Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

lenovov

Rozważania o modzie na ekranizacje powieści młodzieżowych

Autor: Szymon Góraj
18 listopada 2015

Sukces J.K. Rowling był na tyle ogromny, a chyba przede wszystkim dochodowy, że na jego efekty nie trzeba było długo czekać. W krótkim czasie pojawiły się kolejne historie spod znaku „powieści dla młodzieży”, które zaczęły opanowywać rynek. Rzecz jasna, siłą nośną, która w pełni pozwala nam dostrzec to zjawisko, był fakt, iż hollywoodzcy producenci dostrzegli nowe źródełko. Koniec końców rozpoczęli na skalę masową proceder – coś, co jest złotym środkiem, jeżeli chodzi o kategorię wiekową: znaleźli lukę pomiędzy propozycjami dla osób, które nie są już najmłodsze, ale do dorosłości także mają czas. W czasach „prepoterrowskich” pojawiały się, rzecz jasna, ekranizacje młodzieżowych powieści, jednak były to jednorazowe zrywy. Dziś mamy odrębny, w pełni świadomy gatunek. Temat jest na tyle rozległy, że postanowiłem podzielić rozważania o tej tematyce na dwie części. W tym artykule poruszę raczej same prawidłowości w obecnych trendach, podkreślę rdzeń obecnej mody, starając się go ogólnie scharakteryzować na przykładach, które uznam za reprezentatywne. Za jakieś dwa tygodnie zaś skoncentruję się już mocniej na osobistej ocenie pewnej dominującej grupie filmów.

Co więc jest najistotniejsze, jeżeli chodzi o tak rozwinięty w ostatnich latach gatunek? Warto zauważyć, iż nie mamy bynajmniej do czynienia z monolitem. To nie filmy robione na podstawie komiksów, gdzie ogólna konwencja jest raczej oczywista (choć część z nich z np. uniwersum Marvela ma co nieco wspólnego, o czym później). Przede wszystkim powieści dla młodzieży, na podstawie których kręci się filmy, są różnorakiego sortu. Przy wielu przypadkach można wręcz powiedzieć, że co niektóre pozycje łączy w zasadzie to, że ich centralnym punktem są jacyś młodzi, dorastający ludzie oraz ich problemy. Bo jak inaczej znaleźć wspólne punkty chociażby w „The Perks of Being a Wallflower” i „Igrzyskach śmierci”…?

igrzyska
Nie rzuciłem dwoma powyższymi tytułami przypadkowo. Wybrałem je do reprezentowania dwóch głównych bloków, na które dla wygody i większej przejrzystości wywodu podzieliłem ekranizacje literatury młodzieżowej. Pierwszy blok gromadzi wokół siebie przedstawicieli, którzy oparci są o bardziej konwencjonalne książki. Zwyczajowo mowa o wyciskających łzy romansach dla młodzieży, ewentualnie chodzić też może o nieco ambitniejsze filmy, w których twórcy usiłują nakreślić stan ducha czy problemy współczesnych nastolatków. Do tych pierwszych bardziej umieścić opartą na prozie Johna Greena „Gwiazd naszych wina” bądź też adaptację książki Gayle’a Formana – „Zostań, jeśli kochasz”. Sąsiadują z nimi propozycje, które z powodzeniem może reprezentować „The Perks of Being a Wallflower” Stephena Chbosky’ego.

gwiazd naszych wina
Drugim wielkim – ośmielę się wręcz zauważyć, że zdecydowanie większym – blokiem jest oczywiście konglomerat wszystkich produkcji, które powstały na podstawie książek związanych mniej bądź bardziej ściśle z szeroko pojętą fantastyką. Oprócz takich oczywistości jak istny protoplasta w postaci serii „Harry Potter” do wyróżniających się i w pewien sposób nadających kierunek całemu zjawisku należą głównie kolejne części „Igrzysk śmierci”. To o tyle ważna seria, że dała, jak się wydaje, pewien istotny sygnał dla producentów. Sygnał, który potwierdził sukces „Harry’ego Pottera”, dowodząc tym samym, iż jest to kierunek mogący przynieść całe serie kolejnych pokrewnych mu pozycji. Wywołało to naturalnie reakcję łańcuchową, co doprowadziło do powstania m.in. serii „Więźnia Labiryntu” czy „Niezgodnej”, nieprzypadkowo wymienionych, ponieważ one także poruszają tematykę dystopijnego społeczeństwa, w którym nastolatki pełnią kluczową rolę. Kwalifikują się także ekranizacje książek należących do ścisłego nurtu fantasy – słynny „Eragon” pióra Paoliniego, „Opowieści z Narnii” Lewisa czy też seria „Percy’ego Jacksona” od Riordiana. Filmy, które są na swoistym pograniczu dwóch bloków, ale z różnych powodów wcisnąłem je do drugiego, to seria „Zmierzch”, wypluta przez autorkę Stephanie Meyer – wielce krytykowana, ale niezwykle popularna, mająca wpływ na rozwój gatunku pod wieloma względami w nie mniejszym stopniu od „Igrzysk śmierci” – oraz sporo innych napisanych adaptacji w podobnym tonie. Wystarczy wymienić przykładowo urban fantasy „Dary Anioła. Miasto kości” lub „Piękne istoty”.

twilight
Bez problemu można dostrzec pewien niewątpliwy fakt związany z tym, że drugi blok jest zdecydowanie liczniejszy i – nie licząc może wyjątków w rodzaju „Gwiazd naszych wina” – po prostu znacznie mocniej, agresywniej promowany. Powodów jest wiele, z pewnością wypadałoby przytoczyć ten, który jest poniekąd podobny do procesu powstawania kolejnych ekranizacji komiksów, na czele z marvelowskimi blockbusterami – z reguły łatwiej przyciągnąć widzów sprawdzonymi już pomysłami, które w ogromnej mierze są kontynuowane. „Zwykłe” powieści młodzieżowe – przynajmniej te, które są ekranizowane – to w każdym wypadku wolne elektrony. Zarówno mniejsza pewność, czy zostanie dobrze przyjęte, jak i potencjalnie mniejszy profit, ponieważ sequeli już nie będzie. Gdy w grę wchodzą filmy związane z literaturą młodzieżową fantasy, można liczyć na prawdopodobnie większe profity, a bardzo wiele tego typu produkcji już wchodząc do kin, przy dobrym marketingu jest jednocześnie reklamą własnego sequela. Decyzje wychodzące z Fabryki Snów, choć mogą wielu bulwersować, bo – nie oszukujmy się – sprawiają, że w zastraszającej przewadze oglądamy „taśmówki”, są z punktu widzenia pragmatycznego całkowicie racjonalne. To się po prostu bardziej opłaca.

maze runner
Dlatego też zdecydowanie ciekawszym i łatwiejszym do ściślejszej analizy zjawiskiem jest właśnie tematyka związana ze spadkobiercami Harry’ego Pottera, że tak to szumnie nazwę. Zgodzić się chyba należy, że tworzone filmy wypuszczane są według pewnego schematu, nadzwyczaj osobliwego – w końcu bazowane są na dziełach literackich, zdawałoby się więc, że powinny być wobec siebie jako tako odrębne. O ich cechach i wartości dotychczasowego dorobku napiszę pod koniec listopada, poświęcając już na ten temat cały felieton.

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.