Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

lenovov

Arktyka - recenzja elektryzującego filmu survivalowego z Madsem Mikkelsenem

Autor: Radek Folta
1 lutego 2019

Gatunek filmów typu survival rządzi się swoimi prawami. Oto homo sapiens staje oko w oko z naturą i stara się przetrwać to nierówne starcie. Kilka lat temu Robert Redford sam na sam siłował się z potęgą oceanu we Wszystko stracone. Jeszcze wcześniej Tom Hanks w Cast away - poza światem przeżywał dramatyczne chwile na bezludnej tropikalnej wyspie. W Arktyce bohaterowi przyjdzie zmierzyć się z wieczną lodową zmarzliną. I jeżeli ktoś może dokonać takiego cudu, to tylko doskonale przygotowany Mads Mikkelsen (Hannibal). Jeżeli tylko damy się wciągnąć, produkcja ta zapewni nam spore emocje i porządną dawkę rozrywki.

Brazylijczyk Joe Penna debiutuje tutaj jako reżyser pełnego metrażu. Autor bijącego rekordy popularności kanału MysteryGuitarMan na YouTubie doskonale jednak czuje materię gatunku. Zobaczcie zresztą jego krótki film Turning Point, również będący show jednego aktora. W Arktyce, bez użycia słów, narracji z offu czy plansz informacyjnych, doskonale nakreśla sytuację bohatera - Overgårda, który w pierwszych ujęciach mozolnie oczyszcza zamarzniętą drogę z kamieni. Po chwili z innej perspektywy widzimy, że to nie droga, ale wyrzeźbiony w śniegu ogromny napis SOS. Kolejne kadry nie zostawiają wątpliwości. Jest wrak samolotu ze spalonym silnikiem, a na lodzie porozkładane wędki, które zapewniają pożywienie w postaci ryb. Codzienne czynności, wykonywane w rytm pikającego zegarka, powtarzalność i rutyna trzymają mężczyznę przy życiu. Nie wiemy jak długo bohater tam przebywa, ale trudno nie podziwiać jego wojskowego drylu, precyzji wykonywanych zadań i trzeźwego umysłu. Odmrożone, brakujące palce u stóp pokazują tylko, że człowiek ten jest w stanie wytrzymać wiele.

Zobacz rówież: Polar, czyli Mads Mikkelsen jako prawie John Wick

Jeżeli wybieracie się do kina na Arktykę w mroźny, zimowy dzień, to warto rozgrzać się jeszcze kubkiem gorącej czekolady i nie odkładać kurtki za daleko. Chłód wprost wieje z ekranu - nie tylko kolorystycznie zdjęcia pozbawione są jakichkolwiek ciepłych barw (nawet czerwień jest tu zupełnie wyprana), to atmosfera budowana przez efekty dźwiękowe sprawia, że czujemy się częścią tego przeszywającego zimnem do szpiku kości świata. Świszczący wiatr i skrzypiący śnieg to jedyne odgłosy wypełniające te przestrzenie. Krajobraz góruje tutaj nad człowiekiem w każdym niemal kadrze. Sylwetka postaci niknie na tle potężnej i groźnej natury.

Kadr z filmu Arktyka / fot. materiały prasowe
Kadr z filmu Arktyka / fot. materiały prasowe
Akcja filmu w pewnym momencie obiera nowy kierunek. Oczekiwana akcja ratunkowa nadchodzi, ale w najgorszym momencie. Tutaj znów przyroda robi swoje, żeby pokrzyżować plany bohatera. Mający być wybawieniem śmigłowiec rozbija się i wprowadza chaos do codziennego reżimu Overgårda. Postać Mikkelsena ocala jedną z osób, która przetrwała wypadek, ale jest ona w ciężkim stanie. Odkładana przez niego wyprawa w poszukiwaniu ratunku musi dojść do skutku. Przeciwnością będzie nie tylko temperatura, śnieg i kończące się pożywienie, ale też krążący w okolicy niedźwiedź.

Zobacz również: Ága – recenzja powolnego filmu o upadłych bogach

Arktyka to dobre kino rozrywkowe, zrobione w sposób minimalistyczny, słusznie polegające na talencie jednego aktora i majestatycznie pokazanej naturze. Ani przez chwilę nie kwestionujemy tego, jak realistycznie oddana została surowa natura. Mads jest stworzony do roli niezłomnych twardzieli o wrażliwej duszy, co udowodnił już w produkcji Valhalla: Mroczny wojownik. Aktor ten potrafi zagrać przeciętnego człowieka, który posiada szereg zdolności, o które trudno go podejrzewać. Nie jest typem herosa, choć jest w jego postępowaniu coś heroicznie ludzkiego. Mikkelsen przy minimalnym nakładzie wyraża całą gamę emocji.
Kadr z filmu Arktyka / fot. materiały prasowe
Kadr z filmu Arktyka / fot. materiały prasowe
Penna zrobił naprawdę dobry film o ludzkich instynktach, o człowieczeństwie drzemiącym w każdym z nas, o potrzebie pomocy obcym wbrew logice. Choć narracyjne głupoty mnożą się pod koniec opowieści, puszczam je mimochodem. O tym, jak zachowałby się głodny, ranny i zmęczony człowiek, pragnący uratować komuś innemu życie, nie powinien się wypowiadać widz siedzący w wygodnej, klimatyzowanej sali kinowej.

Ilustracja wprowadzenia i plakat: materiały prasowe / Akson Dystrybucja

Dziennikarz filmowy i kulturalny, miłośnik kina i festiwali filmowych, obecnie mieszka w Londynie. Autor bloga "Film jak sen".

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.