Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Duchy Inisherin - recenzja filmu. Koniec pewnej przyjaźni

Autor: Monika Sterkowiec
15 stycznia 2023
Duchy Inisherin - recenzja filmu. Koniec pewnej przyjaźni

U Martina McDonagha punkt wyjściowy zawsze jest prosty. Dwóch gangsterów po nie do końca udanej akcji ukrywa się w Brugii, urokliwym, belgijskim miasteczku. Scenarzysta z blokadą twórczą próbuje napisać film o siedmiu psychopatach. Sfrustrowana kobieta wynajmuje trzy bilboardy na drodze za miastem, by za pomocą mocnych haseł zmusić policję do zajęcia się sprawą morderstwa jej córki. Prosty punkt wyjściowy jednak nigdy nie prowadzi do prostych rozwiązań, o czym przekonają się również bohaterowie najnowszego filmu McDonagha, Duchy Inisherin.

Zawiązanie akcji można streścić następująco: życie dwóch długoletnich przyjaciół z małej, irlandzkiej wyspy diametralnie się zmienia, gdy jeden z nich postanawia nagle zakończyć tę znajomość. To od ich charakterów będzie zależało, jak historia dalej się rozwinie. Reżyser wybiera miejsce, wrzuca do niego poobijanych przez życie, skomplikowanych, niejednoznacznych bohaterów, decyduje, w którym miejscu tej historii chce ich przyłapać i obserwuje. Obserwuje, jak obijają się o siebie, powoli zaciskając liny założone im na szyje przez fatum. W przypadku Duchów Inisherin miejsce, do którego zaprasza nas Martin McDonagh, to mała wyspa u wybrzeży Irlandii. Film rozpoczynają charakterystyczne dla reżysera ujęcia ustanawiające miejsce akcji - z lotu ptaka obserwujemy wyspę poprzedzielaną niskimi murkami ogradzającymi domy, pola i drogi. Jak okiem sięgnąć rozciąga się ogromna przestrzeń, wzgórza, zielone łąki i białe, wapienne, nadmorskie klify. W niemalże każdym plenerowym ujęciu możemy oglądać niesamowity, irlandzki krajobraz towarzyszący bohaterom. Inisherin to jednak miejsce paradoksalne, cała ta przestrzeń bowiem jest pozorna i nie oznacza wcale wolności. Nie chodzi jedynie o zamknięcie w obrębie wyspy, choć jej granice są jeszcze mocniej zaznaczone, odkąd w kraju na lądzie trwa wojna domowa, której odgłosy docierają do mieszkańców. Wzrok może podążać daleko, ale bohaterowie poruszają się zawsze tymi samymi drogami do tych samych miejsc, wyznaczając trasę dom – bar – sklep – kościół i znowu dom. Po drodze mija się zawsze te same twarze, przy kuflu piwa toczy się zawsze te same dyskusje, w głowach krążą te same ponure myśli, ksiądz w konfesjonale pyta o rozmiar rozpaczy, która wcale się nie zmniejsza.
Duchy Inisherin
fot. kadr z filmu Duchy Inisherin
Ten surowy i paradoksalnie klaustrofobiczny klimat wybrał sobie Martin McDonagh na miejsce rozgrywającego się na oczach widzów dramatu pomiędzy mieszkańcami wyspy. Oto bowiem dwóch wydawałoby się nierozłącznych przyjaciół, Padraic i Colm, przestaje ze sobą rozmawiać. Czy aby żeście się nie kłócili?, pytają ludzie. Nie pokłóciliśmy się, odpowiada prostolinijny i gadatliwy Padraic, którego przyjaciel z dnia na dzień stwierdził, że już go nie lubi i nie zamierza się więcej z nim zadawać. Colm z zaciętą miną milczy, odmawia wspólnego picia i poświęca się grze na skrzypcach. Nie chce marnować upływającego czasu na czcze rozmowy z niezbyt mądrym Padraikiem, woli oddać się sztuce i w ten sposób zapewnić swojej duszy nieśmiertelność. Porzucony mężczyzna nie może zrozumieć zachowania byłego przyjaciela i wciąż zabiega o jego uwagę. Wtedy Colm stawia drastyczne ultimatum, które będzie miało ogromne konsekwencje nie tylko dla nich obu, lecz także dla ich bliskich.

