Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

lenovov

Nowi mutanci - recenzja filmu. Klub winowajców w uniwersum X-Men

Autor: Szymon Góraj
28 sierpnia 2020

Ten projekt nie miał łatwego życia. Liczne zmiany decyzji włodarzy, dokrętki, blokujące operację fiasko w postaci katastrofalnej Mrocznej Phoenix i wreszcie pandemiczny zastój w świecie filmowym. A jednak się udało i już pod sztandarami Disneya Josh Boone może triumfalnie ogłosić, że jego film jest do obejrzenia w kinach. Jaki efekt? Lepszy niż można było się spodziewać, ale i fajerwerków nie ma.

Nowi mutanci mogą lekko przywodzić na myśl Klub winowajców. Oto przed nami piątka młodych ludzi, którzy w różnych - ale za każdym razem drastycznych - okolicznościach odkryli (bądź odkrywają) swoją naturę. Przebywają w specjalnym pensjonacie pod opieką doktor Cecillii Reyes. Pewnego dnia przybywa tam Danielle Moonstar, jako jedyna bez zidentyfikowanego rodzaju mutacji. Od jej pojawienia się zaś zaczynają dziać się dziwne rzeczy.
Nowi mutanci
kadr z filmu Nowi mutanci
Kto oglądał choć raz w życiu wspomniany kultowy film dla nastolatków z lat 80., najpewniej skojarzy kilka podobnych motywów także i w tej produkcji. Z tą różnicą, że dzieciaki z tej bajki przzeżywają nieco inny rodzaj zamknięcia, a konsekwencje nieposłuszeństwa są dalece bardziej bolesne. Twórca Gwiazd naszych wina umiejętnie buduje nastroje pomiędzy nastolatkami, w równie sprawny sposób wyróżniając ich przydatnymi w tej konwencji etykietkami. Pojawia się zatem "nowa" w paczce, introwertyka, nieformalną liderkę grupy o trudnym charakterze itd. - jest w czym wybierać. Wątek dojrzewających dopiero mutantów podlano sosem grozy, wprowadzając do historii atmosferę niepewności. Klimat ociera się na dobrą sprawę o filmy grozy, z czasem wynagradzając ślamazarne wprowadzenie i uderzając ze zdwojoną siłą w finałowej sekwencji. Nie jest to kino przesiąknięte adrenaliną, ale kiedy już zaczyna się akcja, jest co oglądać. Szkoda jedynie, że obraz psuje nieco wyraźny brak kilku fragmentów układanki. I nawet nie trzeba zbyt mocno się czepiać mniej wiarygodnych momentów (które się zdarzają), ani wiedzieć o wyciętym pojawieniu się Antoniego Banderasa. Twórcy musieli wyrzucić z Nowych mutantów chociażby wszelkie mocniejsze znamiona łączności z niebyłym już uniwersum X-Men Foxa. Krótki metraż dodatkowo wzmaga poczucie, że na pewnych etapach poskracano istotne tropy. Przypuszczalnie pewne koligacje z późniejszymi wątkami Wolverine'a (jeden z flashbacków Dani) czy łączniki z filmami spod znaku X. Nie niszczy to doszczętnie ostatecznego odbioru filmu, ale psoci gdzieniegdzie.
Nowi mutanci
kadr z filmu Nowi mutanci

Zobacz również: Tenet – recenzja nowego filmu Christophera Nolana! ainawokdązropuein ąraim aiportnE

Nie do końca przekonuje także postać Dani Moonstar, którą wybrano na główną bohaterkę. Blu Hunt ze znikomą charyzmą i nijako napisaną postacią nie jest w stanie wywalczyć zbyt wiele - w przeciwieństwie do jej kolegów i koleżanek. Prym wiodą bardzo dobrze zarysowani jak na swój czas ekranowy Illyana Rasputin i Sam Guthrie. Wcielający się w nią kolejno Anya Taylor-Joy oraz Charlie Heaton nadali im swoistego charakteru - ta pierwsza jest wręcz perfekcyjną inkarnacją komiksowego pierwowzoru. Całkiem dobrze  wychodzi też Maisie Williams jako nawijająca ze szkockim akcentem, pokorna Wolfsbane. Pomiędzy całą piątką naprawdę iskrzy, tak że aż chciałoby się zobaczyć z nimi jakąś inną produkcję tego typu. Swoją rolę całkiem dobrze udźwignęła także Alice Braga w dość nieoczywistym występie przełożonej pensjonatu. Miałem sporą zagwozdkę z ostateczną oceną. Pomimo mielizn scenariuszowych, momentów niepotrzebnego przestoju czy oczywistych cięć scenariuszowych, sam fakt, iż w tak karkołomnych okolicznościach ekipa dała radę sprawić, że Nowi mutanci nie okazali się fuszerką na poziomie X-Men: Mroczna Phonix Simona Kinberga zasługuje może nie na aplauz, ale na uściśnięcie dłoni.

Miłośnik literatury (w szczególności klasycznej i szeroko pojętej fantastyki), kina, komiksów i paru innych rzeczy. Jeżeli chodzi o filmy i seriale, nie preferuje konkretnego gatunku. Zazwyczaj ceni pozycje, które dobrze wpisują się w daną konwencję.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.

Ocena recenzenta

60/100
  • zgrabnie połączono kilka motywów
  • w miarę dobra chemia między bohaterami
  • drugi plan, szczególnie Charlie Heaton i Anya Taylor-Joy
  • solidne efekty specjalne
  • niezła muzyka
  • niemal cały ostatni akt
  • nieco niemrawy początek
  • widać, że film jest pocięty
  • kilka mało wiarygodnych momentów
  • nijaka główna bohaterka

Movies Room poleca

Nadchodzące premiery