Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Rzymskie dziewczyny - recenzja 1. sezonu

Autor: Katarzyna Janicka
9 grudnia 2018
Włoski serial Netflixa, Rzymskie dziewczyny, od początku nie miał za łatwej drogi. Za sprawą opisów produkcji i tego, o czym będzie opowiadał, na Netflix i producentów spadła fala krytyki, a niektórzy chcieli zatrzymać premierę zaledwie kilku odcinków serii. Czy mamy więc do czynienia z rzeczą aż tak obsceniczną, wulgarną i skandaliczną? Nie. Rzymskie dziewczyny to przede wszystkim serial o nastolatkach i ich problemach. Porównałabym go do hiszpańskiego Szkoła dla elity, z tym, że tutaj nikt nikogo nie zabija. Głównymi bohaterkami są Chiara (Benedetta Porcaroli) i Ludovica (Alice Pagani). Druga z nich od razu wydaje nam się buntowniczką, która nie zważa na zdanie innych. Prawda jest jednak inna, a Ludovica jest samotna i pragnie przyjaźni. Tę znajduje u boku Chiary, która można powiedzieć, że szuka siebie. Wobec problemów małżeńskich rodziców, dziewczyna ucieka z domu i razem z Ludovicą zgłębia mroczne tajemnice Rzymu, o których tylko wybranym przyszło wiedzieć. Zobacz również: 1983 – recenzja pierwszego polskiego serialu Netflix!
fot. Netflix
Temu, kto wymyślił opis tego serialu należą się brawa z jednego powodu. Swoją kreatywnością wzbudził tak ogromne kontrowersje, że nie sposób było przejść obok niego obojętnie. Młode dziewczyny, które na swoje zajęcie wybierają prostytucje? Włoskie spojrzenie na przemysł handlu młodymi kobietami? To musiało wzbudzić ciekawość nie jednej osoby. W tym i mnie. Jednak taki opis nie mógłby być bardziej odległy od rzeczywistości, niż wizja misji na Marsa w najbliższym czasie. Problem w tym, że temat prostytucji został ledwo tknięty przez twórców. Potraktowano go bardzo powierzchownie, a nawet infantylnie. Ludovice sprawa zostaje przedstawiona bez ogródek, ale ta nigdy nie pozwala na zbliżenie ze swoim klientem. Powody jej działania są jasne i klarowne – pieniądze. Chiara niestety nie ma o niczym pojęcia lub udaje, że nic nie wie. Zostaje umówiona z mężczyzną, z którym następnie idzie do łóżka, a kiedy ten ku jej zaskoczeniu oferuje jej pieniądze, nie chce ich przyjąć. Dla niej z kolei jest to jedynie rozrywka i oderwanie od problemów, zarówno w domu, jak i w szkole. Jeżeli odejmiemy ze scenariusza sceny związane z „prostytucją” zostanie nam tylko zwykła obyczajówka młodzieżowa, które w ostatnim czasie pojawiają się, jak grzyby po deszczu. Nie ma w Rzymskich dziewczynach nic odkrywczego. Z jednej strony znudzeni bogacze, którzy urządzają imprezy. Z drugiej młody chłopak, który z pewnością jest gejem, a do tego synem dyrektora, a więc oczekuje się od niego idealnego zachowania. Trzeci jest też syn ambasadora, który niedawno stracił matkę i teraz musi nawiązać z ojcem więź, której nigdy nie było. Na dokładkę mamy też tych ludzi, którzy dbają jedynie o zachowanie pozorów. Zobacz również: Na pierwszy rzut oka: Escape at Dannemora
fot. Netflix
Plusem Rzymskich dziewczyn jest odrobina świeżości. Większość z nas po prostu nie zna aktorów, którzy się tam pojawiają – a w przeciwieństwie do naszego 1983 – ci wypadają bardzo naturalnie. Serial Netflixa jest prosty w przekazie, co jest niewątpliwą zaletą. Nie mówi wszystkiego wprost i nie traktuje widza, jak głupka, któremu wszystko trzeba wytłumaczyć, ale również nie próbuje niczego komplikować i sprawiać, że fabuła będzie zbyt zawiła. Mimo że całość dzieje się w Rzymie, ja nie odczułam tej wielkomiejskości. Może dlatego, że w Rzymskich dziewczynach zrezygnowano z ujęć charakterystycznych dla miasta miejsc. Mamy więc lekki, włoski klimat, wąskie uliczki, ale też blokowiska i mniej urodziwe dzielnice. Serial Netflixa ma swoje plusy i minusy, ale nie wiem czy te pierwsze są w stanie zrekompensować popełnione błędy. Najważniejszym jest po prostu bycie przeciętnym na tle innych, bo nic szczególnego tutaj raczej nie znajduję. ilustracja wprowadzenia: Netflix

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.