Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Planeta singli 2 - recenzja sequela przebojowej komedii romantycznej!

Autor: Konrad Stawiński
30 października 2018

Agnieszka Więdłocha albo ma pecha, albo wybitny talent w przyciąganiu w filmach do siebie dużych dzieci. Taki problem miał jej partner z Exterminatora z początku roku, w osobie Pawła Domagały, teraz ten sam mankament powraca. A chodzi przecież o ukochanego, rycerza, który wytarł chodnik na całej starówce ciągnięty przez konia, aby zdobyć jej serce. On też okazał się nieodpowiedzialnym gnojkiem, który ani myśli o ustatkowaniu. Dwa lata związku, żadnych dzieci i żadnych planów z tym związanych. Przed państwem Planeta singli 2. 

Ze związkowymi problemami naszej Ani i Tomka zbiega się pomysł niczego nieświadomego Marcela. Chciałby on stworzyć w telewizji świąteczne show z udziałem najważniejszej pary polskiego show-biznesu. Problem w tym, że pary już nie ma, oboje na Planecie singli już wolni i raczej nie bardzo chcą się w najbliższym czasie oglądać. Format już zaklepany, więc trzeba to jakoś szybko odkręcić. Albo dać im taką umowę, żeby trochę jeszcze poudawali. 
Planeta singli 2
fot. Maciej Zdunowski / Gigant films
Planeta singli to był na naszym rynku rodzynek. W zalewie tandetnych, robionych na zasadzie kopiuj-wklej komromów dobry film Mitji Okorna jawił się jako totalna odtrutka. Jasne, historią nie powalał i miał swoje wady, ale Więdłocha ze Stuhrem wypadali fajnie, a i charyzmy mieli na tyle dużo, że stworzyli świetną ekranową parę. Widzowie to docenili, pierwsza część bowiem przyciągnęła do kin prawie dwa miliony ludzi. W 2016 roku ustąpiła więc tylko Niebezpiecznym kobietom Patryka Vegi. Teraz reżyser wyjechał do Hollywood, a Ania i Tomek zostali. W dalszym ciągu są tak samo sympatyczną i dającą się lubić parą. Jednak tym razem nie mają zbyt wielkiej pomocy. 

Zobacz również: Humorystyczna piątka – filmy, które musisz obejrzeć zanim zdecydujesz się na dziecko

Pierwsza Planeta singli kręciła się wokół tytułowej aplikacji, w ramach której nieznajome sobie osoby umawiały się na randki w ciemno. W drugiej dorobiła się ona lepszej wersji. Jej twórcy reklamują algorytm. Algorytm, który naukowo jest w stanie wyliczyć, jak bardzo dana para do siebie pasuje. Zestawienie miłości z nauką i matematyką zawsze wypada jednak blado. Możecie się już więc domyślać, że tak samo będzie i tym razem. 
PLaneta singli 2
fot. Maciej Zdunowski / Gigant films
Fabuła filmu rodzi zbyt dużo niebezpiecznych skojarzeń ze styczniem tego roku. Wtedy to w kinach pojawił się Narzeczony na niby. Miał całkiem podobną fabułę, równie beznadziejny drugi plan, a i cała intryga kręciła się, tak samo jak tu, wokół programu telewizyjnego. Szkoda byłoby powiedzieć, że najlepsza polska komedia romantyczna ostatnich lat zniżyła się do poziomu taśmowego tworu Bartosza Prokopowicza. W wielu aspektach jednak niestety tak jest.

Zobacz również: Opowiem ci o zbrodni – nowy serial audio ze znakomitymi historiami!

Ania Kwiatkowska i Tomek Wilczyński dalej tworzą nasz ulubiony związek. Byli największą siłą poprzedniego filmu, są największą tego. Widać, że aktorzy znakomicie bawią się swoimi rolami, potrafią nawet najbardziej sztuczną kłótnię świata rozegrać tak, że wywołuje ona autentyczny uśmiech. Sceny, w których stoją razem na scenie to już festiwal uroczego kontrastu i znakomicie rezonujących ze sobą postaci. Tomek umie w one-liner, Ania umie w ukrywanie tego, że wcale nie jest taką szarą myszką, na jaką wygląda. Mimo że Grawitacja (ten algorytm) pokazuje im raptem 8%, są zdecydowanie najfajniejszym duetem polskiej komedii romantycznej. Lubię ich do tego stopnia, że przymykam oko na fakt, że prawie cała reszta jest do niczego. 
Planeta singli 2
fot. Maciej Zdunowski / Gigant films
Problemy tego filmu można wyliczać długo. Każda rzecz, która nie wiąże się tu z uczuciem głównej pary, sprawia wrażenie pozowania na wysilony dośmieszniacz filmu. Mamy Karolaka, którego ciężarna żona wymyśliła sobie jogę z niejakim Panirem (na szczęście nie gra go Oświeciński, uf). Mamy wątek Marcela, który w pewnym momencie zaczyna poszukiwać swoich rodziców. Mamy pijanych Witolda Paszta i Izę Miko, który kręcą się wszędzie, tylko nie tam, gdzie powinni w chaotycznej końcówce. Wszyscy są, ale trudno w nich wskazać jakąś wartość dodaną filmu. No, chyba że będziemy mieć na myśli minuty, w całkiem długim już po raz drugi metrażu.  

Zobacz również: Atak paniki – recenzja brawurowego debiutu Pawła Maślony!

Powiedziałem jednak o słabości prawie całego tła. Muszę to podtrzymać ze względu na wielką sympatię do Piotra Głowackiego i jego Marcela oraz przez jednego sympatycznego grubaska. Film wyłania bowiem ze szkolnej grupy Ani tego najbardziej pulchnego, a następnie w serii uroczych dialogów znakomicie zestawia go z Maćkiem Stuhrem. Ich błyskotliwe wymiany zdań są najlepszymi scenami produkcji. Pokazują całej reszcie, jak powinno się budować postacie i relacje wokół głównych bohaterów. Dla nich chętnie do Planety Singli wrócę. Przy okazji trzeciej części. Trzeciej części, która... a zresztą, będziecie tu mieć coś w stylu marvelowych scen po napisach. Poczekajcie. 
Planeta singli 2
fot. Maciej Zdunowski / Gigant films
Widać jak na dłoni, że Mitja Okorn to bardzo łebski gość. Stworzył nam najważniejsze marki polskiej komedii romantycznej, które kontynuowane bez niego nie mają już tyle pary. Dlatego też moja ocena drugiej Planety singli zatrzymuje się tylko w połowie skali. Połowie skali, która dostałaby jednak do pakietu duże serduszko. Serduszko i toast za szczęśliwą parę głównych bohaterów. Życzę dużo pieniędzy, żeby mieli czym zapłacić za akcję z samolotu. 

Konrad Stawiński

Zastępca Redaktora Naczelnego
Konrad Stawiński

Kontakt: [email protected] Twitter: @KonStar18

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.