Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei – recenzja gry. Piękne gry mogą być jeszcze piękniejsze

Autor: Mateusz Chrzczonowski
26 stycznia 2022

Sony kontynuuje swoją politykę wydawania na konsoli PlayStation 5 gier z poprzedniej generacji w zremasterowanej oprawie podciągniętej pod możliwości ich nowej maszynki. Czy jest to odcinanie kuponów i sprzedawania drugi raz tego samego? Można to tak odebrać. Osobiście wolałbym darmowy update, jak przy niektórych innych produkcjach, ale niedrogą aktualizację za dopieszczoną grę też da się przełknąć. Tym bardziej jak ta daje nam coś więcej – patrz Ghost of Tsushima i dodatek z wyspą Iki. Czy jednak tym razem warto dopłacić do nowogeneracyjnego kompletu lub też kupić w pełnej cenie dwie gry wydane już dobre kilka lat temu? Zapraszam do recenzji.

Przyglądając się rynkowi gamingowemu od premiery konsol dziewiątej generacji, można dojść do wniosku, że Sony rozpoczyna generację dość niemrawo, żeby nie powiedzie, że wcale jeszcze nie ruszyło z linii startu. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy jest to efekt problemu dostępności PS5. Konsola niby powinna trafić do sklepów w listopadzie 2020 roku, ale tak naprawdę nikt jej tam nigdy nie widział. Pierwsze partie rozeszły się w trybie ekspresowym, co nie do końca było związane z duży zainteresowanie – choć to oczywiście było ogromne. Czas mija, a zakup PS5 nadal jest niezwykle trudny. By otrzymać białego giganta, trzeba zwyczajnie przepłacić za zestawy. Konsol produkuje się niestety bardzo mało, co jest związane z problemami z dostępnością komponentów.

Zobacz również: God of War (PC) – recenzja gry. Aleś ty ładny

https://www.youtube.com/watch?v=Uiov82Epyzo Możliwe, że właśnie nieduży procent nasycenia rynku PS5 w kontekście ilości sprzedanych przez lata świetności konsol PS4 przyczynia się do tego, że Sony nie wydaje dużych gier na białego kolosa. Nawet te zapowiedziane, jak nowy God of War czy drugi Horizon Zero Down, ukazać się mają też na poprzedniej generacji. Niby mogą się z tego cieszyć posiadacze PS4, ale z drugiej strony nie mamy przez to co liczyć na krok w przód w kwestii jakości nowych tytułów. I właśnie tu dochodzimy do odświeżonych ekskluziwów Sony (no właśnie, już też tak średnio ekskluziwów, bo te w większości trafiają na PC, Uncharted też ma się tam ukazać w tym roku). W ostatnich miesiącach to właśnie ponowne wydania hitów z PS4 są głównym motorem napędowym, który ma zachęcić do kupna nowej konsoli. Był Ghost of Tsushima Director’s Cut, był Death Stranding Director's Cut, jest teraz Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei. Czy to wystarczy, by ściągnąć graczy? Nie wiem, ja mam PS5 i ogrywam te odgrzewane kotlety ze smakiem, bo mimo wszystko są to dobrze zrobione remastery. [gallery ids="191318,191319,191320,191321"] Przy recenzji Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei nie będę się skupiał na omawianiu historii i gameplayu z zawartych tu produkcji. Te ukazały się już dobre kilka lat temu, więc każdy doskonale wie, o czym są tytuły i czego można się po nich spodziewać. Po więcej zapraszam do naszych recenzji Uncharted 4: Kres Złodzieja i Uncharted: Zaginione Dziedzictwo, które ukazały się w okolicach premiery tych produkcji. Tutaj skupię się na tym, co zmienia nowe wydanie oraz na swoich odczuciach po ograniu tych tak ciepło przyjętych gier dziś, czyli w 2022 roku.

Zobacz również: Kroniki Myrtany: Archolos – recenzja moda. Co tu się odgothicowało?

