Tytuł tego filmu brzmi jak clickbait. Bywa tak, że do nazwy produkcji wrzucane jest słowo „seks” dla kontrowersji, a w rzeczywistości nie ma tam ani erotyki, ani czułości. Obawiałam się, że w tym przypadku będzie podobnie. A przecież to zupełnie ludzki temat. Okazuje się jednak, że twórcy uważają podobnie, bo film nie tylko mówi o seksie, ale pokazuje też, że potrzeby seksualne są tak samo normalne jak rozmowa o nich.
Dla Polaków seks wciąż pozostaje tematem tabu. Ba, niektórzy nawet udają, że takie słowo nie istnieje. Nie zliczę, ile razy podczas pracy na kasach kinowych usłyszałam: „poproszę bilet na Jędrusik”, gdy wyświetlany był film Bo we mnie jest seks. Nieco później na ekrany kin weszła kolejna produkcja Patryka Vegi – Miłość, seks & pandemia, przez większość klientów nazywana po prostu „Miłość i pandemia”. Choć tym odważniejszym zdarzało się powiedzieć: „Miłość, COŚ TAM i pandemia”. Wszyscy wiedzą, że w sypialni często pojawia się jeszcze jedno „s”, ale gdy przychodzi do wypowiedzenia tego słowa, wielu udaje, że ono nie istnieje. Podobnie jest z papierem toaletowym. Niby każdy załatwia w ubikacji swoje potrzeby fizjologiczne, ale jak trzeba przynieść 12 rolek ze sklepu, to trochę głupio, bo jeszcze ktoś pomyśli, że naprawdę zdarza się nam zrobić dwójeczkę…
Przedstawicielami takiej grupy społeczeństwa są właśnie bohaterowie Seksu dla opornych – Basia i Grzegorz. Małżeństwo z długim stażem, dzieci już odchowane, a oni znają się jak łyse konie. Choć to ostatnie bardziej w teorii. Pomimo bliskości nigdy dotąd nie rozmawiali szczerze o swoich potrzebach i fantazjach seksualnych. No bo przecież nie ma o czym. Z czasem rozumieją, że prawdziwe zaufanie to też umiejętność mówienia o swoich pragnieniach – nawet tych najbardziej intymnych. Ale niezależnie od tego, czy to długi związek, czy świeża relacja – najważniejsza jest przede wszystkim komunikacja.
Basia i Grzegorz są oczywiście przedstawieni z przymrużeniem oka, jednak choć film oparty jest na kanadyjskiej sztuce Michele Riml z 2002 roku, ich zachowanie jest wciąż „z życia wzięte”. Bardzo dobrze, że powstają takie filmy, które pokazują, że o seksie można, a nawet trzeba mówić. Problem w tym, że twórcy głoszący ten przekaz, sami byli w tym dość powściągliwi. Zrobili to w bardzo bezpieczny sposób, jakby sami się trochę wstydzili. Widać, że chcieli zrobić to ostrożnie, żeby panie, które pójdą na Seks dla opornych ze względu na Piotra Adamczyka, trochę się zaczerwieniły, ale nie poczuły się za bardzo zgorszone. Może trochę zbyt ostrożnie. Co prawda to właśnie te panie są głównym targetem polskich komedii z miłością w tle, ale też one najczęściej tej edukacji, która płynie z przesłania filmu.
Na plakacie Seksu dla opornych widnieje wielki napis „komediowa pozycja obowiązkowa”. Mam świadomość, że z polskimi komediami w kinach bywa różnie, jednak są takie perełki jak seria Teściowie, na której śmiałam się zaskakująco wiele razy. Po cichu liczyłam tutaj na podobny poziom humoru – szczególnie po takich słowach promocyjnych. Niestety, tak nie było. Jasne, było kilka żartów, które naprawdę mnie rozbawiły, jednak przez większość czasu film po prostu sobie był. Oglądało mi się go dobrze, nie dłużył się, ale nie pojawiło się u mnie zbyt wiele emocji, a tym bardziej ich ekspresji w formie śmiechu. Seks dla opornych muszę jednak wręcz obowiązkowo pochwalić za postacie sprzątaczki granej przez Dorotę Pomykałę oraz szefowej hotelu, w którą wcieliła się Marta Malinowska. Zarówno te postacie, jak i aktorki były mistrzowskie.
Seks dla opornych to typowy film, który można obejrzeć sobie wieczorem dla zabicia nudy, a potem się o nim zapomina. Miało być śmiesznie i odważnie, niestety wyszło trochę nijako. Jednak bardzo doceniam, że nowa produkcja Rafała Skalskiego jest próbą mówienia o seksie w polskim kinie. Mimo że jest to trochę nieporadne i w krzywym zwierciadle, pokazuje, że rozmowy o sprawach łóżkowych to coś zupełnie normalnego. Szkoda tylko, że film o otwartości sam momentami chowa się pod kołdrą. A może to właśnie my, widzowie, powinniśmy w końcu pokazać, że nie ma się czego wstydzić?
Zakochana w filmach i muzyce, a także ich połączeniu w postaci musicali. Pierwszą część Harry'ego Pottera oglądała prawdopodobnie, zanim nauczyła się mówić. Typowy geek, którego mieszkanie pełne jest figurek, plakatów kinowych i płyt CD.