Movies Room - Najlepszy portal filmowy w uniwersum

Historia małżeńska - recenzja mistrzowskiego dramatu rodzinnego Netflixa | Venezia76

Autor: Radek Folta
29 sierpnia 2019

Bardzo współczuje tym filmowcom, którzy będą prezentować swoje dzieła w Wenecji w kolejnych dniach trwania tego festiwalu filmowego. Bo na sam początek organizatorzy wytoczyli najcięższe działa. Doskonale zrealizowana i wspaniale zagrana Historia małżeńska Noah Baumbacha dostarcza takiej dawki emocji, że do końca dnia można robić tylko jedno - delektować się i myśleć o tym mistrzowskim filmie.

Kiedy na ekranie kinowym ukazało się logo Netflixa, snobistyczna widownia festiwalowa zareagowała delikatnym buczeniem. Nie pamiętając chyba, że to właśnie spod ręki tego giganta wyszedł najlepszy film ubiegłego roku - Roma, który właśnie tu miał swoją premierę. Jednak pod koniec projekcji Historii małżeńskiej, która walczy w weneckim konkursie o Złotego Lwa, wszyscy zapomnieli o początkowej nieufności. Seans zakończyły długie i gorące brawa. Nie licząc jednej z końcowych sekwencji, w której Adam Driver spontanicznie zaczyna śpiewać gorzką piosenkę w restauracji - ta również poniosła oglądającą film publiczność. Narzekamy często (co sam robię) na brak oryginalnych i odważnych filmów w kinach, na sequele i kolejne historie o superbohaterach. A Netflix co roku dostarcza nam powalające, najwyższej jakości kino. Które tylko za rzadko trafia na duże ekrany.

Zobacz również: Scarlett Johansson i Adam Driver w dramacie Historia małżeńska!

Czy Historia małżeńska będzie podobną rewelacją sezonu Oscarowego, co film Cuarona? Jeżeli tylko platforma streamingowa zechce skupić się na jego promocji bardziej niż na nowym filmie Martina Scorsese, nie powinien być z tym żaden problem. Produkcja Baumbacha ma praktycznie wszystkie składniki, których potrzebuje ulubieniec Akademii. Dwoje aktorów w szczytowej formie - Scarlet Johanson (Nicole) i Driver (Charlie) wchodzą na wyżyny swojego fachu, często grając wbrew swojemu emploi. Po kilku minutach zapominamy, że oglądamy Kylo Rena i Czarną Wdowę. Oni zwyczajnie stapiają się ze swoimi postaciami. Na drugim planie mamy pokaz mistrzostwa w wykonaniu Laury Dern, Alana Aldy i Ray’a Liotty (prawnicy) oraz Julie Hagerty (marka Nicole). Bez nich ten film nie miałby głębi, humoru i lekkości, a kilka misternie zbudowanych scen straciłoby jakże istotny wydźwięk.

Kadr z filmu Marriage Story
Fot. materiały prasowe

Bo oprócz tego, że Baumbach wyśmienicie prowadzi swoich aktorów, dostarcza idealnie skrojony scenariusz. Twórca wie, kiedy używać skrótów, nie tłumaczy akcji, a pozwala zrozumieć wiele z gęstych i celnych dialogów, w których dramat łączy się z komedią. Jest tu kilka scen, w czasie których nie możemy wprost oderwać wzroku od ekranu. Nakręcone w długich ujęciach, w których aktorzy muszą wykazać swój kunszt, są wprost magnetyzujące. Reżyser wie, kiedy z szerokiego planu przerzucić się na plan amerykański, a potem na zbliżenie twarzy, piętnując atmosferę napięcia. I co najważniejsze, nigdy nie tracimy z radaru empatii dla głównych bohaterów, na co cierpiały często poprzednie filmy tego reżysera. Jeżeli nie dla każdego były popisy Grety Gerwig jako Frances Ha czy Mistress Ameryka albo Bena Stillera w Greenbergu czy Ta nasza młodość, tu nie ma tego problemu. Złapałem się na tym, że pod koniec tego trwającego dwie godziny i kwadrans filmu chciałem, żeby wcale się nie kończył, żeby bohaterom się jakoś udało przezwyciężyć swoje problemy. Dlatego nie byłem sam, kiedy szybko sięgałem po okulary słoneczne wychodząc z kina, żeby ukryć napływające do oczu łzy.

Historia małżeńska, która jest precyzyjną analizą rozpadu związku dwojga ludzi, zaczyna się dość przewrotnie. W pierwszej sekwencji każde z bohaterów, w głosie dobiegającym zza kadru, opowiada o tym, dlaczego kocha swojego partnera. Tej słodkiej i beztroskiej wydawałoby się narracji towarzyszą zdjęcia ilustrujące te słowa. Małżonkowie mówią o tym, jak uwielbiają swoje przywary, perfekcyjność, bycie rodzicem w trudnych momentach, niedomykanie szafek, gotowanie, podejmowanie decyzji, nawet takie drobnostki jak otwieranie słoików. Ale w pewnym momencie reżyser wyjawia, że są to tylko słowa, które każde z nich napisało na kartce jako swego rodzaju ćwiczenie w terapii małżeńskiej. I podczas spotkania mają je sobie przeczytać. Uparta Nicole jest tak wkurzona na Charliego, że nie chce tego zrobić. Zła jest także na siebie, że pozwoliła sobie na taką chwilę słabości. Myśląc o tej scenie z perspektywy całego filmu widzimy, jak bardzo fakt przeczytania tych słów tu i teraz mógłby zmienić bieg ich historii. Pokazuje on również, jak duma, pycha i brak ochoty pójścia na kompromis doprowadzą parę do brutalnej wymiany ciosów, w którą będą zaangażowani prawnicy i grube pieniądze.

