Dziś druga odsłona Jessiki Jones ma wreszcie swoją premierę na Netflixie, warto więc z tej okazji napomknąć nieco o ogólnej kwestii tej prowincjonalnej części MCU. W przeciwieństwie do kierunku, w którym równym krokiem podążają blockbustery, wielkie crossovery nigdy nie były celem samym w sobie dla marvelowych seriali. Przeciwnie, stawia się tutaj zdecydowanie na projekty skoncentrowane na historiach dotyczących pojedynczych superherosów. W końcu samo Defenders powstało na fali wielkiej popularności Daredevila czy właśnie Jessiki Jones i zostało zresztą wstępnie ogłoszone jako pojedynczy event, a sama fabula - choć budowana w solowych serialach Netflixa od samego początku - miała swoje dosyć klarowne zwieńczenie.

Oczywiście część fanów ma nadzieję, że jednak dołożą jakiegoś rodzaju kontynuację, aczkolwiek szanse są raczej marne - co poniekąd potwierdza wypowiedź serialowej panny Jones:

Cóż, myślę, że Jessica została całkiem dobrze przyjęta. Ludzie byli podekscytowani zobaczeniem jej raz jeszcze, co sprawiło nam radość. Wiesz, spędziłam świetny czas podczas grania w Defenders i mówiąc szczerze, to było tak dobre doświadczenie, że chętnie zrobiłabym to raz jeszcze. Nie sądzę jednak, by do tego doszło. Nie było intencji stworzenia kontynuacji, ale gdybym otrzymała szansę, zrobiłabym to. Moje serce jest po stronie show przez wzgląd na świetne widowisko, w którym bierzemy idział i nasz personalny rozwój z nim związany. Według mnie, chodzi bardziej o typ zawartości, którą lubię jako widz i jako odtwórca. Moje serce jest z Jessiką Jones, ale spędziłam świetny czas przy Defenders z chłopakami. 

Defenders, choć miało swoje momenty, na pewno nie zapisało się w historii jako serial wybitny (a nawet bardzo dobry), posiadając mnóstwo mielizn fabularnych i cierpiąc na brak porządnego przeciwnika (o samym Iron Fiście nie ma co nawet dłużej mówić). Może więc lepiej, że teraz nacisk zostanie położony jeszcze mocniej na solowe przygody?

Źródło: screenrant.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe