Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

lenovov

Hellblazer by Garth Ennis tom 3 - recenzja komiksu

Autor: Piotr Pocztarek
12 listopada 2020

Drugi tom Hellblazera Gartha Ennisa był zaskakujący. Oto John Constantine, człowiek, który zwiódł samego diabła, walczył z potężnymi siłami zła i mistrzowsko włada magią, wylądował na ulicy, tułając się jako bezdomny. Co było tego przyczyną? Wcale nie mroczne moce ani dawni przeciwnicy. Porzucenie przez ukochaną Kit rozbiło go w proch. Piękna i silna Irlandka miała dość swawoli Johna, nie tylko tych nadnaturalnych. W tym tomie John opuszcza Albion i udaje się za Atlantyk, co nie oznacza końca kłopotów, a początek zupełnie nowych. Acz czy spodziewaliśmy się czegokolwiek innego?

Strona komiksu Hellblazer by Garth Ennis tom 3

Charakter przygód Johna Constantine'a dobrze oddaje jego naturę i pozycję w uniwersum DC. Pomiędzy większymi wydarzeniami autorzy lubią wrzucić krótkie, niepozwalające się zapomnieć opowieści, będące odpowiedzią na pytanie, dlaczego taki łotr jak Constantine jest tak lubiany. Może dlatego, że komiksowy sobowtór Stinga wymyka się schematom? Oscyluje na granicy przaśnej, podlanej niejednokrotnie pijackim klimatem rzeczywistości i rzeczy nadprzyrodzonych, które spowodowałyby nieuchronny zgon bardziej racjonalnego osobnika. Barowa konwersacja szybko zamienić się może w walkę, przy której superbohaterskie potyczki są dziecięcą igraszką. Hellblazer tom 3 idzie podług tych schematów, acz nie tylko one definiują twórczość Gartha Ennisa.

Run Gartha Ennisa obfitował w wydarzenia, a w ich potoku wyróżnić można dwa istotne motywy. Pierwszym z nich jest zatarg z samym Szatanem, spędzający diabłu sen z powiek, doprowadzający go do szału większego nawet niż przystoi jego złowrogiej funkcji. John z kolei przejmuje się nim nieco mniej, a na pewno życie miłosne jest dla niego istotniejsze. Zaszachował Pana Piekła koncertowo, przy okazji lecząc się z raka i mimo że gdzieś tam paliła się czerwona lampka, to nie spędzała mu ona snu z powiek. I pewnie, gdyby zamiast diabła był dowolny łotr ze świata DC, to może by mu się upiekło lub skończyłoby na jakiejś przepychance. Szatan jest jednak stary i ma dużo, bardzo dużo czasu. A John, jak wspominałem, jest nieuważny i ma wrażliwe punkty, jak zresztą każdy śmiertelnik.

Strona komiksu Hellblazer by Garth Ennis tom 3

I tu chwilę o nich. Drugim ważnym aspektem ennisowego Hellblazera jest kwestia przyjaciół Constantine'a. Już Alan Moore w Sadze o Potworze z Bagien jasno pokazał, że nie kończą oni dobrze. John to człowiek dający się lubić, typ dobrego kumpla, z którym chce się wpaść do pubu, lecz podąża za nim śmierć i bynajmniej nie chodzi mi o gotycką siostrę Sandmana. Mag pląta się w mroczne sprawy i zadziera z prawdziwymi potęgami, jednocześnie pamiętając zazwyczaj wyłącznie o własnym zabezpieczeniu, także kwestią czasu jest próba uderzenia w niego w mniej bezpośredni sposób. I powiem wam, że szkoda mi ludzi, którzy zaufali Johnowi. To zwykle wspaniałe jednostki, dla których adwersarze Johna są bezlitośni. I ciężko jest winić tu protagonistę za taką kolej rzeczy. Jego intencje są czyste, tylko droga do ich realizacji skąpana jest w cieniu.

John Constantine to kiepski materiał na ojca. Pomijając aspekt jego pokrętnej odpowiedzialności za siebie i bliskich, nie przepada on za najmłodszymi, widząc w nich zło równie wielkie, co w pomiotach mroku. I nie chcąc tu wyjść na przeciwnika nieletnich, w jednym konkretnym przypadku John ma absolutną rację. Wspomniana historia ma miejsce nieco później, niż pozostałe. Run Ennisa miał bowiem swoją przerwę i po zeszycie 83 twórca powrócił dopiero w 129 numerze. Rzecz jasna, w swoim dobrym stylu, nie zapominając o tym, co stworzył wcześniej. Spod jego pióra wyszła też klimatyczna opowieść w ramach drugiego numeru Vertigo's Winter Edge i historia wprost z Belfastu, gdzie ponownie pojawia się ukochana Johna.

Strona komiksu Hellblazer by Garth Ennis tom 3

Steve Dillon i Garth Ennis są jednymi z najbardziej rozpoznawalnych tandemów twórców komiksowych, a ich kunszt stał się już marką. Są charakterystyczni, jak Mick Jagger i Keith Richards, tylko w swoim medium. Mają pazur i nie zawsze idą za tym, co się podoba masom. W tym tomie pojawiają się inni artyści, w tym John Higgins, autor nie mniej oryginalny, niż Dillon. Do jego kreski trzeba przywyknąć. Miejscami proporcje są traktowane po macoszemu, a wszystko inne idzie swoją drogą. To, co Higgins wyrabia z cieniami, prosi się o specjalną nagrodę, co w duecie z kolorystą Johnem Sinclairem daje nam prawdziwy rysunkowy klejnot.

Garth Ennis to bez wątpienia autor legendarny, który oparł swą pozycję nie tylko na specyficznym humorze, ale i świetnie skrojonych postaciach, kąśliwych i zapadających w pamięć dialogach i zaskakująco poważnej przy tym wszystkim fabule. Hellblazer by Garth Ennis tom 3 to potężne tomiszcze zamykające jego run, który odcisnął piętno na głównym bohaterze znacznie bardziej, niż twórczość pozostałych artystów. Na początku grudnia Egmont wyda jeszcze pojedynczy tom zbierający historie Warrena Ellisa, wieńczący na razie Hellblazera w Polsce. Któż jednak wie? Może przyjdzie czas na Jamiego Delano lub świeży run Simona Spurriera?


Okładka komiksu Hellblazer by Garth Ennis tom 3

Tytuł oryginalny: Garth Ennis presente Hellblazer Vol.3 Scenariusz: Garth Ennis Rysunki: Will Simpson, Steve Dillon, Peter Sjenberg, Glyn Dillon, John Higgins Tłumaczenie: Marek Starosta Wydawca: Egmont 2020 Liczba stron: 548 Ocena: 90/100

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.