Historia małżeńska
Fot. materiały prasowe

O co walczą Nicole i Charlie? Upraszczając bardzo - o to, gdzie przyjdzie im mieszkać. On, uznany reżyser teatralny rozwinął swoją karierę w Nowym Jorku, realizując sztuki poza Broadwayem. Ona, kiedyś gwiazda młodzieżowych filmów, podążyła za nim z Los Angeles, występując w jego sztukach, zamiast w lukratywnych, choć mało ambitnych serialach i filmach. Po dziesięciu latach w życiu tej pary mającej ośmioletniego syna, coś zaczyna pękać. Nicole dostaje kolejną ofertę z LA, której nie chce odrzucić. Charlie chce wprowadzić swoją sztukę na Broadway. Ona uważa, że poświęciła wystarczająco dużo, on - że jej kariera rozkwitła dzięki niemu. Do tego dochodzą kolejne przepychanki słowne i zdrada. I choć oboje obiecują sobie, że nie będą angażowali w sprawę rozwodu prawników, szybko łamią te słowa.

Zobacz również: Venezia76 – najgorętsze tytuły festiwalu filmowego w Wenecji! (część 1)

Chyba jak w żadnym filmie Baumbacha, Historia małżeńska pokazuje, jak ludzie odgrywają na codzień różne role w życiu. Jak próbują być dla siebie mili, kiedy tak naprawdę są mocno zdenerwowani i te emocje stopniowo wypływają z nich w czasie rozmowy. Jak starają się być mamą lub ojcem na pokaz, robiąc to o wiele gorzej, niż gdy nie starają się tego pokazać wcale. Jak matka i siostra Nicole odgrywają scenę dostarczenia papierów rozwodowych. A najbardziej widoczne jest to w momencie, gdy prawnicy toczą burzliwe dyskusje o rozwodzie i o podziale czasu do opieki nad synem pomiędzy tym dwojgiem. Nicole i Charlie zakładają maski wojenne swoich prawników, którzy używają każdego argumentu, żeby przekonać o swojej słuszności. Toczy się brudna gra i widać, jak każde z bohaterów wstydzi się teatru, który rozgrywa się na ich oczach.

Twórca Walki żywiołów, mimo opowiadania o bardzo konkretnych ludziach, mówi wiele o prawd uniwersalnych, w których łatwo się odnaleźć, przejrzeć się jak w lustrze. Zobaczycie siebie w małych utarczkach słownych, które kończą się krzykami i waleniem w ścianę; w podsycanej przez obce osoby niechęci i “dobrych radach”; w rodzicach bezkrytycznie mających nadzieję, że ta separacja jest tylko chwilowa; ale także w małych gestach, które więcej mówią o miłości do drugiej osoby, niż wypowiedziane słowa. Baumbach, jak na siebie przystało, nie unika poczucia humoru nawet w najgorszych momentach, kiedy para drze koty w mieszkaniu lub spotyka się z prawnikami w ich eleganckich biurach. Historia małżeńska podejmuje bardzo ponury temat, ale pozytywnie zaskakuje przy tym komediowym nastojem.

Plakat do filmu Historia małżeńska
fot. materiały prasowe

Bohaterowie produkcji Baumbacha nie zmieniają się za bardzo - pozostają niedojrzałymi dziećmi, samolubnymi istotami, które za rzadką chcą wysłuchać drugiej osoby. Tacy są właśnie bohaterowie Historii małżeńskiej, która może nie podejmuje oryginalnego tematu (którego najsłynniejszym przykładem jest Sprawie Kramerów), ale robi to w angażujący widza, pełen empatii sposób. Jedyne, czego zabrakło mi w filmie, to pokazania w jaki sposób rozwód uderza w ich syna. Choć chłopczyk nie jest nigdy na marginesie opowieści, jego uczucia są rzadko dyskutowane. I jedna scena sprawia wrażenie włożone z innej produkcji - tyrada Laury Dern na temat obrazu kobiety w kulturze “żydowsko-chrześciajańskiej czy jakiejś”. Jest ona bez wątpienia zabawna i trafia w cel jako komentarz do pozycji kobiet w takich sytuacjach. Niekoniecznie pasuje jednak do tego gdzie indziej idealnie skrojonego filmu.

Historia małżeńska trafi na kanał Netflix jesienią tego roku.

Ilustracja wprowadzenia i plakat: materiały prasowe / Netflix

Dziennikarz filmowy i kulturalny, miłośnik kina i festiwali filmowych, obecnie mieszka w Londynie. Autor bloga "Film jak sen".

Komentarze (0)
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.