Moją pierwszą reakcją po przeczytaniu informacji, że za kilka miesięcy ukazać ma się zremasterowane wydanie Uncharted 4 i samodzielnego dodatku do niego, czyli Zaginione Dziedzictwo, było głośne „po co?”. Czwarta odsłona przygód Nathana Drake’a do dziś uważana jest za jedną z najlepiej wyglądających gier na PS4. Tytuł wyciskał ostatnie soki wydajnościowe z konsoli, dzięki czemu produkcja w 2016 roku skutecznie oczarowała graczy oprawą graficzną. Jeszcze lepiej w tym aspekcie wypadało Zaginione Dziedzictwo zachwycające spektakularnymi widokami z Indii. Miałem więc spore wątpliwości, czy remaster na PS5 poprawi coś w oprawie na tyle, żeby dało się to zauważyć. No i o dziwo się zaskoczyłem, bo drobne poprawki w kwestii oświetlenia, oddania kolorów (plus HDR) i większej szczegółowości otoczenia przełożyły się na zauważalny progres graficzny – oczywiście zachowaniem pewnej skali, bo nie jest to taki na przykład remaster Alana Wake’a. Jest jednak zauważalnie ładniej, na co pewnie ma wpływ też wyższa rozdzielczość – w trybie jakościowym jest to nawet 4K, a w trybie wydajnościowym dynamicznie skalująca się rozdzielczość (prawdopodobnie od 1440p do 2K).
Tryb wydajnościowy
Tryb jakościowy

Zobacz również: Zawsze jest latarnia, mężczyzna i miasto – historia serii BioShock

No i tutaj pojawia się mój największy zawód po odpaleniu Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei – nie ma tu możliwości włączenia gry w 4K i 60 klatkach na sekundę. Niestety, to przerosło magików z Sony. Po części spodziewałem się tego, ale też trochę się łudziłem, że w grze bez otwartego świata z dość wąskimi tunelami uda się dobić do tych parametrów. Jednak nie tym razem. Szkoda, bo gra w trybie z jakościowym z 4K wygląda jeszcze piękniej, ale 30 klatek skutecznie odstraszyło mnie od tej opcji. Już przecież Uncharted: Kolekcja Nathana Drakea (zremasterowane wydanie oryginalnej trylogii na PS4) trzymało stabilne 60 klatek i po uruchomieniu Kolekcji Dziedzictwo złodziei w 4K czułem się jak w trybie slow mo – 30 klatek dziś już nie przejdzie. A właśnie wyższy klatkaż w Kolekcji Dziedzictwo złodziei jest chyba największym busterem do przyjemności z rozgrywki i nie wyobrażam sobie teraz przechodzić tych gier w innej konfiguracji (trybu w 1080p i w 120 klatkach na sekundę nie miałem jak sprawdzić, a to też może robić wrażenie). Nawet w tej mniejszej rozdzielności zremasterowane wydanie wygląda przepięknie i gra się w to z czystą przyjemnością. [video width="1920" height="1088" mp4="https://moviesroom.pl/wp-content/uploads/2022/01/Uncharted-Kolekcja-Dziedzictwo-Zlodziei_20220125214932.mp4"][/video] W kontekście Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei warto wspomnieć też, że Sony popracowało nad dopracowaniem interfejsu pod DualSense’a. Gdy więc widzimy komendy o konieczności naciśnięciu któregoś przycisku, widzimy ikonki odpowiadające wyglądowi tychże na nowym padzie do PS5. Co więcej, nie zapomniano o możliwościach adaptacyjnych spustów, miedzy innymi przy strzelaniu, oraz o wibracjach, na przykład przy dynamicznych scenach czy też przy minigrach związanych z otwieraniem zamków. Mała rzecz, ale trzeba za to twórców pochwalić. [gallery ids="191324,191323,191325,191327"]

Zobacz również: 5 powodów, dla których lepiej zagrać w Strażników Galaktyki niż w Avengersów

Czy więc warto sięgnąć po Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei. Jeśli ktoś nie grał w te gry, to będzie miał ku temu idealną okazję. Dwie gry wpakowane w to wydanie są bowiem nadal fenomenalne i zapewniają 20-25 godzin zabawy w najlepszej możliwie oprawie graficznej. Pozostaje kwestia ceny – Uncharted 4 i Zaginione Dziedziectwo można było kupić taniej w różnych promocjach, teraz za pakiet trzeba zapłacić 219 złotych. Nie jest to tanio za leciwe gry, ale można to przeboleć zważywszy na zremasterowane wydanie. Jeśli jednak macie wspomniane gry w bibliotece, za sam update do wersji na PS5 zapłacicie 50 złotych. Czy to odpowiednia cena? Sami zdecydujcie. Czy polityka Sony jest słuszna? Nie jestem przekonany. Nadal jednak złego słowa o Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo złodziei powiedzieć nie mogę, bo to dopieszczone wydanie, które zadowoli praktycznie każdego gracza. Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni. | [email protected]

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.