżkę dźwiękową stanowią tutaj odgłosy krojenia nożem i widelcem, skwar smażenia na patelni, sosy i zupy bulgoczące w garnkach. Nie ma co owijać w bawełnę - widok większości potraw, które zobaczycie na ekranie, rozrusza wyobraźnię i żołądek, pragnący pochłonąć zawartość każdego z talerzy. Immersyjność na najwyższym i niezwykle przyjemnym poziomie.

Mój problem z tym filmem pojawia się dopiero, gdy wychodzimy poza kuchenne rewolucje. Zdaję sobie sprawę, że Bulion i inne namiętności to przede wszystkim dopracowany wizualnie hołd wobec jedzenia (potrzeba spożywania jest czymś absolutnie najbardziej pierwotnym), rozestetyzowany obraz francuskiej kultury kulinarnej, do niemożliwych wręcz rozmiarów skoncentrowanej na detalach, o których przeciętny zjadacz chleba raczej nie myśli. Wśród tego hołdowania pięknu nie można dostrzec absolutnie żadnych negatywnych zjawisk, w harówkę w szczegółowym przygotowaniu trzeba uwierzyć na słowo, bo wątek pogarszającego się stanu Eugenie jest wrzucony tak pośpiesznie, że w ogóle nie czuć jego ciężkości. 

W ogóle sam obraz relacji Dodina i Eugenie jest też romantyzowany w aż nieznośny sposób. Oczywiście - nie jest trudno uwierzyć, że ludzi sobie tak bliskich i dopełniających się, może coś podobnego do miłości połączyć. Nie umiem jednak uwierzyć w zbudowanie pięknej relacji takim sposobem, jaki widzimy na ekranie. Choć rzekomo mamy do czynienia z duetem, pięknym partnerstwem, klasowy podział jest prosty i zdecydowanie daleki od równości - to Dodin jest panem, który chadza na bogate obiady, w towarzystwie lokalnej burżuazji konsumuje owoce ciężkiej fizycznie pracy kucharek. Może jest to zgodne historycznie, ale dla mnie to jest jeden z wyraźniejszych przykładów, gdzie rzeczywistość kłóci się z deklarowaną wyjątkowością więzi obojga bohaterów.

Są jednak sceny, które potrafią w tym filmie szczerze ująć. Jednym z najlepszych dla mnie momentów w tym filmie jest sekwencja, w której Dodin konstruuje dla Eugenie oświadczynowe danie. Kamera wokół niego tańczy, widać i słychać każdy odgłos i oddech bohatera, pieczołowicie przyrządzającego potrawy dla ukochanej. To w tym momencie role się poniekąd odwracają - on transformuje się w kuchennego czarodzieja, który użyje najlepszego znanego sobie sposobu na spektakularne, ale jednocześnie bardzo intymne wyznanie miłości. 

Szkoda że przykłady wymienione dwa akapity temu zaistniały, bo ta historia ma w sobie potencjał, który czasem ujawnia. Sam wątek zaręczyn zasługuje na szczególną uwagę - Dodin jak najbardziej poważnie myśli o małżeństwie, dla Eugenie zaś przystanie na to wydaje się wyjściem ze swojej strefy komfortu i pozycji, na której zbudowanie pracowała bardzo długo. Wcielający się w głównych bohaterów Juliette Binoche i Benoit Magimel są niejako więźniami opowiadanej historii - choć aktorsko są dobrzy, a chemia pomiędzy nimi nieraz wypada pięknie (zwłaszcza delikatne momenty wymieniania spojrzeń i uśmiechów), to poza samym kulinarnym aspektem ich życia nie ma w nich za wiele interesujących cech i zdają się po prostu nieciekawi.

Tytułowa namiętność to chyba słowo najpełniej oddające uczucie, z jakim Tran Anh Hung podchodzi do procesów tworzenia jedzenia. Z przedstawianych przez niego obrazów bije wielka pasja, czyniąca ze "zwykłej" kuchni świątynię kulinarnych rozkoszy. Niestety, opowiadanie wiarygodnej i interesującej historii idzie reżyserowi dużo słabiej, przez co mój filmowy apetyt nie został zaspokojony. 

Inne filmowe recenzje na Movies Room:

Chcesz nas wesprzeć i być na bieżąco? Obserwuj Movies Room w google news!

Adam Kudyba

Dziennikarz

Dziennikarz filmowy, który uwielbia kino gatunkowe. Od ckliwych komedii po niszowe horrory. W redakcji Movies Room odpowiedzialny za recenzje oraz rankingi.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.