Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Najczarniejsza noc - recenzja komiksu

Autor: Piotr Pocztarek
20 grudnia 2019

Dla superbohatera śmierć jest tak nierozerwalnym elementem działalności, jak dla kelnera klienci żądający widzenia z menadżerem. Równie naturalnym zjawiskiem jest też powrót zza grobu. Superman, Green Lantern czy Flash - wszyscy oni pomarli i z martwych powstali. Najświeższą ofiarą po Ostatnim kryzysie pozornie był sam Batman. Nie ma więc nietykalnych superludzi i każdy może się załapać na danse macabre. Gorzej jeśli, parafrazując klasyka, kto umarł, ten żyje.

Strona komiksu Najczarniejsza noc

Gdy Superman powstał z martwych, dzień jego pamiętnej śmierci stał się upamiętnieniem dla wszystkich poległych superludzi. W tę szczególną chwilę w wielu punktach na Ziemi i poza nią martwi niespodziewanie wstają z grobów. A trzeba przyznać, że reprezentacja nieboszczyków jest spora, bo w jej zastępach znajdują się takie gwiazdy jak Aquaman czy Marsjański Łowca. Co gorsze, nie jest to takie sobie masowe zmartwychwstanko, a zjawisko wywołane przez tajemnicze czarne pierścienie, bliźniaczo podobne do tych, które znajdują się w posiadaniu Green Lanternów.

Trylogia Kryzysów przedstawiała ogromne tąpnięcia w delikatnej materii świata herosów. Jednak wśród nich było jeszcze jedno wydarzenie z kryzysowym sznytem. Mowa tu o Kryzysie tożsamości, komiksie, który kładł nacisk na psychologię bohaterów i ich osobiste tragedie, dalekie od międzygwiezdnych afer. Geoff Johns powraca tu w wielu wątkach do scenariusza Brada Meltzera, co wychodzi Najczarniejszej nocy na duży plus. Tragedia Atoma jest tu najbardziej namacalnym przykładem, a i prowadzenie akcji przez Johnsa nie jest jedną wielką eksplozją. Najczarniejsza noc, oprócz spełniania wszystkich wymogów crossoverowego eventu, zawiera w sobie dużo dramatycznych wątków osobistych.

Strona komiksu Najczarniejsza noc

Kluczową sprawą dla zrozumienia treści powyższego komiksu jest wiedza na temat pierścieni spektrum. Oprócz zieleni woli i żółci strachu mamy czerwień gniewu, fiolet miłości, pomarańcz chciwości, z kolei nieodróżnialne dla większości przedstawicieli płci męskiej barwy niebieska i indygo odpowiadają kolejno za nadzieję i współczucie. Do tej palety dołącza trupia czerń. Celowo podkreślam epitetem „trupia”, gdyż smutek czy miłość do muzyki gitarowej nie są emocją pobudzającą ich działanie. Za wszystkim stoi drugoligowy dotąd łotr zwany Nekronem, który już wcześniej znany był z ożywiania zwłok. Tym razem za sprawą pewnego odkrycia staje się zagrożeniem na miarę uniwersalną, podrywając do walki i zmuszając do sojuszu wszystkie Korpusy i ziemskich herosów.

Wydania z DC Deluxe zazwyczaj mają wszystko na swoim miejscu. Tak też i Najczarniejsza noc raczy nas alternatywnymi okładkami, fragmentami scenariusza i szkicami. Zabrakło jednak klimatycznych wersów z „Księgi Oa”, które wspominały o Nekronie i jego harcach ze zmarłymi. Elementu, który dodawał sporą dawkę grozy i czynił całość jeszcze lepszą. Jeszcze bardziej szkoda, że Egmont na razie nie wydał Sinestro Corps War, zbliżonego nastrojem do Najczarniejszej nocy. Któż jednak wie, co przyniesie rok 2020?

http://alejakomiksu.com/gfx/plansze/Najczarniejsza_Noc_s246.jpg
Strona komiksu Najczarniejsza noc

Lubię artystów oryginalnych, z własną niepowtarzalną kreską. Takowi jednak nijak nie pasują do opowieści o skali Najczarniejszej nocy. Ivan Reis może nie jest Mignolą, ale lepiej niż on ogarnia kadry, w których przestawić trzeba przedstawicieli kilku kosmicznych frakcji posługujących się równie kosmicznymi pierścieniami. Kadry na całą stronę to gotowy materiał na plakat, a pomniejsze sceny wcale nie ustępują wylewającą się wręcz z nich dynamiką i heroizmem w popcornowym wydaniu. Jeśli w serialu poświęconym Korpusowi Zielonych Latarni ktoś odrobi lekcję z tego komiksu, to możemy być spokojni o jego spektakularność. Dobrze wyglądają tu zarówno dostojni przedstawiciele Plemienia Indygo, jak i truposze od Nekrona.

Najczarniejsza noc jest jednym z najsoczystszych owoców świata DC sprzed The New 52!. Historia Geoffa Johnsa jest dużym crossoverem i co do tego nie ma wątpliwości. W przeciwieństwie jednak do sporej części innych eventów jest historią dobrą, zapewniającą nie tylko czystą rozrywkę, ale i stosowną dawką emocji i łagodnej makabry. Fajnie jest cofnąć się do świata DC sprzed okresu Nowego DC Comics!, gdzie bohaterów łączyły wieloletnie zażyłości i spory bagaż historii był raczej pretekstem do poznania innych opowieści, aniżeli utrudnieniem.


Okładka komiksu Najczarniejsza noc

Tytuł oryginalny: Blackest Night Scenariusz: Geoff Johns Rysunki: Ivan Reis Tłumaczenie: Weronika Sztorc Wydawca: Egmont 2019 Liczba stron: 304 Ocena: 85/100

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.