Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

lenovov

Ukryte życie | American Film Festival 2019

Autor: Adam Lewandowski
15 listopada 2019

Spieszę z informacją, że Terrence Malick nakręcił lepszy film od poprzedniego. Co wcale nie oznacza, że można mówić o prawdziwym powrocie do formy. Ukryte życie oparte jest na prawdziwej historii z czasów II wojny światowej i zamknięte aż w 173 minutach, co stanowi najdłuższy film w karierze reżysera.

Muszę chyba uprzedzić, że nie znoszę takich filmów jak Song to song i całego filozoficzno-kaznodziejskiego tonu, w jaki wpadł Malick w XXI wieku. W kolejnych produkcjach historia stawała się coraz mniej istotna, a reżyser skupiał się bardziej na łopoczących na wietrze liściach niż samych bohaterach. Jego najnowsze dzieło znajduje się gdzieś pośrodku - z jednej strony opowiada o sprzeciwie człowieka wobec całej ideologii oraz o zwyczajnym życiu z dala od zgiełku wielkich miast, ale z drugiej strony jest niepotrzebnie rozwleczone i zdecydowanie za dużo tutaj banalnych frazesów jak chociażby: „Słońce świeci tak samo na dobro i na zło”.
Ukryte życie
fot. materiały prasowe / Reiner Bajo/Iris Productions
Historia skupia się na losach Franza Jägerstättera - austriackiego rolnika, który w trakcie II wojny światowej naprawdę odmówił służby wojskowej w niemieckiej armii. W filmowej wersji nie chce tego zrobić ze względu na obowiązek złożenia przysięgi na wierność Hitlerowi. Zostaje odrzucony przez lokalną społeczność, a efekty tej decyzji odczuwa również rodzina. Kiedy zostaje powołany do służby i oficjalnie odmawia przysięgi, trafia do więzienia. Utrzymanie gospodarstwa spada na barki żony. Jeśli Franz nie zmieni swojej decyzji, najprawdopodobniej skończy się to wyrokiem śmierci za zdradę.

Zobacz również: Aidan Turner dołącza do obsady filmu The Last Planet w reżyserii Terrence’a Malicka

Pierwsza połowa filmu skupiająca się na zwyczajnym życiu w obliczu zbliżającej się wojny jest naprawdę udana. Praca na roli, kontakt z naturą, proste przyjemności i narastający niepokój. Bo teraz jest dobrze, ale za chwilę może być zupełnie inaczej. Wtedy jeszcze można odnieść wrażenie, że bohaterem targają jakieś wątpliwości. Natomiast druga połowa poświęcona pobytowi w więzieniu traci ludzki wymiar. Franz przestaje być człowiekiem, a staje się nieustępliwą figurą, do której nikt nie potrafi dotrzeć. Każdy z widzów sam będzie musiał określić, czy postępowanie bohatera ma więcej z wierności swoim ideałom czy z bezsensownego uporu.
Ukryte życie
fot. materiały prasowe / Reiner Bajo/Iris Productions
Malick poświęca sporo czasu postaci kobiecej, ale nie rozwija jej w satysfakcjonujący sposób. Franziska jest posłuszna mężowi pomimo spadającego na nią cierpienia i jest prawdziwą ofiarą tej historii, ponieważ nie dzieje się to wcale z jej wyboru. Ukryte życie to film łatwy do nadinterpretacji i dopisywania mu dodatkowych znaczeń. Im bliżej końca, tym bardziej naraża się na śmieszność poprzez śmiertelną powagę i kolejne sentencje wypowiadane przez bohaterów, które wydają się mieć większą wagę niż wszystko co powiecie w ciągu swojego całego życia. Irytuje niekonsekwencja w ukazywaniu języka - dialogi raz toczą się po angielsku, a chwilę później po niemiecku.

Zobacz również: Ankieta: Wybieramy najbardziej oczekiwaną premierę kinową listopada

W Ukrytym życiu Malick po raz pierwszy od dłuższego czasu współpracuje z innym operatorem niż Emmanuel Lubezki. Zdjęcia Jörga Widmera są udaną kontynuacją pracy Meksykanina. Kamera skupia się na rejestrowaniu rwącego nurtu rzeki, słońca prześwitującego przez kłosy zboża lub gór spowitych gęstą mgłą. W dodatku trzyma się blisko bohaterów oraz oddaje w sugestywny sposób bliskość między małżonkami. Melancholijny charakter opowieści pogłębia muzyka, delikatne smyczki przywodzą na myśl kompozycje Maxa Richtera. Reżyser wciąż nie stracił wyczucia jeśli chodzi o oddziaływanie na zmysły odbiorców za pomocą starannie przygotowanej strony wizualnej.
Ukryte życie
fot. materiały prasowe / Reiner Bajo/Iris Productions
Malick po raz kolejny marnuje potencjał swoich aktorów. W roli głównej wystąpił August Diehl, którego można kojarzyć przede wszystkim z epizodu esesmana podczas sceny w barze w Bękartach wojny. Oczywiście to nadal dobry występ. Jednak widać, że aktor w wielu momentach ma jedynie chodzić po ekranie pozbawiony konkretnych wskazówek od twórcy. Znani aktorzy jak zwykle ledwie przemykają przez ekran, niektórzy niestety w swoich ostatnich rolach (Michael Nyqvist i Bruno Ganz). Scenariusz w dużej mierze opiera się na odtwarzaniu myśli bohaterów, które wybrzmiewają w odczytywanych z offu listach. Fani reżysera powinni być zadowoleni – to powolne, medytacyjne kino z pięknie skomponowanymi kadrami, do których nas przyzwyczaił. Przynajmniej tym razem opowiada jakąś historię, choć 3 godziny to zdecydowanie zbyt długo. Najwięcej traci w drugiej połowie z powodu nadmiaru patosu, jedynie z pozoru głębokich rozważań oraz powtarzalności sytuacji. A szkoda, bo gdyby bardziej stąpał po ziemi, mogłoby powstać dzieło wybitne. Ilustracje wprowadzenia: fot. materiały prasowe / Reiner Bajo/Iris Productions

Fan westernów, kina noir i lat 80. Woli pisać o filmach niż o sobie. A tu sobie zapisuje rzeczy: https://www.facebook.com/Wjednymujeciu1

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

50/100
  • Malick pracuje ze scenariuszem!
  • Do patrzenia - pięknie skomponowane kadry
  • Znakomite fragmenty życia rodzinnego pozbawione dialogów
  • Wpływ konfliktów zbrojnych na zwykłych ludzi, którzy ideologicznie nie utożsamiają się ze sprawą
  • Zmarnowany potencjał aktorów
  • Rozwleczony ostatni akt
  • Za dużo pozornie głębokich rozważań, przez co naraża się na śmieszność
  • Główna postać kobieca niewystarczająco rozwinięta

Movies Room poleca

Nadchodzące premiery