Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

lenovov

Magdalena Kozak - Łzy diabła - recenzja książki

Autor: Piotr Pocztarek
24 kwietnia 2021

Gdy ucichły działa II wojny światowej, Europa stała się stosunkowo bezpiecznym kontynentem. Francja tradycyjnie nie wojowała z Brytanią, Niemców nie kuszą terytoria wokół nich i choć Rosja wciąż łakomie patrzy na dawne republiki radzieckie, to nie rusza (jeszcze) na wojnę z NATO. Tu ktoś z pamięcią sięgająca dalej niż do zeszłego wtorku zapyta o Bałkany. Te terytoria akurat są beczką prochu, ale dziś nieco przemoczonego, nieskłonnego do eksplozji. Niemniej tradycja mordu i wojaczki była tam silna, jak dziś ma to miejsce na Bliskim Wschodzie. Izrael i Palestyna/Iran, Syria, Afganistan i bogowie pustyni raczą jedynie wiedzieć, gdzie jeszcze może rozpalić się płomień wojny na tych wystarczająco już surowych ziemiach. Łzy diabła przenoszą nas daleko, ale tak naprawdę niezwykle blisko, tam, gdzie wojna zdaje się być wieczna.

Planeta Dżahad. Nazwa sugeruje inspiracje Herbertem, a wizja walki królewskich sił z żyjącymi w niedostępnych górach nomadami może podkręcać skojarzenia z kultowym SF. Nic bardziej mylnego. Autorka przenosi nas w świat nader podobny do Bliskiego Wschodu, gdzie próżno szukać mitologiczno- fantastycznych motywów. Jest za to fanatyzm, niekończąca się wojna i wpływ obcych potęg, którym ta sytuacja jest jak najbardziej na rękę. Czy Łzy diabła to więc SF, powieść wojenna czy może sprytnie zakamuflowana relacja z własnych doświadczeń? Zacznijmy pierw od sedna opowieści.

W Królestwie Farji dla młodego następcy tronu wyprawa wojenna to obowiązek i tradycja. Ugruntowanie przeszłych rządów. Monarcha ma ruszyć w bój przeciwko Wysokim. Lud ten zamieszkuje niezdobyte pasma górskie i podobnie, jak koronowane głowy, ma dobrze zachowaną, pielęgnowaną tradycję wojenną. I tak od setek lat jedni skaczą do gardeł drugim i nawet jeśli szala zwycięstwa przechyli się na którąś stronę, to nie na tyle, by ktokolwiek mógł uznać się za hegemona. To ma się jednak zmienić, gdyż Farjanom przychodzą z pomocą Obcy. Z Ziemi. I tu pojawia się interesujący aspekt powieści.

Wojna zawsze leży w czyimś interesie. Rzadko jest to potrzeba całej społeczności i najczęściej ma ona genezę polityczną. W tym przypadku Obcy nie musieli się starać. Farjanie i Wysocy z zapałem wyniszczają się od pokoleń i wystarczyło dodać do tego kotła swoich przypraw. A to nie lada specjały, gdyż Ziemianie zaopatrzyli tych pierwszych w najnowocześniejsze pojazdy jeżdżące i latające, że o innym zabójczych akcesoriach nie wspomnę. Oczywiście wiąże się to z ich serwisowaniem i całą gamą zależności, które da się jednak przełknąć, zwłaszcza jeśli pomyśli się o zagładzie przeklętych wrogów. Jaka jest tego cena? Zboże zwane czars, na którego produkcję nastawiła się gospodarka Farji.

Słysząc o tym, że akcja dzieje się poza Ziemią i że to właśnie mieszkańcy Błękitnej Planety są kimś w rodzaju ufoków, nastawiłem się na rasowe SF. Takie z wymyślnymi społecznościami, nazwami i tak dalej. Pozostało tylko pytanie - będzie to bliżej sagi Atrydów czy Skywalkerów? I tu Magdalena Kozak pokazała, jak pomysłową jest pisarką. Cała ta pozaziemskość to narzędzie w celu ukazania problematyki rodzimych konfliktów, samego zjawiska wojny i to nie tylko w kontekście bojowym. Przyznam, że gdyby ktoś mi to powiedział, to skrzywiłbym gębę, darując sobie lekturę. Natomiast nieświadom faktycznej zawartości od pierwszej strony absolutnie wpadłem w świat Łez diabła. Oczekiwane wątki SF stały się dla mnie niepotrzebne, a nawet mogłyby się okazać szkodliwe, biorąc pod uwagę całokształt historii.

Magdalena Kozak to nie efemeryczna pisareczka, która swe pomysły notuje w kajeciku przy truskawkowym frapuccino. Autorka pochwalić się może kapitańską szarżą i doświadczeniem militarnym z prawdziwego zdarzenia, co zauważalnie procentuje na łamach jej powieści. Bohaterowie to nie duchowi bracia Arnolda i Sylvestra, dzierżący po dwa ciężkie karabiny w łapach i wybijający pół dywizji przed śniadaniem. Jedna i druga strona ma swoje cienie i blaski. Każdy z bohaterów przechodzi drogę, która zmienia jego losy na zawsze. Wojna według pióra Kozak to nie widowiskowa rozpierducha, a trzymająca w wężowym uścisku pętla, która pewnego dnia może zacisnąć się za bardzo. I może dlatego ponad osiem setek stron powieści wciąga i nie pozwala się oderwać na długo. I nie chodzi jedynie o koncepcję fabularną, a warsztat autorki, dzięki któremu łatwo wyobrazić sobie dźwięk wirników śmigłowców, szum wiatru wśród gór i wściekłe okrzyki jeźdźców...

Autorka mogła swobodnie poszpanować wiedzą i wyszłaby jej dobra książka. Rozwlekłe opisy sprzętu i potyczek przyćmiłyby wtedy bohaterów z krwi i kości i pewnie znalazłoby się grono odbiorców, którym by się to spodobało. Pisarka postawiła jednak na opowieść i rozwój postaci. Również na pewno przesłanie, co nie oznacza, że morderczy złom to mgliste tło. Pojawia się on i stanowi milczący element całości, pozornie mniej ważny, ale decydujący i napędzający całą historię. Jeśli chcecie zacząć przygodę z twórczością Magdaleny Kozak, to Łzy diabła są idealne. Później wejście w świat Nocarza czy Minas Warsaw będzie jeszcze ciekawsze.


Okładka książki Łzy diabła

Autor: Magdalena Kozak Wydawca: Fabryka Słów 2021 Stron : 850 Ocena: 80/100

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.