Zobacz również: Glass Onion: Film z serii ,,Na Noże”- recenzja filmu. Get the clue!

Pisząc scenariusz Duchów Inisherin Martin McDonagh miał komfort rzadko będący udziałem scenarzystów, mianowicie wiedział dokładnie, jacy aktorzy wcielą się w główne postacie i z myślą o nich powstawały charaktery, niuanse i przeszłość bohaterów. Nic dziwnego więc, że film jest świadectwem znakomitego aktorstwa. W Padraica i Colma wcielają się naczelne gwiazdy filmów McDonagha, Colin Farrel i Brendan Gleeson, znów razem na ekranie od czasu Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj w 2008 roku. Towarzyszą im Barry Keoghan, wcielający się wioskowego głupka i syna okrutnego policjanta, oraz Kerry Condon w roli oczytanej siostry Padraica, Siobhan, która jak nikt inny czuje się zamknięta na malutkiej wyspie, gdzie każdy każdego zna i wszyscy o wszystkim wiedzą.
Duchy Inisherin
fot. kadr z filmu Duchy Inisherin
Największy ciężar tej historii spoczywa na Padraicu. Dzięki fantastycznemu występowi Colina Farrella mamy dostęp do jego samotnej, wciąż łaknącej bliskości duszy. Jako prostego hodowcy zwierząt nie interesują go górnolotne słowa, książki, muzyka i kultura wysoka. Nie zależy mu, by jacyś nieznani ludzie za sto lat powtarzali sobie z czcią jego nazwisko. Jemu wystarczy bycie dobrym dla innych i potrzebuje, żeby inni byli dobrzy dla niego, a bliscy przy nim trwali. Dlatego utrata najlepszego przyjaciela to dla niego cios, z którego nie jest w stanie się pozbierać. Padraic to bohater, na którego patrzymy z czułością, wywołujący falę nieudawanego wzruszenia i jest jedna z najlepszych ról Farrella w jego karierze.

Zobacz również: Fabelmanowie – recenzja filmu Spielberga! The King is back!

Duchy Inisherin są specyficznym filmem o rozstaniu rzadko przedstawianym w kulturze – rozstaniu dwóch przyjaciół. W dodatku rozgrywa się w hermetycznym środowisku małej wyspy, gdzie nawet po zakończeniu relacji trzeba się codziennie widywać, bo przestrzeń i zasób innych ludzi wokół są ograniczone. Konflikt Padraica i Colma to również wojna domowa w mikroskali, podczas gdy ta w skali makro rozgrywa się w tym czasie w Irlandii. W obu przypadkach polała się krew. Martin McDonagh nie byłby jednak sobą, gdyby do swojej mrocznej tragedii nie dorzucił całego garnca humoru. Duchy Inisherin to bowiem smutna historia o samotnych, udręczonych wewnętrznie ludziach, podczas której można nie tylko się lekko się uśmiechnąć, lecz także wybuchnąć z rozbawienia. Sytuacja rozgrywająca się pomiędzy postaciami na wyspie jest równocześnie dramatyczna, a momentami makabryczna, co po prostu absurdalna i ten właśnie absurd McDonagh wydobywa na światło dzienne i celebruje w dialogach, spojrzeniach i zachowaniach postaci. https://www.youtube.com/watch?v=tuaH99V0yvk Martin McDonagh znów sięgnął do irlandzkich korzeni, a zarazem udał się w swoją dramatopisarską przeszłość i domknął trylogię składającą się teraz dwóch sztuk oraz filmu, a wszystkich rozgrywających się na wyspach Aran u wybrzeży Irlandii (co prawda Inisherin jest fikcyjna, ale to tylko dodaje jej uniwersalności). W rezultacie Duchy Inisherin są najbardziej intymnym jak do tej pory filmem reżysera, jak również najbardziej alegorycznym, mającym siłę dotknąć wielu dusz ludzkich. Wszyscy bowiem pragniemy bliskości, a czasem zastanawiamy się, czy lepiej jest być mądrym czy miłym. Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Wykształciła się, żeby pisać o filmach, więc to robi. Gdyby mogła, nie wychodziłaby z sali kinowej. Ogląda filmy we wszystkich gatunkach, ale najbardziej lubi czarne komedie, animacje i rzeczy tak absurdalne, że nie wiadomo, czym są.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.