Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Omega Men: To już koniec - recenzja komiksu

Autor: Piotr Pocztarek
28 października 2020

Korpus Zielonych Latarni to formacja zrzeszająca przedstawicieli wielu ras. Oczywistym jest jednak, że na kartach komiksów najczęściej pojawiają się ludzie. Po Halu Jordanie, Johnie Stewarcie i Guyu Gardnerze kolejnym Ziemianinem był Kyle Rayner, wybrany w niestandardowy sposób, w czasie kryzysu, z pominięciem niezbędnych procedur. Los pokazał jednak, że Kyle to odpowiedni człowiek i uczynił go nawet Białą Latarnią. Omega Men: To już koniec rozpoczyna się od ukazania jego śmierci z rąk terrorystów. Ale czy aby na pewno? I czy mordujący to na pewno terroryści?

Strona komiksu Omega Men: To już koniec

Jak w ogóle doszło do tych wydarzeń? Wcześniej Kyle miał za zadanie zaprowadzenie pokoju w układzie Wega, między Cytadelą i właśnie Omega Men. Tu uzyskujemy odpowiedź, dlaczego potężny Lantern daje się porwać. Ciekawsze jest natomiast to, co dzieje się dalej. Indoktrynacja może przebiegać na różnych polach. Omega Men pokazują, że są w niej całkiem nieźli i mimo niewielkiej liczebności, planują wzniecić płomień buntu przeciw Cytadeli, rozświetlany pierścieniem Białej Latarni.

Kim właściwie są tytułowi Omega Men? Pod tą złowrogą nazwą kryje się grupa ni to terrorystów, ni bojowników z reżimem. Nazwiska dowodzącego nie chcę tu zdradzać, ale to osoba dość podła, nawet jak na komiksowe standardy. We wszystkich przypadkach Kingowi udało się właściwie stworzyć sylwetki bohaterów, do których ciężko spolaryzować swe uczucia. Dobrym przykładem jest osobnik imieniem Primus. Zadeklarowany pacyfista, gardzący mordem, oczywiście do pewnego momentu, ale też wiecznie nabuzowany drapieżny Tigorr. Postaci te to spadek z serii o tym samym tytule z początków lat 80., odpowiednio rzecz jasna okrojone do wizji autora. Polecam fanom oldschoolu.

Strona komiksu Omega Men: To już koniec

Omega Men: To już koniec to dzieło, które może być interpretowane na różne sposoby. Jedni widzą w nim wątki z wojny w Iraku. Inni traktat stawiający pytania o to, co lepsze - stabilny ustrój, zdolny do ogromnych zbrodni czy mający dobre intencje, lecz niekoniecznie adekwatne metody buntownicy. Ja widzę tu z kolei dobrze ujęte pojęcie konfliktu między dwoma powyższymi stronami. Namiestnik Wegi to kawał łotra od początku, choć gdyby zastanowić się nad jego decyzjami, to nie podejmował ich z sadystycznego obłędu, a z ponurej konieczności. Podobnie Omega Men kierowali się dobrem ich ojczyzn, choć nie można było tego uzyskać bez brutalnych metod.

Zielone Latarnie to trochę herosi w klasycznym tego słowa znaczeniu, ale zdecydowanie bardziej stróże prawa. Tak samo powyższy komiks tylko w pewnym procencie ociera się o gatunek superbohaterski. Omega Men to racjonalna space opera, nieobawiająca się wchodzić w kwestie realnej polityki, jakkolwiek nie brzmi to dziwnie w stosunku do tej odnogi SF. Właśnie dlatego Kyle Rayner, mniej znany niż Hal Jordan, jest lepszym kandydatem na niepowiązaną z głównym światem DC miniserię, dającą jednak odczuć, że jest częścią czegoś większego.

Strona komiksu Omega Men: To już koniec

Barnaby Bagenda dominuje nad pozostałymi twórcami jakościowo i ilościowo. Układ Wega w jego wyobrażeniach jest kolorowy i różnorodny, trzymający się rozsądku i nieidący w ekstrema odwracające uwagę od treści komiksu. Jeśli zetknęliście się z Batmanem czy Misterem Miracle'em Kinga, to szybko zauważycie wizualne podobieństwa. Podział strony na dziewięć kadrów czy następujące w nich po sobie sekwencje to ważny element narracji tego twórcy i Bagenda świetnie to rozumie, co widać już w pierwszych scenach z porwania Raynera.

Omega Men: To już koniec to ten rodzaj historii, która nabiera mocy w późniejszych rozdziałach. Początkowo komiks wydaje się kolejną poboczną opowiastką z mniej znanym Lanternem i na mniej znanym terenie. W finale pojąłem, że dzieła Toma Kinga wartości nabierają jako całość, a nie poszczególne epizody. Twórca ten tworzy bardziej przemyślanie, kładąc kolejne elementy swej budowli rozważnie, nie posiłkując się tanią akcją jako zamiennikiem treści. Przed nami jeszcze ostatni tom Batmana, choć zapewne wydanie Strange Adventures i Rorschach jest kwestią czasu.


Okładka komiksu Omega Men: To już koniec

Tytuł oryginalny: Omega Men: The End is Here Scenariusz: Tom King Rysunki: Barnaby Bagenda, Romulo Fejadro Jr. i inni Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz Wydawca: Egmont 2020 Liczba stron: 304 Ocena: 85/100

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.