Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Siedem grzechów głównych ostatniej części "Hobbita"

Autor: Szymon Góraj
6 lutego 2016

(UWAGA: Artykuł ten zawiera spojlery z filmu „Hobbit: Bitwa pięciu armii”)

Premiera filmu zwieńczającego drugą trylogię Petera Jacksona już za nami. Jak za każdym poprzednim razem, teraz także mogliśmy liczyć na pełną rozmachu produkcję. Ale czy na pewno tak udaną, jak dotychczas? Przedstawiamy Wam nieco bardziej krytyczny punkt widzenia na prawdopodobnie już ostatnie dzieło Jacksona rozgrywające się w Śródziemiu.

Grzech pierwszy: Smaug poniżony.
Twórcy filmu strzelają sobie w stopę już w pierwszych jego minutach, gdy dosłownie zarzynają jeden z największych atutów drugiej części, czyli smoka Smauga, któremu głosu użyczył Benedict Cumberbatch. W „Bitwie pięciu armii” z kompletnie niezrozumiałych powodów Smaug ginie na samym początku, i to w iście karykaturalny sposób, zabity przez Barda podczas typowej hollywoodzkiej gadaniny.

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/97/0e/81/970e81799cc9a7fadf2215387145f4d1.jpg

 
Grzech drugi: Wątek miłosny.
Już w Pustkowiu Smauga spore cięgi od widzów zebrało wprowadzenie wątku miłosnego pomiędzy Kilim, członkiem Krasnoludzkiej drużyny Thorina, a Elfią łuczniczką – wymyśloną na potrzeby filmu Tauriel. Kto choć przekrojowo zna uniwersum Śródziemia, wie o wielkiej niechęci, jaka darzą się nawzajem rasy reprezentowane przez powyższe postacie. Nie dziwnym więc był sprzeciw wielu fanów prozy Tolkiena. „Bitwa pięciu armii” poszła w tej kwestii o co najmniej krok dalej. O ile w drugiej części wszelkie wyznania były w mniejszym lub większym stopniu w ostatniej chwili blokowane, to już w kolejnej wszelkie hamulce zostały popuszczone. Do tego w to wszystko wciągnięty został król Thranduil ze swą płomienną mową o miłości, przez co postać będąca jednym z najmocniejszych punktów filmu została w końcówce znacząco spłycona.

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/f7/bd/db/f7bddb8bf3c6595e33ff8b9abea4ca0b.jpg


Grzech trzeci: Nieumiarkowanie w stosowaniu efektów specjalnych.
Czy da się przesadzić z efektownością scen akcji w filmie fantasy? „Bitwa pięciu armii” jest znakomitym dowodem na to, że jak najbardziej. Nadmiar efektów CGI widać boleśniej niż w obu poprzednich częściach razem wziętych, co skutecznie psuje klimat prozy Tolkiena. Szczególnie widać to podczas komputerowo zrobionych walk, w których wyraźnie efektowność pomylono z efekciarstwem. Prym w tym elemencie wiodą wydłużone do granic możliwości zmagania Thorina z Azogiem oraz większość scen z Legolasem, który w tej części w swych akrobacjach bardziej przywodzi na myśl Neo niż herosa fantasy.

http://cdn.wegotthiscovered.com/wp-content/uploads/Legolas.jpg


Grzech czwarty: Fatalnie poprowadzona bitwa.
Jakkolwiek dziwnie może zabrzmieć to stwierdzenie w kontekście filmu mającego wyraz „bitwa” w swym tytule, element ten należy do najgorzej zrealizowanych. Nagłe pojawianie się znienacka kolejnych stron konfliktu można by było wybaczyć jedynie w przypadku, gdyby dalsze zmagania ukazane przebiegały w sposób należyty. Niestety, dzieje się tak jedynie częściowo. Pierwsze minuty walk, choć napiętnowane sztucznością nachalnych efektów CGI, trzymają poziom. Szybko jednak samo starcie armii schodzi z pierwszego planu, zastąpione przez przesadzone pojedynki głównych bohaterów z antagonistami (patrz: punkt poprzedni). Do samej bitwy tak naprawdę powracamy dopiero kiedy pojawia się odsiecz m.in. ze strony olbrzymich orłów, które dosłownie zmiatają większą część pozostałych przy życiu wrogów, przechylając szalę na korzyść sił dobra. Pozostawia to spory niesmak i niedosyt. Czary goryczy dopełnia zbyt potężna postura orków w armii Azoga (dorównujący mniej więcej ich ulepszeniom – Uruk-hai, stworzonym przez Sarumana w „Dwóch Wieżach”).

https://rosslangager.files.wordpress.com/2014/12/battle-of-five-armies1.jpeg


Grzech piąty: Śmierć krasnoludów.
Fani, którzy znali treść książki, wiedzieli o zgonach trójki członków wyprawy krasnoludów. Z napięciem więc oczekiwano na ten moment w filmie. Niestety, owe sceny pozbawione były odpowiedniego suspensu, przez co wywoływały raczej uśmiech politowania niż smutek z powodu śmierci ulubionych bohaterów. Zabrakło tych sprawnych zabiegów, które można było podziwiać choćby przy scenie ostatniej walki Boromira w „Drużynie Pierścienia”.

https://clairestbearestreviews.files.wordpress.com/2015/01/clairestbearestreviews_filmreview_thehobbit_battleofthefivearmies_dwarves.jpg


Grzech szósty: Powrót do Shire.
Ciężko zapomnieć o długim kończeniu wątków bohaterów „Władcy Pierścieni” w „Powrocie Króla”. Wszystko wyglądało tak, jakby samym twórcom szkoda było żegnać się ze Śródziemiem, którzy odwlekali więc tamtą chwilę, ile się dało. Kto liczył na coś podobnego w „Bitwie pięciu armii”, srogo się zawiódł. Powrót Bilba do swojej ojczyzny zwieńczony jest tylko mało śmiesznym incydentem związanym z jego nieobecnością w Shire. Z poprzednimi bohaterami przygody żegnamy się jeszcze szybciej.

https://i.ytimg.com/vi/N1icEHtgb3g/maxresdefault.jpg


Grzech siódmy: Tworzenie na siłę pomostów z Władcą Pierścieni.
Peter Jackson od samego początku miał w planach uczynienie trylogii „”Hobbita wprowadzeniem do wydarzeń we „Władcy Pierścieni”. Jednakże sposób, w jaki to zrobił, woła o pomstę do nieba. Ktoś o takim doświadczeniu powinien wiedzieć, że lepiej by było ominąć tą kwestię zamiast serwowania widzom wymuszonych scen. Największe poczucie sztucznego doklejania zasklepiających wątków odczuwa się chyba w momencie, gdy zaraz po bitwie Thranduil wzniosłymi słowami nakazuje Legolasowi odnaleźć Obieżyświata. Ostatecznie więc nawet końcowy kadr filmu, będący jednocześnie początkiem „Drużyny Pierścienia”, nie uratował tak mało kreatywnego zabiegu.

https://static1.squarespace.com/static/51b3dc8ee4b051b96ceb10de/t/54822e71e4b0f2adad29d0f5/1417817715167/the-hobbit-the-battle-of-five-armies-featurette-completing-middle-earth

 

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.